JEZUS - 2011-09-26 20:05:33

Eva: Tu możesz pracować w poniedziałki, środy i czwartki od 7.00 do 23.00. Wypłata od 50zł do 250zł, za robotę (czym dłuższy post tym więcej kasy). Po prostu piszesz co robisz, czy np. Najpierw zaczęłam sprzątać.... itd. Czaicie chyba? Powodzenia!

SZATAN7 - 2011-09-28 18:07:43

Stanęłam przed budynkiem nad którym widniał napis  „ Przychodnia ‘’ . Wzięłam głęboki oddech i powolnym ruchem otworzyłam drzwi. Tuż po wejściu Siostra Joy rzuciła mi dość przyjazne spojrzenie. Gdy zbliżyłam się do jej biurka powiedziała :
- Cieszę się, że jesteś. Już myślałam, że praca w przychodni Cię przerazi, i nie będę miała okazji Cię poznać..
- Nie ma takiej możliwości! – odparłam tym razem o wiele pewniejszym głosem – To czym mam się zająć?
- Jako, że jesteś początkująca na razie poukładasz papiery w moim biurze, a potem trochę posprzątasz..Od dawna nie miałam tutaj sprzątaczki, więc będziesz miała co robić!
Nie ma to jak praca ze stosem papierów i tonami kurzu.. – pomyślałam lekko zirytowana. Dość obojętnym krokiem dotarłam do ogromnych drzwi, ze złotym napisem „ Siostra Joy” – to było to, czego szukałam. Delikatnie uchyliłam drzwi. Kiedy weszłam do środka ujrzałam ogromne biurko, zasypane przeróżnymi papierami, które czekały, aby je poukładać. Reszcie pokoju nie przyglądałam się, gdyż owa sterta przeraziła mnie, a wiedziałam, że nie dostanę wypłaty, jeśli tego nie uporządkuję. Żeby nie tracić więcej czasu podeszłam do biurka i ospałym ruchem zaczęłam każdy papier pojedynczo zdejmować, następnie sprawdzałam, co jest na nich napisane. Samo przeczytanie tej sterty papierów wydało mi się wiecznością, a co dopiero posegregowanie ich. Po około półtorej godziny ciągłego układania postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę. Na szczęście Siostra Joy miała termos z kawą w biurze, więc pozwoliłam sobie trochę nalać. Po wypiciu kawy od razu miałam siłę na dalsze segregowanie papierów. Najgorsze jednak było to, że owa sterta w cale nie zdawała się zmniejszać. A mimo wszystko nie ugięta tym faktem w dalszym ciągu zawzięcie segregowałam je, czytałam z zaciekawieniem – niektóre naprawdę kryły różne tajemnice oraz niewyjaśnione zagadki, które Siostra Joy ma za zadanie rozwikłać..różnorakie badania pokemon, i leki, które należy sprowadzić. Po kolejnej godzinie odetchnęłam z ulgą widząc, że zostało mi już naprawdę niewiele do sprawdzenia. Niestety byłam już bardzo zmęczona, więc zaprosiłam Chimiego do pomocy. We dwójkę poszło nam o wiele szybciej i sprawniej. Po ukończeniu tego zadania udałam się do woźnego po mopa. Ten okazał się bardzo miły i pomocny. Pożyczył mi plan przychodni co znacznie ułatwiło mi wykonanie pracy. Jednak postanowiłam iść po kolei – zaczęłam od mycia podłogi. Złapałam za mopa i ile sił w rękach zaczęłam nim szorować całą powierzchnię podłogi w holu. Po kilku godzinach męczenia się z ową pracą i otarciu potu z czoła moim oczom ukazało się moje własne odbicie w podłodze. No i o to chodziło! – pomyślałam zadowolona z siebie. Następnie przeszłam do biura Siostry Joy, wiedziałam, że u niej wszystko musi błyszczeć. Dlatego aby nie tracić więcej czasu na zbędne rzeczy namoczyła mopa i zaczęłam ponownie szorować ile sił w rękach. I tym razem zaczęłam od mycia podłogi. Na szczęście u niej w biurze nie było takiego brudu ani kurzu więc mycie podłogi poszło mi dwa razy szybciej, niż mycie tej na holu. Potem podeszłam do jej biurka i całe, włącznie z krawędziami i krzesłem wyszorowałam. Później postanowiłam przenieść wcześniej segregowane papiery do szafek, które stały po drugiej stronie pokoju. Ta czynność strasznie mnie wyczerpała, ale jakoś sobie poradziłam. Na końcu do wyczyszczenia w biurze Jenny zostały szafki – z nimi nie miałam większego problemu, było to męczące, ale uporałam się z tym. Po umyciu ich wyszłam delikatnie zamykając drzwi. Popatrzyłam chwilę na nie, i stwierdziłam, że i je można by przetrzeć. Złapałam więc za szmatkę i czym prędzej przetarłam je. Później z mopem i pozostałym sprzętem przeszłam do recepcji – to była ostatnia rzecz, którą musiałam umyć. Najwyraźniej Jenny poszła coś zjeść i odpocząć, bo nie było jej tam. Ten widok sprawił, że poczułam się luźniej – głupio byłoby sprzątać w jej towarzystwie..Nie zwlekając wyciągnęłam mopa i umyłam całą podłogę dookoła. Potem złapałam za szmatkę i porządnie wyszorowałam biurko w recepcji, krzeszło oraz szafki. Podlałam kwiaty, które zdobiły sam szczyt szafek, a potem wróciłam się do woźnego po specjalny płyn do mycia ekranu, i umyłam ekran w komputerze. Najwyraźniej Jenny nigdy wcześniej nie pomyślała o umyciu ekranu, bo kurz sypał się dosłownie ciągle. Kiedy jednak i to zadanie skończyłam odniosłam cały sprzęt do woźnego, podziękowałam i wróciłam do Joy. Powiedziałam jej, że wszystko zrobiłam. Ona zaś popatrzyła na mnie ze zdumieniem, że w tak szybkim czasie się z tym uporałam, wręczyła mi wynagrodzenie i poszła sprawdzić jak jej biuro teraz wygląda. Ja z uśmiechem podziękowałam jej, i wyszłam z budynku.

Gen - 2011-10-03 14:01:13

http://i302.photobucket.com/albums/nn113/GenieNoodle-x/Random%20Anime/Girls/AnimeIcon21.gif : Musze sie przyznac ładnie Itasiu. Lecz dostajesz 249 zł

Weda - 2012-01-09 16:23:21

Weszłam do budynku przychodzi i zapytałam Eve.-Czy znajdzie się jakaś praca dla mnie?Bardzo potrzebuję pieniędzy więc mogę zacząć pracować?-powiedziała a Eva odparła na to.-Oczywiście akurat potrzebny nam jest ktoś na teraz.-a potem dziewczyna zapytała.-Co mam teraz robić?-Eva odparła.-Proszę zacznij od przyjęcia pacjentów.-Dobrze!.-powiedziała i od razu poszła aby przyjąć pacjentów.Robiła to aż zabrakło klientów.Wtedy podeszła do Evy.-Co teraz?-Eva-Hmm możesz posprzątać 2 piętro!-Weda przyjęła i zaraz poszła sprzątać.Robiła to bardzo dokładnie.Pod najmniejsza rzeczą posprzątała,opróżniła kosze,umyła okna i podłogę.Wytarła z kurzu ławki i parapety.A gdy skończyła Eva powiedziała.-Widać że jesteś solidną osobą.Więc teraz proszę abyś poszła do pomieszczenia z chorymi pokemona i tam pomogła.-Wtedy Weda poszła do pokoju z chorymi pokemonami.Weszła i chwilę patrzyła się na przeróżne pokemony aż nagle ogarnęła się i zaczęła zajmować się pokemonami.Potem posprzątała to pomieszczenie aby pokemony dobrze się czuły.Wyszła i zapytała Eve.-Czy jeszcze coś mogę zrobić?Bo narazie nie wiem co.-wtedy Eva odparła.-Jeśli chcesz to przed budynkiem możesz pozamiatać,opróżnić kosze na śmieci,wymyć okna i jak możesz to resztę piętr posprzątaj.-wtedy Weda powiedziała.-Oczywiście, już się robi!Zabieram się do pracy!-powiedziała i na początku zaczęła sprzątać inne piętra oraz windę.Robiła to tak jak na drugim piętrze.Kiedy skończyła była wykończona ale jednak chciała pieniądze i się nie poddawała.Wyszła na zewnątrz.-No dobrze trzeba tu posprzątać.-Na początku wzięła grabie i pozamiatała liście z drzew.Kiedy skończyła chwilkę usiadła na ławce ale zaraz się podniosła.-Dobra teraz ławki.-Wzięła szmatkę i wytarła wszystkie ławki.Na szczęście nie było ich dużo.Potem opróżniła kosze.To szybko zrobiła.Później zaczęła zamiatać całą kostkę dookoła budynku.Kiedy skończyła usiadła na pięć minut na ławce.Potem weszła do budynku i powiedziała do Evy.-Czy to już wszystko?-a Eva odparła.-Dobrze się spisałaś ale jak możesz posprzątaj mój gabinet.-wtedy Weda poszła do gabinetu.Cały był zaśmiecony na początku nie mogła się sama odnaleźć ale po czasie wszystko poszło jak z płatka.Zaczęła sprzątać.Kiedy skończyła poszła do Evy a ona powiedziała jej.-Jak dobrze że jesteś!Do na tyle, oto twoja nagroda.-dziewczyna wzięła pieniądze z uśmiechem na twarzy i ruszyła przed siebie gdzie ją nogi poniosą.

Lucy - 2012-01-09 16:51:27

Yuki - 210 zł :3. Dodasz sobie sama?

Ares - 2012-01-09 18:46:50

Podchodzę do wielkiego budynku. Na samym szczycie widniał napis "Przychodnia". Zestresowany poszedłem szukać Eve, aby zapytać ją o pracę. - Witam Eve, jeśli mogę tak do pani mówić. Chciałbym zapytać o pracę w tej przychodni. Czy zgadza się pani . Eve pokręciła głową na tak i mogłem zacząć.  Dręczyło mnie pytanie: "Od czego zacząć?!". Usiadłem i zacząłem myśleć od czego tu zacząć. - Pan Ares proszony do gabinetu Eve - odezwał się jakiś głos.Było to radio zawieszony na ścianie. Szybko pobiegłem do jej gabinetu, najpierw trochę błądząc, ponieważ budynek był wielki. Gdy doszedłem do gabinetu, fotel się odwrócił a na nim siedziała Eve. - Ares, zapomniałam ci powiedzieć byś najpierw posprzątał klatki po pokemonach, bo zaraz mają przynieść nowe a my nie będziemy mieli gdzie ich ugościć.. Od razu pobiegłem do klatek. Było ich bardzo dużo, lecz nie wszytskie brudne. Znalazłem te brudno i okazało się, że było ich tylko 6. Szybko sobie z nimi poradziłem, lecz te pokemony które były w klatkach już wróciły do właścicieli. To znaczyło, że mam jeszcze 146 klatek do wyczyszczenia @.@ Z tym sobie szybko nie poradzę. Zacząłem czyszczenie. 1...2...47...68...82... 99... 124...140 i nareszcie 146! Zanim to skączyłem czyścić to minęły prawie 4 godziny. Była już 18:48 i musiałem wracać do domu. Świetnie się bawiłem, lecz to co dobre szybko się kończy.

Szaka-Laka - 2012-01-11 16:45:41

Godzina 15, więc czas na pracę w kolejnym miejscu. Poszedłem do przychodni prosić o pracę w przychodni.
-Przepraszam, czy mogę tu pracować?-Powiedziałem wchodząc do przychodni od drzwi. Potem nikt mi nie odpowiedział, bo nie było nikogo przy drzwiach. Poszedłem więc do recepcji i zapytałem o pracę.
-Tak, tak...Popracuj trochę z pokemonami, posprzątaj i jak co kol wiek będzie źle wylatujesz!-Więc miałem odpowiedź z grozą. Ruszyłem do schowka po mop, ścierkę i worek by opróżnić koszę. Tak więc czas był na kosze, co prawda nie było ich aż tak dużo, lecz było to trudne. Wyjmuję worek, wrzucam do większego worka i tak z 6 razy na pierwszym piętrze. Potem okna, po wyrzuceniu tego wszystkiego do zsypu ruszyłem ze ścierką do pierwszego okna. Tam szmatą na mokro przetarłem okno do błysku, potem następne, następne i następne. Było ich z 4 na każdym z 4 pięter. Uwinąłem się dość szybko, ale był już czas na kolację. Bałem się że szef mnie nakryje, lecz pomogłem rozdawać jedzenie pięknym pokemonom. W tedy zobaczyłem wiele pokemonów, a zapamiętałem: http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/hgss/frame2/19.png,http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/hgss/frame2/238.png i też maluszka http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/hgss/frame2/280.png.
-Jak inni tak traktują takie słabe pokemony! To nie wybaczalne!-Miał w myślach. W tedy czas na czyszczenie łóżek, tak była to tylko zmiana pościeli, lecz pokemony szybko opuszczają szpital i pojawiają się kolejne. Bardzo chciałem szybko się obejrzałem gdy to robiłem, lecz tak 1,3,6,9,12,19,29,36,42,50,79,131 i w końcu sala z numerem 132-163. Było tam mnóstwo maluchów. Lecz zobaczyłem że jest jeszcze jedno piętro gdzie nie robiłem nic. Nim było wyżej tym więcej było pokemonów i dlatego 164-201 zrobione. Odetchnąłem z ulgą, pokemony mają bardzo dobrze z nową pościelą i wsparcie trenerów im pomoże. Ale teraz czas na czyszczenie podłogi. Szybko chwyciłem mop i do przodu, do tyłu. I tak przez pół godziny we wszystkich piętrach. Udało się, ale teraz kolejny punkt na mojej tablicy. Nakarmić pokemony tabletkami z numerkami 1,2,4,6,7,10,11,14,16 i tak co dwa do 20. Potem co trzy do 50 i dalej daje 51, 55, 56, 58 i potem mniejsza sala bez tabletek. Więc numerki z 131 było u każdego. Potem w następnej dałem z 20 tabletek i nadal praca. Praca kolejna to uporządkowanie kartonów z pokoju lekarskiego, kartony te były w pokoju po szczepiące, więc trzeba było to z utylizować. Na koniec zajrzałem na sale gdzie były małe pokemony oglądające film na zabrudzonym ekranie i musiałem go przetrzeć. Ale najpierw musiałem maluchom uporządkować zabawki i położyłem je w kartonie, tam były dobrze ułożone i ruszyłem po ścierkę i specjalny płyn do telewizora i szybko przetarłem ścierką ekran. Potem już tylko ruszyłem do innych sal. Tam pomyślałem by przetrzeć jeszcze półki i szybko pobiegłem po salach wycierając wszystkie półki. Tak więc udało mi się to zrobić i uwinąłem się do 16:45. Teraz karty pacjentów. Ułożyłem je w stylu pokedexa. Czyli Bulbazaury na 1, Ivysaury na 2 i td. Nie było łatwo, lecz rade dałem i byłem z tego dumny. Potem leki, je już A-Z i tak skończyłem prawie całą robotę. Teraz tylko po wypłatę i do domku.

Gen - 2012-01-11 17:21:22

Yuki 200 (dodaj sobie bo jestem zajęta) Szark 250 (tez mu dodaj xD)

Ares - 2012-01-11 19:33:12

- Ah, już środa. Nie chcę mi się iść do pracy, no cóż, muszę! Trza coś zarobić.. Nie chciało mi się iść do roboty, lecz potrzebowałem trochę kasy. Wyszedłem z domu i ruszyłem do centrum miasta, to tam mogłem znaleźć Przychodnię. Po długiej drodze stanąłem przed napisem "Przychodnia". Budynek był wielki i martwiłem się czy znajdę szefa. Bałem się też tego, że mnie zawołają do pomocy przy pokemonach. No cóż, czy tak się stało, czy może nie? Czytajcie dalej xD. Dobra, wracając do tematu. Wszedłem do budynku i zacząłem szukać szefa. Jego biuro było na ostatnim piętrze. Dużo czasu zajęło mi czekanie na windę, z której wysiadł ... szef! Tak się złożyło, że własnie szedł pytać sekretarki czy mnie nie widziała. Pomijając rozmowy z szefem, to dał mi kartkę na której było napisane co robić:
1. Sprawdzić czy maszyny działają poprawnie
2. Umyć podłogi
3. Sprawdzić czy Chansey nie jest zmęczona
4. Umyć okna
I malutkim drukiem było dopisane Gdyby coś się działo, zawołamy cię. Punt 1 i punkt 3 zostawiłem na koniec. Poszedłem do schowka i wziąłem ekwipunek, a dokładniej mopa, płyn do mycia podłóg i wiadro z wodą. Po chwili pomyślałem, że przed myciem podłóg przydało by się pozamiatać. Wróciłem do schowka i wziąłem jeszcze miotłę. Strasznie dużo mi to zajęło, prawie 2 godziny! Czas umyć okna. W schowku oczywiście znalazłem wszystko co mi było potrzebne. Z myciem okien też nie było łatwo, w końcu było ich ze sto @.@, no ale dałem radę. Nagle odezwał się mikrofon:
- Ares, proszony do działu pomocy, musisz pomóc przy pokemonach!.
- No nie! Tego się obawiałem!. Ze spuszczoną miną poszedłem w stronę działu pomocy. Gdy tam dotarłem zauważyłem karteczkę. Było tam napisane:

    Witaj, pracowniku! Skoro to czytasz, to znaczy, że wzięłam sobie urlop. Mam nadzieje, że sobie poradzisz. Siostra Joy

. Na łożyskach było dużo pokemonów. Rozpoznałem wszystkie! (Tak wiem, znam się na pokach xD)Były tam m.in http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/277.gif, http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/261.gif, http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/267.gif, http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/265.gif, http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/280.gif, http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/366.gif i wiele więcej. Nie wiedziałem czy dam radę. Niektórzy potrzebowali energii, inni zastrzyków od zatrucia, jeszcze inni byli sparaliżowani, a najwięcej było przestraszony wielki metagrossem który grasował w mieście. Stworzyłem z nich grupy w które wsadziłem pokemony z tą samą dolegliwością. Na szczęście udało mi się ukończyć prace. Co za wyczerpujący dzień! Teraz jestem w domu i leżakuje cały dzień xD

Breeze - 2012-01-11 20:27:10

1 Dzień Pracy Breeze'ego w Przychodni


Tegoż pięknego, środowego dnia, ruszyłem do przychodni. Wszedłem do szatni, przebrałem się i zobaczyłem kartkę przyklejoną na mojej szafce. Oderwałem ją i zacząłem czytać

Kod:

Te, ty.. Jak ty tam.. Masz zrobić to:
1. Odebrać poki od trenerów do wyleczenia.
2. Uporządkować leki.
3. Porozmawiać z załamanym trenerem tam po twojej prawej.

Spojrzałem w prawo. Siedział tam trener. Płakał. Ale ja robię wszystko po kolei. Podszedłem do stanowiska.
- Dzień dobry! Czy może pan zabrać nasze pokemony? - mówili ludzie, którzy je przynosili.
- Tak, proszę mi je dać. - odpowiadałem.
Po skończonym zadaniu poszedłem uporządkować leki. Były porozrzucane wszędzie. Ehh, zawsze mnie muszą wykorzystać. Uporządkowałem je według alfabetu. Kolejny punkt. Porozmawiać z trenerem. Spokojnie podszedłem do chłopaka
- Hej! Jestem tutaj, aby Ci pomóc. Co się stało? - zapytałem.
5 minut ciszy
- No.. No.. No uciekł mi mój Golbat. - odpowiedział przez łzy.
- A przypadkiem nie zostawiłeś go u mnie? Bo widziałem jakiegoś
Chłopak podniósł się i wrócił z Golbatem. Ja poszedłem do szatni i przebrałem się. Wyszedłem i pobiegłem do domu.

Weda - 2012-01-12 07:17:19

Kiedy weszłam do przychodni z moim pokemonem, Psyduckiem pobiegłam do Evy.-Evo czym mogę się zająć?-Eva na to.-Możesz zaopiekować się chorymi pokemonami których mają odebrać trenerzy.-dziewczyna jak to usłyszała od razu pobiegła zobaczyć nowe pokemony.Kiedy weszła do pokoju widziała wiele różnych pokemonów, niektóre chore niektóre zdrowe.Zapytała ich.-Jak się czujecie?I kiedy wychodzicie?-pokemony odparły.-Dzisiaj tak za 20minut.-Weda czekała te 20minut a potem zaprowadziła z Psyduckiem, pokemony do ich właścicieli.Wtedy poszła z pokemonem do Evy.-Co jeszcze?-Eva odparła.-Idź sprawdź czy jest duża kolejka w aptece, jeżeli tak to pomóż obsługiwać a potem uporządkuj leki.-Weda wzięła Pavika i poszli do apteki.Widzieli dużą ciągnącą się kolejkę.Dziewczyna zapytała się czy kaczka jej pomoże.Chętnie się zgodziła.Pomagali obsłużyć i trochę klientów obsłużyli.Potem kiedy kolejka zrobiła się mała zaczęli ustawiać leki.Pavik ustawiaj to co jest nisko a Weda to co wyżej.Szybko poszło im we dwójkę.Następnie podchodzi do Evy i mówi.-Zrobione, co jeszcze?-Eva powiedziała.-Teraz posprzątaj cały budynek, łącznie z windą.-wtedy Weda poszła na parter.Było tam bardzo brudno od błota.Najpierw zaczęła myć.Następnie umyła okna, podlała kwiatki, opróżniła kosze i wytarła ławki.Potem poszła na kolejne piętra.Robiła tak samo.Lecz na niektórych było bardziej brudno a na niektórych bardziej czysto.Wtedy weszła do windy.Na szczęście nie było za dużo do sprzątania.Przetarła tylko podłogę i ściany i już były czyste.Potem Psyduck podszedł do Evy, Weda podbiegła i powiedziała.-Przepraszam za Psyducka ale on chyba chce się bawić.-Eva na to.-Dobrze nic się nie stało.Teraz idźcie do pokoju nr. 7.Tam będą pokemony.I siostra Joy będzie dawała ci leki a ty będziesz podawała pokemonom.-dziewczyna zgodnie z prośbą poszła do pokoju 7.Siostra Joy podawała leki a Weda i Pavik dawali pokemonom.Na szczęście pokemony nie bały się ponieważ Psyduck ich pocieszał.Po skończonej pracy podchodzi do Evy i mówi.-Czy to już tyle?.-Eva odparła.-Tak to tyle.Oto wynagrodzenie.-Weda wzięła nagrodę i razem z Psyduckiem poszli przed siebie.

Szaka-Laka - 2012-01-12 13:46:43

2 Raz..
Dziś rozplanowałem to wszystko i tak ruszyłem pracować. Na początku przywitałem się z siostrą Joe i z pokemonami. Większość z moich znajomych znalazłem szybko  i siostra Joe dała mi co dziś robić. Było to na tej kartce:

1-Umyć okna
2-Umyć schody
3-Umyć windę
4-Zetrzeć błoto ze ścian
5-Przemalować ściany po ataku dzikiego pokemona.
6-Uporządkować leki
7-Rozdać je
8-Obchud na salach
9-Srzątanie sal
10-Zmiana pościeli.

Zabrałem się do mycia schodów, tak jak wcześniej ruszyłem z mopem i po schodach. Szur, Szur, Szur i koniec! Piętra zrobione i to jest najważniejsze. Teraz winda, wiedząc że tam będzie więcej roboty bo ludzie zwykle jeżdżą windą. W windzie było mnóstwo błota, tak więc przeszedłem mopem na mokro. Lewa, prawa, góra, dół i udaje się. W końcu z chodzi, oby było tylko dobrze z tym. Starłem błoto i jednak wziąłem też trochę farby do windy. Zamalowałem napisy nie cenzuralne i dlatego było tu brzydko. Szybko na ścianach windy kolor powoli się pojawiał, wcześniej szara winda z napisami. Teraz już winda czysta i w paski o różnych kolorach. Oj, bardzo się przy tym napracowałem i dlatego ruszyłem na pkt.4. Błota było na pierwszym piętrze dość dużo, w nocy uciekł Muk strzelając błotem i dlatego są te ślady. Byłem bardzo wesoły że mogę coś zrobić jeszcze i tak mokra szmata, specyfik do tego błota i drabina. Dałem na nią krok, drugi, trzeci, czwarty, piąty i szósty. Mogłem już ścierać i to zrobiłem. Trzymałem szmatę dość wysoko i omal nie spadłem. Psiknąłem specyfikiem i Góra-dół, potem w prawo trochę i znów to samo. W prawo i to samo, to samo, to samo i w końcu koniec. Oj, teraz poczekać aż wyschnie. Więc ruszyłem uporządkować leki. Każde Alfabetycznie, a potem przy okazji pokedexowo karty pokemonów. W końcu byłem ciekawy co się stanie z tymi pokemonami, lecz dalej praca i praca. Leki rozdałem od 1,3,6,9,12,19,29,36,42,50,79,131 i koniec w ostatniej sali na 140. Bardzo dobrze mi to idzie i przy obchodzie po salach rozpoznałem wszystkie pokemony. Były tam też w ostatniej sali: http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/439.gifhttp://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/412.gifhttp://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/312.gifhttp://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/23.gif i też jeden z nich to http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/blackwhite/animated/333.gif. Teraz posprzątałem, tu okruchy, błoto, śmieci z jedzenia oraz mn. kawałki ubrań. Ruszyłem po pościele, było to trudne i dlatego iż większość pokemonów spało. Dlatego prawie nie miałem wielkiego opóźnienia. Teraz czas na pracę z malowaniem i ruszyłem do domu.

Breeze - 2012-01-12 16:56:27

2 Dzień Breeze'ego w Przychodni!


Jak w każdy możliwy dzień, wyruszyłem do przychodni. Gdy wszedłem, kilka znajomych osób uśmiechnęło się. Ruszyłem w stronę szatni. Przebrałem się, lecz gdy zamykałem szafkę, jakaś kartka wypadła. Kolejne zadania - pomyślałem.

Kod:

Jakoż ostatni mi czasy, wykonałeś poprawnie zadania, masz ich więcej. 
Miło, że zabierasz się tak żywo!
1. Znowu syf w lekach.
2. Uspokoić pokemony.
3. Przyjąć Pokemony do kliniki.
4. Opatrzyć Pokemony
5. Posprzątać.
6. Pozmywać okna.
7. Umyć podłogę.
8. Porozmawiać z personelem
9. Posegreguj papiery
10. Zawieź stroje do pralni.

No to jedziemy! Zacząłem segregować leki. Potion do P. Super Potion do S. Paralyz Heal do P. Dobra, porządek jest. Ruszyłem w kierunku sali nazwanej "Pokemon", gdyż tam znajdowały się pokemony, które doznały gorszych wypadków. Gdy tam wszedłem, zakryłem sobie uszy. Taki ryk jakby było gorzej niż w zoo! Uspokajałem pokemony 15 minut. Niektóre dostały zastrzyk uspokajający. Następnie szedłem w stronę miejsca dla pracownika.
- Dzień dobry! Może pan wziąć nasze pokemony?- usłyszałem.
- Dobrze, proszę je dać - wziąłem pokemony i niedługo po tym oddałem je właścicielom.
Poszedłem do kolejnej sali. Opatrzyłem Pokemony i odniosłem do sali "Pokemon". Kolejne zadanie. Przebrałem się i zacząłem sprzątać. Posprzątałem wszystko co można było. Zacząłem myć okna. Fuuj, jakiś niemiły Pidgey narobił na nie. Pozmywałem je na szczęście, chociaż było to trudne. Wziąłem mopa, kubeł ciepłej wody i płyn. Zacząłem myć od drzwi cały korytarz, sale i schody. No, 7 zadań zrobionych. Czas na rozmowę.
- Cześć wszystkim! - zacząłem.
Minuta ciszy
- No hej, co tam? Zrobiłeś swoje zadania? - powiedziała Joey.
Po krótkiej rozmowie poszedłem do gabinetu Dyrektora. Syf w papierach był ogromny, ale uporałem się z nim szybko. Okej, zgarnąłem wszystkie ciuchy i zawiozłem do pralni. Zdjąłem z siebie strój, przebrałem się i poszedłem do domu.

Breeze - 2012-01-12 20:30:34

3 Dzień Breeze'ego w Przychodni!


Dzisiaj słoneczny dzień. Przychodzę do pracy, rozluźniony po kąpieli i ogarnięciu ciuchów. Wszedłem do szatni, zdjąłem koszulkę i zobaczyłem moje umięśnienie. Po chwili popisu przed lustrem dokończyłem przebieranie się i znowu ta sama kartka. Kurde! Ona mnie prześladuje!

Kod:

Jesteś moim ulubieńcem! Zadania do wykonania:
1. Sprzątnąć papiery.
2. Umyć okna.
3. Umyć podłogę.
4. Naprawić napis "Przychodnia"
5. Dowieść leki z naszej apteki

Dobre zajęcia, potrenuję trochę. Okej: Papiery. Gdy otworzyłem składzik, upadłem pod wpływem papierów. Było ich miliony! A nawet tuziny. Poprzeglądałem co potrzebne a co nie i zrobiło się czysto. Wziąłem płyn do okien, szczotkę i zacząłem myć. Po 5 minutach błyszczało jak nie wiem co. Odłożyłem szczotkę i płyn na miejsce i złapałem się za mopa i kubeł z ciepłą wodą. Szuru buru! Czysto i lśni. Odłożyłem mop i kubeł i złapałem się za śrubokręt, cęgi i drabinkę i zacząłem naprawiać szyld. Po 30 minutach skończyłem. Chwytałem się za wózek z lekami a tu co? A tu kółka się wykręciły. Cóż, pech. Naprawiłem kółka szybko i dowiozłem leki. Wróciłem do szatni i się przebrałem.

Breeze - 2012-01-12 20:57:24

[size=20]4 Dzień Breeze'ego w Przychodni![size=20]


Jak co dziennie przyszedłem do pracy. Było słonecznie, wiaterek miły.
- Witam Siostro Joy! Jak ładnie siostra wygląda! - powiedziałem.
- Witaj, Jacob! Jaka tam ładna. Tak jak zwykle - zaśmiała się i zarumieniła.
Z uśmiechem zszedłem do szatni, a tam... Szef! Tak, Szef! Zdziwiłem się troszkę, usiadłem na fotelu
- Dorastasz, synu. Dorastasz, coraz bardziej się starasz. Od teraz będziesz dostawać zadania ustnie, nie na jakiejś kartce, która "niby" Cię "prześladowała". - orzekł.
To co usłyszałem, powtarzałem w głowie kilka razy. Jak on wiedział, że tak myślałem?
- Dobrze, dzisiaj masz takie zadania:
1. Masz pomalować pokój, będą tam pokemony ogniste.
2. Posprzątać schody.
3. Posprzątać windę.
4. Pomóc dla Siostry Joy przenieść jajka.
Dobra, wziąłem farbę i poszedłem do owego pokoju. Rozstawiłem drabinę, położyłem folię aby nie ubrudzić podłogi. Zacząłem. Najpierw sufit. Ciach, pomalowany. Zabrałem się za ściany. Po 2 pomalowanych, płynąłem. Po chwilce już pomalowany.
- Brawo! O to chodziło! A teraz schody! - powiedział zachwycony Szef.
Super! Szef mnie pochwalił! Okej, zabrałem szufelkę i zmiotkę i zacząłem zmiatać. Jak super się pracowało. Po 20 minutach były czyste.
- Jeszcze tak dalej, a po kilku dniach będziesz miał awans!
Wziąłem szmatkę, płyn i wszedłem do windy. Zacząłem czyścić dywanik i ścianki. Oczyściłem całą windę od kurzu.
- Super! Zostało pomóc dla Siostry. No już! Po co tak stoisz?
Szybko pobiegłem popędzany przez Szefa. Wziąłem jajka pokemonów: Bulbasaura, Togepi, Squirtla i Gooldena. Dobrze je ustawiłem, przebrałem się i czekałem, ile pieniędzy dam i Szef.

Szaka-Laka - 2012-01-16 09:16:31

3 raz..
Dziś posegregowałem papiery i wszystko co trzeba było w recepcji. Od A do Z było wiele kłopotów, każdy pokemon miał numerek. Nawet Ralts są ponumerowane w zależności od wieku który jest zawsze gdzie indziej. Ale jak trzeba to trzeba, ruszyłem pracować i tak zarabiam na moją Snivy. Ona bardzo potrzebuję TM's i ja też muszę jeszcze trochę zarabiać. Teraz mop w dłoń i szerujemy piętra, lewa-prawa-góra-dół i tak w nieskończoność. Teraz czas na ostatnie zadanie-Tabletki. Z tym jest bardzoooo trudno. Zrobiłem to szybko, bo chciałem iść do domu i dlatego robiłem też przy tym zmianę pościeli. Teraz czas na najgorsze. Pomalować wszystko w przychodni. Musiałem malować przychodnię od góry do dołu(korytarze). Szybkim krokiem z pędzlem ruszyłem w pracę i teraz jednak skończyłem pracę oddając kilka pokemonów trenerom. Z wypłatą wracam do domu i liczę banknoty.

Kenichi - 2012-01-16 18:25:27

Praca Ken'a w Przychodni #001



Przydałoby się troszkę mamony (jakie słowo). Więc najlepiej jest dzisiaj zarobić w Przychodni. Na pewno jest tu coś do zrobienia. W końcu Siostra Joy nie rozdwoi się, a chyba ktoś powinien zająć się chorymi Pokemonami. Prawda? Z taką właśnie myślą dzielnie kroczyłem w stronę Centrum. W dzisiejszej pracy Eliot mi nie pomoże. Cóż... ma fajrant. Ja niestety muszę się pomęczyć sam. Dobra, nie będę już tak narzekał. Po kilkunastu minutach marszu znalazłem się przed drzwiami do Przychodni. Popchnąłem je niepewnie i nieco leniwym krokiem wlazłem do środka. Fuj! Zapach szpitalny jest również tutaj. Nie cierpię tego zapaszku. Błe :-( Nabrałem do buzi świeżego powietrza i jakoś szedłem dalej w głąb budynku. Doszedłem do końca sali. Tutaj przy wielkim biurku stała Siostra Joy, a przy niej jej pomocnik Chansey http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/icons/pmd/113.png. Przesunąłem palcem po blacie w trochę niegrzeczny sposób i powiedziałem cicho: "Dzień dobry. Chciałbym tu troszkę pomóc i przy okazji zarobić". Takk... nigdy nie owijam w bawełnę. Kobieta uśmiechnęła się lekko i gestem pokazała mi żebym poszedł za nią. Zaprowadziła mnie na korytarz, piętro 1.
- Zgoda. Świetnie trafiłeś, ponieważ dzisiaj ktoś musi zaopiekować się malcami z poke-świetlicy. Trafiają tam młode dzieci Pokemonów, które zostały porzucone. Biedne istotki. Mam nadzieję, że coś im poczytasz albo opowiesz. W każdym razie świetlica znajduję się na końcu tego korytarza w ostatnich drzwiach na prawo. Powodzenia - wytłumaczyła różowa panienka i wróciła na parter. Cóż, nie jestem zbyt dobrą niańką, ale czego się nie robi dla forsy. Smętnym krokiem skierowałem się w stronę wskazanych drzwi. Stojąc przed nimi chwyciłem leżącą na stoliku książeczkę dla dzieci pt. "Przygody dzielnego Tepiga" http://www.bera.com.pl/img/ksiazka.png. Dobra, wchodzę do środka. W pokoju było bardzo ciepło i kolorowo. Na ścianach wisiały jakieś rysunki, a z sufitu zwisały latawce i inne zabaweczki.
- Hej! Jestem Ken i przeczytam wam super bajkę o niezwyciężonym Tepig'u. Ok? - mam nadzieję, że maluchy dadzą się nabrać i uznają mnie za grzeczniutkiego chłopczyka. Tak też się stało. Wszystkie Poke-dzieci podeszły do mnie i usiadły w okręgu. Ja siedziałem pośrodku na czerwonym taboreciku. Były tu:
dwa Oshawott'y, jeden Pidgey, jedna Nidorin (dziewczynka), trzy słodziutkie Togepi i jedna Rattata. Niezła gromadka trzeba przyznać. Otworzyłem baśń i zacząłem czytać zdanie po zdaniu. [...] Trwało to godzinę, ponieważ w środku książki nagle wszystkie słodziaki zaczęły udawać dzielnego Tepiga. Biegały po całej sali i na wzajem uderzały się łapkami krzycząc przy tym "Precz panie Ciemności". No dobra. Jakoś wybrnąłem i o 13.00 wyszedłem z sali. Pobiegłem od razu na dół do Siostry Joy po wypłatę.

~Koniec~

Breeze - 2012-01-16 20:38:51

Za 1: 200 zł
Za 2: 180 zł, Nyhahha :D.

Mizu - 2012-01-16 21:43:19

Wraz z małym towarzyszem - Oshawottem przybyłam do przychodni. Troszkę się stresowałam, gdyż był to mój pierwszy dzień w pracy. Miałam zastępować siostrę Joy pod jej nieobecność, gdy ta pojechała na jakieś spotkanie. Bądź co bądź nie traktowałam tego jak pracę, a raczej jakieś nowe doświadczenie. Ponadto w centrum znajdują się różne bezpańskie pokemony - stwierdziłam, że fajnie będzie je czymś zbawić.
No nic; przenieśmy się pod centrum pokemon.
- Już, już. O to klucze do PC i tu lista rzeczy, które masz zrobić. Poradzić sobie, Shiny? - zapytała siostra. Na to odpowiedziałam radośnie:
- Jasne, uwielbiam pokemony i dobrze zaopiekuje się centrum. Możesz być spokojna, siostro Joy!
Cóż, Joy odjechała samochodem, a ja otworzyłam drzwi do centrum. Przeczytałam po cichu listę zajęć. Pokiwałam głową, po czym położyłam Mina na ladzie, każąc mu krzyczeć, czy ktoś przyjdzie do PC. Sama wzięłam mop i wiadro z wodą. Zaczęłam czyścić podłogi: w łazience i w sali do leczenia pokemonów. Następnie wytarłam wszystkie kurze; w toalecie wlałam mydło w płynie do... pojemniczków na mydło i tyle. Za to w sali "medycznej" miałam trochę więcej pracy. Otarłam cały inkubator z kurzy, co trochę zajęło. Cała maszyna była ogromna! Ponadto ułożyłam w kolejności wg. PokeDexu wszystkie balle z pokemonami należącymi do trenerów. Najwidoczniej do siostry Joy przychodzi dużo trenerów, by oddać swe pokemony pod opiekę. W sumie nic dziwnego. W Stration City mieszka dużo ludzi, a wielu je po prostu mija po drodze. Zrobiłam jeszcze kilka prostych rzeczy, w stylu podlanie kwiatków i usłyszałam pisk Oshawotta. Poszłam do niego. Zobaczyłam dwójkę trenerów; oboje nieśli w rękach dwa pokemony. Jeden z nich Snivy'ego, a drugi Pidove'a.
- Nasze pokemony zderzyły się mocnymi atakami i równocześnie padły. Co z nimi? - spytał zmartwiony dzieciak, trzymający ptaka.
Oceniłam stan malucha i stwierdziłam, że jest tylko troszkę poobijany. Ze Snivy'm było podobnie. Wzięłam oba stworki na ręce i zaniosłam do sali. Tam popsikałam pokemony potionami i dałam im różne lekarstwa. Wróciłam do chłopców i powiedziałam, by tę noc spędzili w centrum, gdyż maluchy muszą poleżeć przez noc. Oshawott wygrzebał z szafki klucze do pokoju nr. 16 i dał je dzieciom. Co teraz... co teraz... zerknęłam na listę i pokiwałam głową.
- Osiek, idź posprzątaj w pokojach: 5, 9 i 12. Jesteś sprytny więc na pewno sobie poradzisz, jasne? Ja pójdę w tym czasie pobawić się z bezdomnymi pokemonami. Jak skończysz przyjdź do nas, oky?
Mino ucieszył się, że może pomóc i pobiegł w stronę pokoi. Ja zaś poszłam do ogrodu. Tam, obok, w niewielkim domku bawiły się razem różne pokemony.
- Heeeey, maluchy. Idziemy lepić bałwana? - wparowałam do nich, a ci choć mnie nie znali ucieszyli się z propozycji i wybiegli z pomieszczenia. Gdy zobaczyły, że śnieg pada zaczęły skakać z radości. Bawiłam się z nimi dobre 1,5h. Oshawott oczywiście szybko do nas dołączył i wraz z nim i pokemonami do adopcji ulepiliśmy bardzo dużego bałwana! Zaprzyjaźniłam się z pokemonami, a w szczególności z pewnym Pichu, który nie odstępował mnie na krok i cały czas siedział mi na ramieniu. Lecz mój czas pracy upłynął. Przyjechała siostra Joy, spytała jak było, a ja z uśmiechem rzekłam:
- To świetna praca! Te maluchy wiedzą co to dobra zabawa... No, Pichu. Muszę lecieć. Na pewno znajdziesz dobrego trenera! Może w środę tu przyjdę to jeszcze się spotkamy? - pogłaskałam malca po głowie, a następnie odebrałam od Joy wypłatę...

Incendia - 2012-01-18 13:41:42

Naparłam na drzwi przychodni i... Nic. Ani drgnęły. Pchałam dalej.
-Czemu one nie chcą się otworzyć?!- Warknęłam z irytacją. Wtedy usłyszałam chrząkanie zza moich pleców. Obróciłam się i ujrzałam starszego mężczyznę, wyglądał jakby powstrzymywał śmiech. Co go tak śmieszy? Rozglądnęłam się po okolicy, ale nie widziałam nic zabawnego. Wtedy zrozumiałam, że nabija się ze mnie.
-Skoro pan taki strongmen to może sam niech pan spróbuje otworzyć te drzwi?- Warknęłam odsuwając się by dać mu przejść. Byłam pewna, że przychodnia jest po prostu zamknięta. Może jakiś błąd wydruku w ogłoszeniu o pracę... Mężczyzna nic nie mówiąc uśmiechnął się tylko wesoło i... POCIĄGNĄŁ za klamkę. Drzwi otworzyły się bez większych przeszkód. Przytrzymał mi je uprzejmie.
-Dziękuje...- Powiedziałam cicho czując, że zalewa mnie rumieniec. Dopiero gdy wchodziłam zauważyłam karteczkę Ciągnąć zawieszoną na drzwiach. Zrobiłam wielkiego Face Palma. Podeszłam do lady z nadzieją, że nikt więcej nie zauważył mojej kompromitacji. W poczekalni były całe tłumy, a do lady pchała się grupka ludzi próbujących siebie nawzajem przekrzyczeć. Zrezygnowałam więc ze zgłoszenia chęci pracy w recepcji. Postanowiłam się skierować prosto do Siostry Joy. W przychodni kręciło się też sporo Chansey i Blissey, wszystkie miały nosze, a na nich chore Pokemony. Wyglądało na to, że prawie wszystkie stworki są zatrute. Poszłam więc za nimi, doprowadziły mnie do sali w której operowała Siostra Joy. Nieśmiało zapukałam w drzwi.
-Chwilka!- Usłyszałam kobiecy głos. Przytaknęłam tylko głową i oparłam się o ścianę znajdującą się w pobliżu. Po paru minutach nad drzwiami zapaliło się zielone światło co oznaczało, że zabieg skończony. Drzwi otworzyły się, a ze środka wyszła różowo-włosa kobieta.
-Ooo, dzień dobry! Ty tutaj zapewne w sprawie pracy?- Spytała sympatycznym tonem.
-Tak... Nie dziwię się, że szukaliście pracowników. Macie strasznie dużo klientów. Co się stało tym wszystkim Pokemonom? Wyglądają na zatrute...- Powiedziałam tonem z nutką współczucia.
-Tak, miasto zaatakowały trujące Pokemony. Rozpyliły gazy na wielkim obszarze... Ludzie się z tego wylizali, są widocznie odporni na tą truciznę. Chwile pochorowali i koniec. Niestety Pokemony mają z tym związanych więcej komplikacji... Trucizna sama im nie przechodzi. Wszystkich musimy leczyć pojedynczo. Jakoś sobie radzimy, zwołałam moje siostry z innych miast. Ale potrzebujemy teraz pomocy do tych mniej ważnych zajęć na których same nie mamy czasu.- Powiedziała opanowanym tonem. Przytaknęłam ze zrozumieniem.
-Czemu te Pokemony zaatakowały? Czy nadal kręcą się w okolicy?- Zarzucałam kobietę pytaniami.
-Nie, podobno nasłał je jakiś mężczyzna. Chciał się zemścić, oskarżał naszego aktualnego burmistrza o oszustwo w wyborach. Chyba sam też kandydował... Ale ja nie interesuję się polityką więc nie wiem dokładnie. W każdym razie pojmała go i jego Pokemony policja. Jesteśmy już bezpieczni.- Wytłumaczyła mi siostra po czym podeszła do wieszaka i podała mi lekarski fartuch.
-Chyba twój rozmiar.- Stwierdziła z uśmiechem. Spojrzałam na metkę i przytaknęłam. Szybko założyłam na siebie lekarski strój.
-To co mam robić?- Zapytałam. Siostra zamyśliła się chwilę chyba zastanawiając się które zadanie dać mi pierwsze.
-Mam dla ciebie dużo roboty. Ale za odpowiednią pensje, więc nic się nie martw. Najpierw posprzątaj sale 116 i 120. Straszny tam bajzel, Pokemony nie chciały z nami współpracować podczas leczenia. Później przygotuj z odpowiednich berry mikstury które pomogą leczyć Pokemony. W kuchni znajdziesz wszystko co ci będzie potrzebne, także przepisy. Następnie uzupełnij braki Antidote w salach. Znajdziesz ich pełno w magazynku, świeżo zapakowane paczki. Z wiadomych powodów zamówiliśmy całe zapasy. Gdy to wszystko zrobisz będziesz mogła pójść do domu. Powodzenia

No więc zaczęłam moją robotę od sprzątania. Nie ma to jak dobra fucha... Ale pieniądz to pieniądz. Faktycznie leczone Pokemony musiały nieźle narozrabiać... Było pełno przewróconych mebli, a po szkle na podłodze można było wywnioskować, że zdarzało im się też coś stłuc. Szybko jednak doprowadziłam sale do porządku. Zaszyłam dziury w firankach i zawiesiłam je z powrotem, postawiłam wszystkie przewrócone przedmioty, wymieniłam pościel na czystą, zmiotłam szkło, wyczyściłam podłogę i okna oraz starłam kurze. Po tym wszystkim sale były jak nowe. Odhaczyłam więc jedno zadanie na mojej liście i wzięłam się za drugie. Nigdy nie byłam dobrą kucharką, ale warto było spróbować... Po długich poszukiwaniach kuchni weszłam do małego, ale za to ładnie urządzonego pomieszczenia. Szybko wzięłam się za czytanie przepisu.

Przepis na mieszankę leczącą otrucie:

Będą ci potrzebne:
* 2x Oran Berry
* 5x Pecha Berry
* 2x Lum Berry
* 5x Drash
* Nóż/Obieracz
* Pojemna Miska
* Mikser


Najpierw obierz [...]

Krok po kroku zaczęłam przygotowywać mieszankę. Najpierw odcięłam liście owoców i obrałam niektóre z nich, te z twardszą skórką. Później wszystkie pokroiłam na mniejsze kawałki. Całość wrzuciłam do miksera i zmieniłam w fajną, barwną ciapkę. Po przelaniu tego do miski dokładnie zmieszałam i gotowe wręczyłam Siostrze Joy.
-Nieźle, wygląda super! Jeśli znajdziesz chwilę czasu, możesz tym nakarmić Pokemony z sal od 100 do 130? Byłabym ci bardzo wdzięczna. Po dużej łyżce dla Pokemona.- Poprosiła z uśmiechem. Zgodziłam się. Super, więcej roboty... Zaczęłam chodzić od sali do sali i rozdawać paćkę różnym Pokemonom. Spotkałam podczas tego zajęcia na prawdę dużo ciekawych gatunków. Wyglądało na to, że im smakowało mimo tego, że niektóre do jedzenia musiałam zmuszać siłą... Po zaliczeniu ostatniej sali przeszłam do również ostatniego zadania. Po odnalezieniu magazynku zaczęłam wyposażać sale w zapasy Antidote które na pewno im się przydadzą. Trochę to trwało, ale wykonałam już wszystkie zadania. Zgłosiłam się więc do Siostry Joy, a ta oceniając moją robotę na bardzo dobrą wypuściła mnie do domu.

Mizu - 2012-01-18 15:53:44

- Woohoo! Chodź, Osiek! - wykrzykiwałam wesoło do swego Oshawott'a, który szedł znacznie dalej ode mnie. Był już zmęczony długim biegiem, a ja... wręcz przeciwnie! Jak mało kto cieszyłam się, że idę do pracy. Polubiłam tą posadkę. Nie była trudna, a zarabiałam dość sporo pieniędzy. Na chwilę zatrzymałam się, by Mino mógł spokojnie do mnie dojść. Gdy już zbliżył się do mnie usiadł na ziemi i zaczął ciężko sapać.
- "Boże... Shiny. Nie znam nikogo, kto lubiłby pracować... jesteś dziwna!" - rzekł do mnie. Oczywiście wszystko zrozumiałam, gdyż jako członek mego plemienia rozumiałam język Oshawott'ów.
- Jasne, jasne! Chodź leniu, bo się spóźnimy. - wzięłam malucha na ręce i położyłam go na ramieniu. Nastepnie spokojnym już krokiem doszłam pod drzwi centrum. Otworzyłam je. Już po chwili ujrzałam uśmiechniętą twarz siostry Joy. Skinęłam głową. - Dzień dobry.
- Witaj, Shiny. Widzę, że jesteś w dobrym humorze! Eh, ja niestety mam kolejne spotkanie. Dobrze, że mam taką dobrą zastępczynie! - orzekła miłym głosem lekarka.
- Ach, dziękuję. ^ ^' To dla mnie przyjemność. Ja i Mino uwielbiamy tą pracę, a w szczególności zabawę z samotnymi maluszkami. Są bardzo przyjazne. I... udanego spotkania, o ile można to tak ująć. - odpowiedziałam, zaś ta wzięła swoją kurtkę, założyła ją na siebie.
- Dziękuję. No, żegnaj. Powodzonka. A. I Pichu... on bardzo chciał ci pomagać. Polubił cię. - i wyszła. Ja zaś odwróciwszy się zobaczyłam małego Pichu stojącego przy drzwiach.
- Więc chcesz mi pomóc? To świetnie! Razem z Ośkiem sprzątnijcie pokoje... Zaraz, zobaczę które trzeba doprowadzić do porządku. - podeszłam do lady, wzięłam listę rzeczy do zrobienia i orzekłam: Pokój nr. 4 i 9. Więc powodzenia. Ja wezmę się za resztę rzeczy.
Pokemony kiwnęły główkami na znak, że rozumieją, a ja tradycyjnie; najpierw poszłam do toalet i umyłam mopem podłogę. Wlałam mydło do pojemników na mydło i dodatkowo położyłam po jednej rolce papieru w każdej kabinie. Popsikałam też całe pomieszczenie jakimiś brisami, nie brisami XD, żeby ładnie pachniało.
Taak. Łazienki gotowe! Czas na odkurzenie... w sumie to wszędzie poza łazienką, widzę, że sporo okruchów i innych się tu nazbierało. :> Wyjęłam więc odkurzać i sruu... zaczęłam odkurzać.
- Noo. Teraz jak wszystko lśni możemy iść do sali medycznej i tam posprzątać... - pomyślałam i już miałam tam iść, kiedy podeszli do mnie Pichu wraz z Ośkiem. - Gotowe, maluchy?
Pokiwali głowami na tak i oboje oddali mi klucze. Posadziłam oba stworki na ramionach i ruszyłam w stronę 'celu'. Otworzyłam drzwi do sali. I cóż. Posprzątałam wszystko na błysk, a następnie wzięłam się za segregację jaj pokemonów.
- Mhm... to tak: Aipom, Buizel, Buneary, Lickitung, Nidoran, Rattata. Wszystko! Dobra, teraz zajmijmy się tymi lekko pękniętymi jajkami. Można je już wsadzić do inkubatora. Pichu, zanieś jajko Shinxa, a ty Osiek jajo Treecko. - sama bym sobie poradziła, ale chciałam, by stworki ze mną współpracowały.
Sama wzięłam na raz trzy jaja: z Zoruą, z Oshawottem oraz z Pidove. Kurczę! Skąd oni to wszystko biorą? W każdym razie włożyłam jaja do inkubatora i czekaliśmy. I nagle usłyszałam:
- Halo?! Jest tu ktoś?
Złapałam się za głowę. Zupełnie zapomniałam, że do PC przychodzą trenerzy z poksami. Wstałam i pobiegłam do lady.
- Uf. Przepraszam, zajmowałam się jajami pokemonów. - wytłumaczyłam jakiemuś małemu chłopcu z Azurillem na ramieniu.
- W porządku. Bo ja właśnie przyszedłem tu po moją Zoruę. Miała wykluć się jakoś niedawno. Udało się? - zapytał dzieciak. Pokiwałam głową na tak.
- Już po nią idę. Zaczekaj, dobrze? - uśmiechnęłam się i wróciłam do sali medycznej. Wyjęłam z inkubatora wszystkie pokemony po kolei. Włożyłam je do łóżeczek; owinęłam tylko jednego w jakiś kocyk - Zoruę. Szybkim tempem zaniosłam go chłopcu.
- O to twoja Zorua - samiczka! Możesz ją złapać w balla. - orzekłam, a uradowany chłopiec przytulił swoją nową podopieczną. Był to piękny widok - trener i jego pokemon. Bądź co bądź chłopczyk stuknął malucha kulą. - Dzięki. Dobrze zaopiekuję się małą. - i wyszedł.
Ja zaś zauważyłam, że ma praca dobiega końca. Pobawiłam się jeszcze trochę z pokemonami do adopcji i przyszła siostra. Zapłaciła mi ___, a ja podziękowałam i wyszłam.

Mizu - 2012-01-19 13:43:02

Kolejny dzień w pracy... Tym razem prace miałam rozpocząć z samego rana. Wcześniej przychodziłam do PC w wieczornych godzinach, gdyż wtedy siostra szła na swe spotkania. Tym razem miałam jej pomagać... W każdym razie ową noc spędziłam właśnie w centrum. Obudziwszy się uporządkowałam w całym pokoju, umyłam się i ubrałam, po czym zamknęłam pokój na klucz i zeszłam po schodach do siostry. Oddałam jej kluczyki.
- Dzień dobry! Dziękuję za pokój, siostro Joy! Posprzątałam w nim, więc jest już gotowy na ugoszczenie nowego trenera. Więc co mogę dzisiaj robić? - zapytałam uprzejmie.
- Dzień dobry, Shiny. Hmm... Może na początek pomożesz mojej partnerce w robieniu śniadania dla gości? - zaproponowała.
- Jasne, nie ma problemu. - odpowiedziałam. - Gdzie jest stołówka? - siostra Joy wskazała mi na wielkie drzwi w głównym pomieszczeniu centrum. O dziwo wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi. Bądź co bądź spokojnym krokiem ruszyłam do nich i otworzyłam je. Na sali było baaardzo dużo ludzi oczekujących na jedzonko. Poszłam więc do kuchni. Zobaczyłam tam dziewczynę; mniej więcej 20 lat, szczupła, wysoka brunetka. Ubrana była w jakiś niebieski t-shirt z jakimiś napisami oraz zwykłe, dżinsowe spodnie. Ponadto miała na sobie fartuch w kwiatki.
- Więc pewnie ty jesteś Shiny, zgadza się? - spytała miło.
- Tak. To ja. - odpowiedziałam, po czym wyjęłam z torby balla z Ośkiem. Wypuściłam go. - Ja i Oshawott mamy pomagać ci w kuchni. Więc co mam robić? - spytałam uprzejmie.
- Hmm... Może zrobisz kanapki? Potrzebujemy kanapek z serem, szynką i pasztetem. Tu leży chleb, tu składniki. - odpowiedziała. - Tak w ogóle mów mi Abby.
- Dobrze, Abby! - z uśmiechem podeszłam do miejsca pracy. - Hej, Mino, ja będę kroić chleb, a ty posmarujesz go masłem. Poradzisz sobie? Osiek kiwnął głową na tak i wziął w łapki nożyk. Zaczęliśmy pracę. Podczas gdy my zajmowaliśmy się kanapkami, Abby robiła naleśniki. @_@ Wyglądały na prawdę smakowicie! W każdym razie gdy pieczywo zostało pokrojone i posmarowane masłem, podzieliliśmy je na 3 części. Na pierwszą z nich Osiek nakładał pokrojone już plasterki szynki, drugą smarowałam pasztetem, zaś 3 zajął się mój Sandile, którego także zagoniłam do roboty. ^ ^
- No, chłopaki! Dobrze nam poszło. To... Abby, już wszystko? - spytałam młodej kucharki. Ta opowiedziała, że tak i poczęstowała mnie kilkoma naleśnikami.
- Ty też na pewno jesteś głodna, więc jedz śmiało. - rzekła z uśmiechem, na co ja podziękowałam i wzięłam się za pałaszowanie pysznych naleśników(?!). - A, a tu karma dla pokemonów wodnych oraz ziemnych. Na pewno posmakuje twoim stworkom. - położyła przy mych pokemonach dwie, żółte miski pełne chrupków. Mino i Kovu zaczęły delektować się pysznościami. No nic, po posiłku zdjęłam swój fartuch i poszłam do siostry Joy. Ta dała mi krótką listę rzeczy. Na początek ruszyłam do toalet... kurczę, znowu to samo. xd No nic: wzięłam mop, pościerałam podłogi, mydła nie musiałam zmieniać, bo pojemniczki jeszcze były pełne. Popsikałam pomieszczenie brisem [kurde, jak to się nazywa? XD]. Noo... czymś do dawania zapachu np. kurde rumiankowego. ^ ^ I tyle. Później poszłam do sali medycznej, gdzie czekała na mnie siostra Joy trzymająca dwa pokemony: Minuna i Plusle'a.
- Zajmiesz się nimi? Musisz podać im te lekarstwa. - podała mi 2 syropy i paczkę tabletek. - Po łyżce na jednego i po jednej tabletce. Ja zajmę się resztą klientów.
Na początek położyłam na stoliku Plusle'a. Wygląda na to, że miał gorączkę. Był senny i miał katar. Co jakiś czas pokasływał. Wzięłam więc syrop, nalałam go na łyżkę i podałam. To samo zrobiłam z drugim syropem. Dałam mu także tabletkę, a ten ją połknął i popił szklanką wody. Tak samo zajęłam się Minunem. Położyłam je do łóżeczek, by odpoczęły. Wyglądało na to, że czuły się o niebo lepiej. Szybko usnęły.
Kolejnym zadaniem było posprzątanie, odkurzenie etc. Na koniec siostra rzekła:
- Dobrze się spisałaś. Możesz teraz posprzątać po gościach w stołówce i to koniec twojej dzisiejszej roboty.
Skinęłam głową i poszłam do stołówki. Posprzątałam wszystkie okruchy zmiotką, później zmyłam podłogę mopem. Na sam koniec pozakładałam krzesła na stoliki. Trochę się przy tym zmęczyłam... ale na szczęście to był koniec roboty. Otrzymałam pensję i pożegnałam się z siostrą.

Johnny - 2012-01-19 22:19:16

Wszedłem do budynku przychodni i zacząłem od rozmowy z Evą-Witam, ja tu w sprawie pracy.Znajdzie się jakieś zajęcie dla mnie?-na to kobieta odpowiedziała-Tak, oczywiście.Niech pomyślę co masz do zrobienia.To tak: zacznij od wyszorowania podłóg na wszystkich piętrach, później rozpakuj nowe leki i poustawiaj je w kolejności alfabetycznej na półkach.Możesz też opróżnić kosze na wszystkich piętrach, a na koniec poukładaj wszystkie papiery, które mam na biurku.No to zaczynaj, bo trochę ci to zajmie-tak jak powiedziała Eva zacząłem od wyszorowania podłóg.Wyciągnąłem mop i wiadro ze składzika, potem nalałem wody do wiadra i zacząłem szorować.Po kolei szorowałem wszystkie piętra zaczynając od ostatniego.Myłem podłogi we wszystkich salach na wszystkich piętrach.Wyciskałem z siebie siódme poty ,a kiedy już skończyłem szorowanie na parterze miałem wrażenie ,że ręce mi zaraz odpadną.Po kilku godzinach szorowania odniosłem mop i wiadro do schowka i wziąłem się za kolejne zadanie.Kiedy znalazłem nowe leki odpakowałem wszystkie i zacząłem je ustawiać tak jak kazała Eva w kolejności alfabetycznej.Nie zajęło mi to dużo czasu ponieważ było mało leków ,a kiedy najcięższe zadania miałem za sobą wziąłem się za opróżnianie koszów.Ucieszony z wykonanych zadań wróciłem do biura Evy i posegregowałem wszystkie papiery i poukładałem je na ich miejsca.Kiedy wykonałem wszystkie moje zadania wróciłem do Evy po wynagrodzenie za całą moją pracę, a kiedy je otrzymałem wróciłem do domu.

Breeze - 2012-01-20 15:06:55

Yuki 130 zł.

Gen - 2012-01-23 11:40:58

Pewnego słonecznego dnia dziewczyna o imieniu Gen przyszła pracowac do przychodzi gdyż bankrutuje. - Więc to tu - Powiedziała po czym spojrzała na ulotkę. Pisze tam kiedy o id, ktorej do, której się pracuje.  Wchodzi do przychodzi  i od razu wita ją siostra Joy, ktora ma dla niej strój? - Czy to konieczne? - Spytała nie dość szczęśliwa bo nie lubiła się przebierać. Włożyła strój i zaczęła od mycia podłóg. Wzięła takie coś zarąbiste do pastowania i mycia i szorowała. Po chwili zauwazyła, że mop jej się zepsuł wiec poszła po ścierkę. Zajęło jej to około jedna godzinę - Śpiesz się zaraz beda klienci - Powiedziała do niej siostra Joy. Dziewczyna następnie umyła okna. Szybko i sprawnie. Nagle zauważyła, że stoi tam zakużona figurka. Wyjęła ją i otarła. Okazało się, że ta figurka jest w kształcie Audino. Strażnika tego pięknego miejsca. - Ona jest taka śliczna. Aa! Siostro Joy! Mogę to postawić na stoliku ? - Spytała się - A oczywiście - Odpowiedziała jej, a potem Gen postawiła. Nie musiała już myc, ani pastowac. Zaczęła ścierać kurze.  Kiedy skończyła zobaczyła gablotkę z książakmi z tym jak sie leczy pokemon. Poukładała je kolorami bo uważała, że tak bedzie ładniej i weselej. Po jakims czasie dobiegała godzina otwarcia.Dziewczyna  zaczęła przyjmowac chore pokemony. Podeszedł do niej pierwszy trener z chorym Shaymin'em. Dziewczyna go wzięła lecz nie wiedziała jak czrobić zeby przestał kaszleć i czy to nie jest czasami objawa jakiegos chorupska. Przypomniała jej się gablotka z ksiązkami o leczeniu. Szybko tam pobiegła lecz gdyz były poustawiane kolorami a nie od A-Z było jej cięzko. Szuakała szybko vi siostra Joy jej przy tym pomogła. Po nie długim czasie znalazła. -Weź Burn heal i spryskaj nim pokemona - Tak pisało w książce. Dziewczyna szybko tak zrobiła. Pokemonowi po wioli przechodził kaszel lecz zaczął płonąc - Głupia ja! To nie to! - Szybko wzięła jeszcze jeden Burn Heal żeby ugasic pożar. Pokemon cały i zsdrowy wróxcił do trenera. Potem Gen szło lepiej lecz czasami miewała wypadki - Gen skocz do sklepu skończyły nam się leki - Powiedziała do niej siostra Joy. Dziewczyja ubrała sie w swoje codziennie ciuchy bo wtedy jest jjej wygodniej biec. Poprwaił beret na głowie i zaczęła biec ile sił w nogach w końcu pokemony cierpia i czekaja na nią razem z lekami. Kiedy dobiegła zauważyła, że Poke Martek jest zamknięty - Kurde -Powiedziała smaa do siebie i pobiegła do sasiegniego miasta. Był tam otwarty lecz nie było wszystkich leków., Kupiła każdego po 5. Wiedziała, że najbardziej potrzebne jest revive lecz tam tego nie było. Zaczęła szukac prosic o ten cos innych i w końcu po 1 dostała. Pobiegła ile sił w nogach do PC lecz było prawie za późno! Prawie! Dała Revive Pikachu i on ożył Yay c:. Dziewczyna po cieeszkim dniu wróciła do domu.

Gen - 2012-01-24 16:57:10

Dziewczyna przyszła do przychodzi drugiego dnia. Oczywiście takie sobie sprzątała i potem myła okna no ogólnie sprzątała. Nadeszła godzinma otwarcie. Dziewczyna od razu wzięła sie do roboty - Czy pani może mi pomóc z nim? - Powiedział do niej mały chłopiec z Piplupem, który miał przebitą płetwe nożem - Uh.. to wygląd poważnie ale. Postaram się - Dziewczyna wzięła pokemon i od razu pobiegła do gablotki gdzie zeszłego dnia układała kolorami ksiązki. Wzięła jak operowac ranne ptaszki lecz niczego nie znalazł - Cholera -Mówiła sama do siebie i szukała. W pewnym momencie znalazła odpowiednią książkę - Super! - Powiedziała sama do siebie i pobiegła do rannego ptaszka. Postępowała zgodnie z regulaminem książki

Kod:

NAJPIERW POSMARUJ SPECIALNYM MAZIDŁEM ZWANYM SPIRYTUS ŁAPEK

Szukała dośc długo spirytusa lecz znalazła. Wzięła wate i zaczęła tak no nie okładać tylko smarować.
-Co dalej?

Kod:

WYCĄGNIJ POWOLI PATYK I SZYBKO WEX IGŁY I NICI DO ZASZYWANIA

Dzieewczyna starala się wyciągac powoli i trochę jej to wychodziło lecz kiedy wyci8ągnęła mały pokemon zaczął mocno krzyczec. Dziewczyna uśpiła go specialnym gazem. Przygotowała igły i nici i zaczęła czytac kolejny krok

Kod:

ZASZYJ RANĘ

Jak pisało tak dziewczyna zrobiła. To było dośc ryzykowane bo ona za bardzo nie umiała nic szyć lecz operacja skończyła się sukcesem. Dziewczyna zdyszana wróciła do domu


PS: NIE CZEPIAC SIE MEDOTY OPERACJI XDDD

Ares - 2012-01-25 14:07:13

5 (chyba)DZIEŃ W PRZYCHODNI!
Dziś wstało dość wcześnie jak na mnie, by zarobić trochę kasy na TM dla Treecko, ponieważ mam zmierzyć się ze Snivy Yuki która zna z 10 ataków @.@. Nie gadając o mnie, a nie, to przecież cała przygoda jest o mnie xD. Idę sobie przez lasy, góry, które okazują być się parkami i budynkami. Idę także przez rzeki i dróżki polne, które okazują się być kałużami i ulicami. A ja, mały pionek w długiej grze, szedłem tylko bez przerwy, lekko zanudzony. Dręczyło mnie pytanie, że znaleźli kogoś na moje miejsce w tej gigantycznej Przychodni. Pamiętałem , że było tam dużo półek z lekami, dużo chorych pokemonów i malutki schowek, moje ulubione miejsce w tym budynku. Stanąłem przed tym budynkiem i popchnąłem lekko drzwi. W środy był straszny tłok, aż jedna osoba! No licząc mnie to aż 2! Jezu, jaki tłok! Ledwo, przecisnąłem się do swojej szafki, gdzie jak zwykle była kartka z moją robotą.

Kod:

Siema, Jak ci tam! Jesteś tu sporo czasu, więc dostaniesz sporo pracy, aż 1! Żartuję, nie wiem sam ile ci jej zadałem xDD
1. Umyć okna
2. Nakarmić pokemony
3. Nakarmić dziecko @.@
4. Zrobić pokebloki
5. Sprawdzić maszyny
6. Pomóc klientom
7. Poszukać w lesie chorych pokemonów.

Było tego sporo. Wśród tych 7 prac było jeszcze dokonać operacji serca dla Dragonite xD. Dobra, poszedłem do mojego kochanego schowka i wziąłem sprzęt do mycia okien. Szum, szum i okna umyte. Poszło jakoś szybko, za szybko O.o. Teraz wróciłem do schowka po karmę dla pokemonów. Był to wielki worek i ledwo go dźwigałem, a pokemon w przychodni był tylko jeden. Zrobiłem minę -.- i odłożyłem karmę do schowka. Oczywiście wpierw nakarmiłem pokemona D: Teraz trza było nakarmić te dziecko które siedziało w Przychodni od roku i nie miało zamiaru stąd wyjść.Wziąłem butelkę i nakarmiłem nią te 2 letnie dziecko. Pokebloki robiłem tak: wsadziłem niezliczoną ilość pomieszanych jagód i włączałem mikser, a potem już go nie wyłańćzałem :D Tak się nauczą nie dawać mi tyle pracy. Posprawdzałem maszyny i pomogłem nikomu, ponieważ nikogo już nie było @,@. W lesie pustki, pokemony chyba uciekły, normalnie miasto duchów! Teraz operacja Dragonite ... przełknąłem ślinkę i zacząłem.
Najpierw wyjąłem serce i rozkroiłem je na osiem kawałków, potem zkleiłem je razem wsadzając tam lek na ból serca i wsadziłem je z powrotem. Dziwna ta operacja, ale zadziałała. Potem zmęczony poszedłem do domu. KONIEC :D

Gen - 2012-01-25 15:14:56

Dziewczyna przyszła 3 dzien z kolei. Zaczęła jak zawsze nudnie myć podłogi i okna. Ścierac kurze i inne takie sprawy. Kiedy już to zrobiła i było kilka godzin do otwarcia co było bardzo dziwne podeszła do niej siostra Joy
-Gen mam do cb prośbę. Dzisiaj przyjdzie nowa nauczysz ją wszystkiego? - Dziewczyna była dośc zdziwiona lecz odpowiedziała usmiechając się
-Tak oczywiście -  Po chwili przybyła nowa. Dziewczyna do niej podeszła i powiedziała
-Witaj jestem Gen. Będe cię tu skzolic zostało jeszcze kilka godzin więc raczej się wybrobimy. Na początek załóż strój siostry Joy - Powiedziała do dziewczyna, ktopra nazywała się Noto Kanazawa. Po chwili Noto przyszła obrana. Poprawiła kokardę i powiedziała
-Co dalej?
Gen była zaskoczona ejj zapałem
-Teraz pokaze ci wszystkie podręczniki - Powiedziała po czym podeszła do półki z ksiązki - Tutaj są wszystkie książki pooukłądane kolorami powinnaś sobie poradzić w ciężkich chwilach - Następnie szybko pobiegła do półki z lekami - Tutaj są wszystkie leki powinnaś się nie gubić. O zaczekaj teraz otwieramy. Popatrz jak pracuje i wtedy ty spróbuj - Dziewczyna powiedziała i zmieniła znak z Close na Open. Po chwili przyszedł pierwszy chłopak z Emolgą, która miała złamaną łapkę
-Jej trudno..... - Powiedziała patrząc na Emolge wzięła ją szybko położyła i powiedziała do NOTO - Szybko podaj mi nóż i zakryj, żeby nikt nie widział - Powiedziała i była opercaja. Teraz wszystko zależało od niej czy Emolga da rade przeżyć. Emośka przezyła i miała rękę w gipsie operacja powidła sie- Wródź do nas po miesiącu ściągniemy gips i zobaczymy jak będzie dalej - Powiedziała wesoło i popatrzała na dziewczynę - Teraz twojakolejan - Nato podszedła do okienka i se starała lecz nie umiała spryskac pokemon - Jejku - Gen zabrała jej ful heal i spryskała delikatnie. Po jakims czasie Nato zaczęło wychodzić i wróciła do domu razem z Gen

Ares - 2012-01-25 16:03:06

PRACA NR.6
Chłopak postanowił odwiedzić jeszcze raz Przychodnię w centrum miasta, by zarobić jeszcze więcej kasy. W końcu ma już jej trochę, ale postanowił zaadoptować jednego pokemona którym jest Absol, a do tego potrzebne jest mu jeszcze jakieś 200/300 zł, ponieważ chce także kupić TM. Stanął jak zwykle przed budynkiem i dokładnie go obserwował. Gwałtownym ruchem otworzył drzwi i jak zwykle znalazł kartkę z zadaniami.

Kod:

1. Pozamiataj
2. Pozmywaj podłogi
3. Daj jeść Chansey
4. Daj jeść wszystkim innym pokemonom
5. Opowiedz bajki chorym
6. Uśpij pokemony
Na dzisiaj tyle

Chłopak wstał i ruszył do schowka. Wyjął miotłę i zaczął zamiatać. Trwało to sporo czasu, gdyż budynek był duży. Gdy skończył rzucił miotłę do schowka i wyjął mop i zaczął wycierać nim podłogę. To też nie trwało krótko, lecz ten chłopak poradzi sobie ze wszystkim. Wrzucił gwałtownie mopa do schowka aż ten prawie się połamał i wyruszył na polowanie na Chansey. Nie było to trudne, gdyż siedziała przed telewizorem i oglądała mecz. Takie dziwne u nas w mieście są Chansey, tylko siedzą i oglądają mecze. Trza by było powiedzieć szefowi gdy wróci. Dał jej 1kg pop-cornu i wyszedł. Teraz poszedł w stronę kliniki i tam dał jeść innym pokemonom. Teraz poszedł na salę chirurgiczną i opowiedział bajki chorym. Wrócił do kliniki z pokemonami i zaczął im śpiewać kołysanki by zasnęły, cóż nie było to trudne gdyż pokemony były bardzo zmęczone. I tak skończył się jego dzień.
KONIEC :D

Brock - 2012-01-25 16:05:48

No i tak. Wraz ze swoim wiernym pokemonem dotarłem do przychodni. Gdy tylko byłem w budynku poczułem zapach leków i kilku innych rzeczy. Powoli doszedłem do recepcji i powiedziałem:
- Miałem zacząć tutaj pracować.
- O dobrze, że już jesteś. Ja jestem May. Pracuje tutaj od niedawna. Dobrze więc tak. Na początek zapiszę ci co masz zrobić.
Po chwili sięgnęła po karteczkę i zaczęła z dużą szybkością zapisywać na niej litery. Poczekałem chwilę, a po chwili miałem już w dłoni kartkę z kilkoma zadaniami.

  • Uporządkować akta chorych pokemonów w sekretariacie
  • Nakarmić pokemony które dopiero się wykluły z jajek i zawiadomić o tym trenerów.
  • Przenieść chorych pacjentów do sali dla chorych, a tych którzy przyszli na kontrolę pozostawić w poczekalni.

May w tym czasie założyła kurtkę i buty, a następnie bez słowa wyszła z Centrum Pokemon. Westchnąłem i zaorientowałem się, że Emolga bawi się z dziećmi. W pewnej chwili jedno z nich pociągnęło ją za ogon. Zamknąłem oczy, ponieważ wiedziałem co się teraz stanie. Elektryczna Wiewiórka użyła Pioruna i poraziła to dziecko, a następnie podbiegła do mnie i wskoczyła mi na ramię. Skierowałem się od razu do sekretariatu, a tam zobaczyłem całe biurko zawalone dokumentami z ostatnich kilku godzin. Emolga usiadła na parapecie i zaczęła zajadać karmę dla pokemonów którą znalazła. Ja tymczasem zająłem się porządkowaniem dokumentów. Ciekawe to było jednie przez pierwsze 10 minut, ponieważ potem było coraz gorzej.  Emolga podeszła do mnie i zaczęła wytykać błędy. Zacisnąłem zęby i pomyślałem jak czasem wspaniale byłoby ją czasem schować do PokeBalla. Odepchnałem od siebie tę myśl i już po następnym kwadransie skończyłem porządkowanie. Wyszedłem z sekretariatu i skierowałem się w stronę największego korytarza jaki był w Centrum Pokemon.  Po obu stronach znajdowały się małe łóżeczka dla pokemonów. Emolga z zaciekawieniem wpatrywała się w małe pokemony, ale niestety nie zobaczyła, żadnego pokemona ze swojego gatunku. Znalazłem specjalną karmę dla małych pokemonów i zacząłem karmić małe pokemony. To akurat poszło o wiele szybciej niż myślałem. Następnym punktem było zawiadomienie trenerów o tym, że mogą odebrać swoje pokemony. Akurat tak się złożyło, że w sali był mikrofon i głośnik i wszystko było słychać w całym Centrum. Zacząłem mówić do mikrofonu wszystkie nazwiska, a następnie z niechęcią wyjąłem kartkę z kieszeni. Miałem przenieść chore pokemony do sali chorych. Wróciłem do poczekalni i sprawdziłem stan każdego pokemona. Na oko 3/4 sali przyszło na kontrolę. Przeniosłem pacjentów tam gdzie trzeba było i wtedy zobaczyłem siostrę Joy która właśnie wróciła.
- O! Witaj Danielu! Spotkałam May i powiedziała mi, że zacząłeś pracować w Centrum Pokemon.
Rozejrzała się.
- Bardzo dobrze się spisałeś.
Po tych słowach dała mi zapłatę za pracę, a ja zadowolony wyszedłem z Centrum Pokemon.

Ares - 2012-01-25 18:02:09

230zł :3

Hik. - 2012-01-26 15:33:56

Ares dam Ci 240 zł. C: I się ciesz, przeleciałem tylko tak po tym wzrokiem.

Weda - 2012-01-26 16:22:10

Wchodząc do Przychodni podeszłam do Evy mówiąc. - Evo co mam zrobić? - Eva na to. - Możesz zacząć od posprzątania całego budynku.Łącznie ze strychem. - dziewczyna odparła. - Oczywiście!Już się zabieram do pracy. - po tych słowach zaczęłam sprzątać parter.Potem poszłam na pierwsze i drugie piętro.Na koniec poszłam na strych.On był najbardziej zabrudzony.Miałam wrażenie że nie sprzątano tam od kilku lat.No ale wreszcie posprzątałam.Po sprzątaniu byłam zadowolona z pracy więc podeszłam do Evy. - Sprzątanie skończone.Co dalej? - Ona na to - Dobrze więc teraz pomóż siostrze Joy wyleczyć chore pokemony. - dziewczyną słysząc że zobaczy nowe pokemony od razu podbiegła do siostry Joy.Obie zaczęły wykonywać swoją pracę.Weda robiła to wolniej ponieważ nigdy nie leczyła pokemonów.Było dużo szybciej.Wtedy siostra Joy kazała skierować się jej do apteki.Weda poszła zgodnie z prośbą.Widziała dużo klientów ale na początku zaczęła wszystko układać aby mogła się odnaleźć w tym wszystkim.Zeszło jej to długo ponieważ było dużo lekarstw i nie wiedziała gdzie co układać.Kiedy skończyła układać zaczęła obsługiwać klientów.Długo jej to zeszło ponieważ na początku musiała znaleźć dane lekarstwo.Kiedy skończyła akurat Eva weszła do apteki. - O świetnie więc siostra Joy kazała ci tu iść.No dobrze.Teraz podaj pokemonom karmę.Pamiętaj, karmy się różnią a każdy je inną ponieważ jest chory na inne choroby. - Dziewczyna była zmartwiona że każdy je inną ale to jej nie przeszkadzało.Myśląc o tym że może kupi nowym pokemonom Tm miała dużo zapału do pracy.Wpierw przeczytała tabliczkę jaka karma na jaką chorobę.Potem zaczęła podawać karmę.Kilka razy stawała żeby się zastanowić.Ale kiedy się już połapała szło jej to raz dwa.Pokemony były szczęśliwe że dostały jedzenie.Dziewczyna(chociaż jej o to nie proszono)chwilę pobawiła się z niektórymi pokemonami.Potem wiedząc że nie ma dużo czasu podeszła do Evy. - Coś jeszcze mam zrobić? - Eva - Hmm pozanoś pokemony po które przyszli trenerzy.Pamiętam, nie pomyl żadnego.A i to już ostanie zadanie. - Weda z ulgą przyjęła tą wiadomość.Wzięła wszystkie pokemony które były wypisane.Z niektórymi porozmawiała ale kiedy doszli do wyjścia zaczęła oddawać pokemony.Wtedy pobiegła do Evy. - Skończone! - Eva z uśmiechem powiedziała. - Świetnie!Oto twoja nagroda.A teraz ruszaj w drogę. - dziewczyna ucieszona przyjęła zapłatę i wyszła.

Ares - 2012-01-26 16:24:43

Hmm ... dostajesz 210zł :D

Samuel - 2012-01-26 20:14:38

Pod duży budynek z napisem "Przychodnia" przyszedł młodzian. Jego wizyta tu była w celu zarobienia pieniędzy. Po przejściu kilku schodów, pociągnął do siebie ciężkie drzwi wchodząc do środka. Będąc w środku poczuł ciepło, wynikające z różnicy temperatur. Szybko znalazł osobę poszukującą pracowników i zapytał co ma zrobić. Otrzymał listę na której było kilka punktów do zrobienia. Spojrzał na punkt pierwszy. W jego treści było napisane, że ma się udać piętro wyżej, i wydać już wyleczone pokemony ich trenerom. W kolejce czekało kilku trenerów, z odpowiednimi kwitami. Każdy po kolei dostawał swoje balle, bądź jeden ball, w zależności od liczby pokemonów. Z ostatnim miał więcej kłopotu bo musiał szukać wśród wielu balli, jednego balla, z Pichu.Po znalezieniu, oddał wszystkie cztery. Gdy trener zeszedł w dół i udał się do wyjścia, ten wyciągnął długopis i swoją listę, odznaczając na niej pierwszy punkt. Popatrzał na punkt drugi, na którym było wyraźnie napisane, że ma rozpakować i pochować sprzęt w sali numer 2. Myśląc że to będzie proste zadanie, szybko poszedł tam, kluczem który wcześniej otrzymał otworzył drzwi i wszedł do środka. Widząc dziesięć pudełek zaczął wypakowywać. Na pierwszy ogień poszło pudło na zapisem "Strzykawki". Strzykawki z pudła miał pochować do szuflady. Zachowywał szczególną ostrożność, gdyż były one z igłami. Gdy zapełnił 2 szuflady pudłem strzykawek, chwycił następne, z napisem"Okłady" w środku była woda utleniona, wata lecznicza i bandaże. Tego miejsce było w półce narożnikowej. Szybko się okazało że było tych pudełek nie jedno tylko cztery. Mając połowę roboty za sobą,zabrał się za następne. Na nim widniał napis "Prywatne". Po przeczytaniu, wolał go nie otwierać, dlatego położył obok. Sprawdził pozostałe cztery z napisem "Inne" były tam plastry różne płyny i sprzęt który trzeba było ułożyć w dwudrzwiowej szafce. Po zakończeniu znowu spojrzał na listę, i zobaczył przedostatnie zadanie. Chodziło w nim, aby zamknął wszystkie pomieszczenia, i odwiesił klucz do specjalnego pudełka. Zaczął od 3 piętra, gdzie były cztery gabinety. Po zamknięciu ich klucze schował do głębokiej kieszeni. Podobnie zrobił na pozostałych piętrach, i mając w kieszeni dużo kluczy szedł na dyżurkę by odwiesić je do pudła. Po odwieszeniu stu dwóch kluczy, spojrzał raz jeszcze na listę i zobaczył, zadanie, polegające na zgaszeniu świateł i zamknięciu budynku. Tak też uczynił po czym wyszedł, a następnego dnia przyszedł rozliczyć się z pracodawczynią.

Ares - 2012-01-26 20:16:11

Zarabiasz 240zł

Weda - 2012-02-01 09:12:32

Wchodząc do budynku przychodni podeszłam do Evy po pracę.Ona przyjęła mnie z uśmiechem.Wiedziałam co miałam robić więc od razu wzięłam się do pracy.Na początku zaczęłam myć podłogę i okna, przetarłam drzwi,opróżniłam kosze na śmieci.Zrobiłam to szybko aby było dużo klientów.Następnie przypomniałam sobie że jeszcze są inne piętra więc od razu tam poszłam.Na początku poszłam wymyć windę.Potem zjechałam na dół i myłam schody.Robiłam to dokładnie aby nikt się nie pośliznął.Potem poszłam na pierwsze piętro.Zaczęłam myć ławki aby było na czym siedzieć.Ławki były bardzo zakurzone.Następnie umyłam podłogę i okna.Okna myłam dokładnie z obydwu stron i tak aby nie zostały smugi.Potem dokładnie przetarłam drzwi.Wieszaki tez tam był to szybciutko je umyłam.Potem tak samo zrobiłam z kolejnymi piętrami.Zeszłam na dół.Tam za chwilę mieli dowieźć leki.Poszłam od razu znosić je do budynku.Czasami brałam dużo więc było ciężko.Następnie poukładałam leki i pomogłam siostrze Joy obsłużyć klientów.Z siostrą Joy poszłam wyleczyć pokemony.Było ich dużo.Ja podawałam leki a siostra Joy dawała je pokemonom.Następnie siostra Joy kazała przynieść parę pluszaków z magazynu.Przyniosłam je w ogromnym worku.Od razu się domyśliłam że trzeba dać je pokemonom więc to zrobiłam.Bardzo się cieszyły widząc mnie jak podaje im zabawki.Siostra Joy zaprowadziła mnie do rejestracji.Tam kazała ułożyć wszystko alfabetycznie.Zaczęłam układać papiery.Było to trudne ponieważ było ich bardzo dużo.Kiedy już skończyłam byłam bardzo zmęczona.Wtedy podeszłą do mnie Eva i powiedziała. - Świetnie się spisałaś.Należy ci się nagroda.Oto twoja zapłata. - wręczyła mi pieniądze.Potem ucieszona wyszłam z budynku trzymając moją nagrodę.

JEZUS - 2012-02-02 12:02:13

200zł


----------------
Jak mi się nudzi to odpisuję w "Mieście" zamiast chłopaków.

Incendia - 2012-02-02 14:16:03

Po raz kolejny przybyłam do przychodni. Byłam tu jakieś dwa tygodnie temu... Może trochę dawniej. Praca nie była idealna, ale lepsze to niż nic. Szczególnie gdy się klepie biedę... Od razu gdy weszłam do budynku ujrzałam kobietę z różowymi włosami niedbale związanymi w kok. Od razu rozpoznałam Siostrę Joy, mimo jej nowej fryzury. Znowu poczekalnia była pełna pacjentów. Tym razem każdemu dolegało coś innego. Wory pod oczami kobiety oraz jej co chwilowe ziewnięcia wskazywały na to, że jest bardzo zmęczona. Przepracowana. Zrozumiałam dlaczego potrzebowała pomocy.
-Wiem, wiem chłopcze. Treecko faktycznie jest w opłakanym stanie. Ale nic na to nie poradzę, prawie wszystkie sale są pozajmowane. Może znajdę dla niego jakieś łóżko by na razie odpoczywał, ale nie jestem w stanie mu  teraz pomóc. W kolejce po leczenie czekając jeszcze inne Pokemony które przyszły wcześniej...- Siostra mimo swojego zmęczenia dawała z siebie wszystko. Wzięła od zdenerwowanego nastolatka jego trawiastego Pokemona po czym zaniosła go do jakiejś sali. Nawet nie zwróciła na mnie uwagi. Znowu była zbyt zajęta.
-A mój Torchic? Czekam już od dawna!- Zbulwersowała się mała dziewczynka, na jej policzkach było widać zasychające łzy. Widać bardzo martwiła się o swojego Pokemona.
-Tak, wiem kochanie... Odpoczywa. Nie jest w aż tak złym stanie, poradzi sobie. Jak widzisz mam pilniejszych pacjentów.- Odpowiedziała kobieta jak najuprzejmiejszym tonem próbując uspokoić dziecko. Widząc, że zaraz znowu odejdzie do innego klienta szybko do niej podbiegłam.
-Dzień dobry, pamięta mnie pani? Przyszłam pomóc!- Powiedziałam ochoczym tonem.
-Ach tak, dobrze, że jesteś! Incendia prawda? Tak... Ostatnio dobrze się spisałaś. Myślę, że dasz radę.- Powiedziała zagadkowym tonem. Następnie wskazała mi na pewne drzwi. O ile dobrze pamiętałam prowadziły do składni zapasów.
-Poukładaj leki, i uzupełnij zapasy w salach operacyjnych. Muszę latać w tą i we w tą! Jak wszystko będę mieć gotowe z pewnością szybciej sobie poradzę!- Powiedziała z uśmiechem już kierując się w swoją stronę. Po drodze rzuciła mi fartuch.
-Zaczeka pani! Tylko tyle? I czemu tu aż takie tłumy?- Zapytałam zaciekawiona.
-Ach tak... Nie wiem. Czasami są takie okresy. A akurat żadna Siostra Joy nie jest w stanie do mnie przyjechać i mi pomóc. Dlatego mam problemy. Jestem tu sama z moimi Chansey, a one nie są w stanie wystarczająco mi pomóc. Nie mają takich możliwości.- Odpowiedziała spokojnie po czym wróciła do swojej pracy.
-Gdy skończysz zgłoś się do mnie. Dam ci nowe zadanie.- Dodała szybko. Przytaknęłam tylko i ruszyłam w stronę schowka. Widziałam porozrzucane leki... To dlatego miałam je poukładać. Otworzyłam puste pudła i wkładałam pojemniczki według zastosowania. Następnie włożyłam kilka kartonów na specjalną  taczkę. Wypuściłam Growlithe i zaczęłam pakować kolejne, pełne pudła na drugą przyczepkę. Następnie podwiązałam do niej Pokemona.
-Pomożesz mi, dobrze? Proszę Flamme, pociągnij... Tak pójdzie szybciej. Nie będę musiała chodzić dwa razy.- Powiedziałam. Growlithe zaszczekał na znak, że się zgadza i ciągnęliśmy tak od sali do sali układając w każdej potrzebne leki. Gdy wszystkie kartony były puste odstawiliśmy wszystko do schowka i poszliśmy do Siostry Joy.
-Już!- Zawołałam zadowolona. Kobieta akurat rozmawiała z kolejnym klientem który miał na rękach chorego Rattate. Nadal nie miała wystarczająco czasu.
-Na prawdę?! Tak szybko?! No dobrze... To może... Dałabyś radę... Popracować w recepcji? Uspokajaj tylko klientów, uzbrajaj ich w cierpliwość. Notuj dolegliwości pacjentów i oddawaj ich Chansey, one będą zanosić chore Pokemony do odpowiednich sal.- Powiedziała czekając na moją reakcje. Najwyraźniej bała się, że to za trudne zadanie. Ja uśmiechnęłam się. W końcu jakieś ciekawe zajęcie! Nie będę czuła się jakbym pracowała za najniższą możliwą pensje.
-Tak, już... Flamme mi pomógł. I chętnie popracujemy w recepcji. Myślę, że mój Growlithe może nawet pomóc Chansey.- Powiedziałam z uśmiechem i zasiadłam przed ladą. Przychodziło do mnie wielu chorych oraz kilka zbulwersowanych klientów wciąż składało skargi, że to tyle trwa. Wszyscy martwili się o swoje Pokemony. Ja tylko notowałam wszystko w odpowiednim notesie i oddawałam pacjentów w ręce moich małych pomocników. Z czasem tłumy zaczęły się zmniejszać, a skarg było coraz mniej. Pokemony zdrowe wracały do swoich trenerów. Wszystko dzięki naszej pomocy! Siostra miała przygotowane odpowiednie leki i nie musiała się zajmować dwoma rzeczami na raz. Moja praca w recepcji oszczędziła jej też nerwów i poczucia winy. Gdy nadszedł wieczór i wszystko się uspokoiło. Czułam się dumna, że pomogłam kobiecie i tym wszystkim chorym Pokemonom oraz ich zatroskanym właścicielom. Na koniec siostra podziękowała mi serdecznie i wypuściła do domu z odpowiednim wynagrodzeniem.

Kenichi - 2012-02-02 14:25:46

PRACA W PRZYCHODNI



Patrzę w portfel, a tam pustka. Trzeba iść popracować. Dzisiaj może uda mi się coś wysępić w przychodni. O ile dobrze pamiętam będę tu pracować już po raz drugi. Idę do centrum Pokemon i od razu podchodzę do Siostry Joy.
- Dzień dobry - powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem. - Mogę troszkę pomóc? - zapytałem z nadzieją w głosie.
Kobieta ucieszyła się najwyraźniej, ponieważ na jej twarzy wymalował się promienny uśmiech. Powiedziała mi, żebym na początek zmienił pościele w pokojach trenerów. Zgodziłem się i zacząłem od najwyższego piętra. Na samej górze oprócz składzików i łazienki znajdowały się trzy sypialnie.

http://niespodzianka.pl/presents/a4fc3508e80a95f08c5f42c66efc8a3e.gif


Ten pokój zapewne zajmowała jakaś młoda dziewczynka, która niedawno wyruszyła w podróż. Wymieniłem pościel z czerwonej na jasną różową, posprzątałem piach, który był na podłodze i poustawiałem miśki na półce.

http://img.obiektyturystyczne.pl/big,domki-letniskowe-nad-jeziorem-rozane,4d329b7f6c447a6704573d5c2aa33151.jpg


Drugi pokój należał do dwóch chłopaków i jednej dziewczyny. Wszyscy troje byli koordynatorami. Wysprzątełem każdemu łóżko i umyłem okna.

http://www.flis.nad-jeziorem.pl/domki_wnetrze.jpg


Ostatnia sypialnia na górze należała do mojego dawnego znajomego - Carla. Pomógł mi troszkę przy sprzątaniu i raz dwa się uwinęliśmy. Reszty pokoi na niższych piętrach opisywać już nie będę. W każdym wymieniłem pościele, wymyłem okna i posprzątałem podłogę. Następnym zajęcie było ugotowanie pierogów na obiad. Poszedłem do kuchni, wziąłem mąkę i inne potrzebne skłądniki, a potem lepiłem. Pierogi zrobiłem z owocami.

http://d.wiadomosci24.pl/g2/db/a5/95/29676_1180847772_9a75_d.jpeg?id=33675-1


Wszyscy, którzy jedli obiad podziękowali mi i pogratulowali. To koniec mojej pracy na dzisiaj. Teraz idę po wypłatę i dalej w podróż ;-)

Ares - 2012-02-02 15:06:14

Obydwaj 250

Panel - 2012-02-02 17:47:04

Wczesnym rankiem obudziłem się by pójść do mojej pracy w przychodni . Jak zwykle było wiele różnej i niełatwej pracy , ale mimo wszystko musiałem ją wykonać . Na sam początek pracy by dobrze rozpocząć pracę sprzątać całą przychodnie aby nie było w niej najmniejszego skażenia . Zacząłem sprzątać rzeczy zostawione w niewłaściwych miejsc tam gdzie powinny być np. książki z podłogi na półki na których są wszystkie książki . Później wziąłem miotełkę od kurzu i zacząłem wycierać kurze z wszystkich miejsc by nigdzie go nie było . Następnie wziąłem miotełkę i szczotkę i zacząłem sprzątać z podłogi piasek i inne takie podobne rzeczy . Po jakimś czasie gdy to skończyłem wziąłem zmywak i zacząłem wycierać błoto i inne zanieczyszczenia które nadal były na podłodze . Później wziąłem kawałek ręcznika papierowego oraz płyn do mycia szyb , luster oraz innych szkieł i zacząłem je myć aż w końcu zaczęły się błyszczeć z wielkiej czystości . Gdy myślałem że jest już po wszystkim i nie będę musiał już nic dziś robić okazało się że mam kolejne zadanie . To zadanie to witanie ludzi i przyprowadzanie ich to właściwych przydziałów . Osób było bardzo , ale to bardzo dużo więc zanim to skończyłem minęło dość sporo czasu . Po dniu pracy byłem nadzwyczajnie zmęczony ale było warto bo po pracy dostałem pieniądze i razem z moją wypłatą po długim dniu pracy wróciłem z powrotem do swojego domu .

Ares - 2012-02-02 18:53:07

120zł

KonuMaro - 2012-02-09 20:16:48

Konu stanął przed ogromnym budynkiem z napisem "Przychodnia" cały zdesperowany wszedłem do środka mówiąc -Dzień dobry ja w sprawie pracy-odrzekłem-no dobrze a więc może zaczniesz od umycia całego budynku
-oh chizas-pomyślałem i zabrałem się do roboty mycie podłogi zajęło mi 5h następnie pomyślałem o umyciu okien to zajęło mi jakieś 2.5h później posprzątałem klatki po pokemonach zajęło mi to z około 1h wtedy pomyślałem o pójściu do domu ale zlecono mi posprzątanie gabinetu Eve nie miałem wyboru i musiałem posprzątać padłem wręcz na podłogę cały ospały i wykończony po 6h obudziła mnie Eve i kazała iść do domu

Brock - 2012-02-16 16:54:19

Przybyłem wraz ze swoją starterką Emolgą do Centrum Pokemon by ponownie zarobić trochę pieniędzy. Gdy tylko wszedłem do środka zauważyłem rannego Bagona oraz Shiny Charizarda. Bagon leżał na małym łóżku w gabinecie profesor Juniper zaś Charizard był ulokowany na zapleczu, ponieważ tam było najwięcej miejsca dla niego. Przywitałem się z siostrą Joy która wyjaśniła mi całą sytuacje. Zespół Plazma ponownie zaatakował i tym razem zranił dwa pokemony które okazały się za słabe by dołączyć do ich grupy. Według tego co powiedziała Siostra Joy miałem zająć się Charizardem by płomień na jego ogonie nie zgasł. Emolga dobrze wiedziała jak polepszyć chociaż w małym stopniu humor ognistemu pokemonowi. Zaczęła się  do niego przytulać, aż po kilku minutach zasnęła przy jego ogonie. W tym samym czasie ja wypuściłem z PokeBalla Vulpix której kazałem utrzymywać ogień za pomocą swojego ognistego ruchu. Ognisty lisek od razu się tym zajął z uśmiechem. Na razie mogłem zrobić tylko to chociaż mógłbym też pójść po koce na strych. W końcu coś musiało się tam znaleźć skoro to było Centrum Pokemon. Poprosiłem Siostrę Joy by chwilę popilnowała pokemonów, a sam ruszyłem w stronę strychu. Minąłem kilku trenerów i Audino, aż dopadłem windy. Wcisnąłem przycisk i pojazd zjechał do mnie i już po kilku minutach byłem na strychu. Było to miejsce zapomnianie i zapewne mało osób tutaj sprzątało. Były tutaj różne maszyny, drabiny, lampki, wózki, a po chwili dostrzegłem w rogu przy małym okienku tekturowe pudełko z kilkoma kocami. Wziąłem ze sobą całe pudełko uważając by się nie rozpadło i powoli zniosłem na dół. Na dole zebrało się kilku lekarzy, siostra Joy oraz tłum gapiów. Okazało się, że atak Zespołu Plazma był na tyle poważny, że był konieczny zastrzyk czego pokemon bardzo się bał i trząsł się ze strachu ilekroć ktoś pokazywał mu chociaż kawałęk igły. rozłożyłem wszystkie koce na shiny pokemonie, a następnie poprosiłem by osoby stojące najbliżej się cofnęły. Wszyscy to zrobili. Wziąłem Bagona na ręce i powiedziałem do niego:
- Hej, Bagon nic ci nie będzie. To tylko mała igła. Obiecuje, że nie będzie bolało. Wiem, że tego nie chcesz, ale po tym poczujesz się o wiele lepiej.
Pokemon dopiero teraz przestał się trząść i płakać i posłusznie położył się na łóżku chwytając mnie za rękę. Już po chwili było po zabiegu i pokemon biegał po całym pomieszczeniu zadowolony. Tymczasem z pomocą moją i moich pokemonów płomień Charizarda z każdą chwilą się powiększał. Uśmiechnąłem się do siebie i odebrałem zapłatę za pracę. Schowałem pokemony do PokeBalli i wyszedłem z Centrum Pokemon mając nadzieje, że pokemon pod opieką Siostry Joy nic się nie stanie.

kacwol7 - 2012-03-01 16:08:19

Po długim czasie przyszedłem do przychodni.
Kiedy spojrzałem na wielką bramę mocno się zestresowałem,ale odważyłem się i wszedłem.
-Czy jest może Siostra Joy?-zapytałem się młodego pielęgniarza.
-Zaraz powiadomię Siostrę.-odpowiedział.
Powoli wraz z Audino wyszła zza ściany.
-Witaj czy jest coś co mogłabym dla ciebie zrobić?
-Tak szukam pracy.
-Dobrze.
-Na początek mógłbyś posprzątać sale a potem uporządkować dokumenty pacjentów.
Od razu zabrałem się do roboty.Praca nie była łatwa lecz nie narzekałem.Poznałem wielu ludzi i trenerów.
Kiedy minęło 6 godzin Siostra Joy powiedziała żebym pomógł jej przy przestawieniu jagód.
Dowiedziałem się o różnych rodzajach jagód i ziół.
Po chwili przybiegła Audino i zabrała mnie do Siostry Joy.Okazało się że pewien Patrat jest ciężko chory.
Miał gorączkę i ciężko oddychał.Siostra Joy poprosiła mnie żebym rozgniótł kilka Oran Berry i według przepisu zrobić specjalne lekarstwo dla pokemonów typu normalnego.Po podaniu lekarstwa Patrat poczuł się o wiele lepiej
-Jesteś głodny?
Patrat nieco nieśmiały kiwnął głową że tak więc podałem mu karmę dla pokemonów.
-Smakuje ci?-zapytałem.
-Proszę jedz ile tylko chcesz!
Kiedy trener zabrał Patrata sprzątnąłem salę i poszedłem do domu.

Achilles - 2012-03-01 17:57:17

Przydałoby się troszkę forsy. Więc najlepiej jest dzisiaj zarobić w Przychodni. Na pewno jest tu coś do zrobienia. W końcu Siostra Joy nie rozdwoi się, a chyba ktoś powinien zająć się chorymi Pokemonami. Prawda? Z taką właśnie myślą dzielnie kroczyłem w stronę Centrum. W dzisiejszej pracy Eliot mi nie pomoże. Cóż... ma fajrant. Ja niestety muszę się pomęczyć sam. Dobra, nie będę już tak narzekał. Po kilkunastu minutach marszu znalazłem się przed drzwiami do Przychodni. Popchnąłem je niepewnie i nieco leniwym krokiem wlazłem do środka. Fuj! Zapach szpitalny jest również tutaj. Nie cierpię tego zapaszku. Błe :-( Nabrałem do buzi świeżego powietrza i jakoś szedłem dalej w głąb budynku. Doszedłem do końca sali. Tutaj przy wielkim biurku stała Siostra Joy, a przy niej jej pomocnik Chansey http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/icons/pmd/113.png. Przesunąłem palcem po blacie w trochę niegrzeczny sposób i powiedziałem cicho: Dzień dobry. Chciałbym tu troszkę pomóc i przy okazji zarobić.[/img] Takk... nigdy nie owijam w bawełnę. Kobieta uśmiechnęła się lekko i gestem pokazała mi żebym poszedł za nią. Zaprowadziła mnie na korytarz, piętro 1.
[b]- Zgoda. Świetnie trafiłeś, ponieważ dzisiaj ktoś musi zaopiekować się malcami z poke-świetlicy. Trafiają tam młode dzieci Pokemonów, które zostały porzucone. Biedne istotki. Mam nadzieję, że coś im poczytasz albo opowiesz. W każdym razie świetlica znajduję się na końcu tego korytarza w ostatnich drzwiach na prawo. Powodzenia
- wytłumaczyła różowa panienka i wróciła na parter. Cóż, nie jestem zbyt dobrą niańką, ale czego się nie robi dla forsy. Smętnym krokiem skierowałem się w stronę wskazanych drzwi. Stojąc przed nimi chwyciłem leżącą na stoliku książeczkę dla dzieci pt. "Przygody dzielnego Tepiga" http://www.bera.com.pl/img/ksiazka.png. Dobra, wchodzę do środka. W pokoju było bardzo ciepło i kolorowo. Na ścianach wisiały jakieś rysunki, a z sufitu zwisały latawce i inne zabaweczki.
- Hej! Jestem Achilles, ale możecie mi  mówić Achi i przeczytam wam super bajkę o niezwyciężonym Tepig'u. Ok? - mam nadzieję, że maluchy dadzą się nabrać i uznają mnie za grzeczniutkiego chłopczyka. Tak też się stało. Wszystkie Poke-dzieci podeszły do mnie i usiadły w okręgu. Ja siedziałem pośrodku na czerwonym taboreciku. Były tu:
dwa Oshawott'y, jeden Pidgey, jedna Nidorin (dziewczynka), trzy słodziutkie Togepi i jedna Rattata. Niezła gromadka trzeba przyznać. Otworzyłem baśń i zacząłem czytać zdanie po zdaniu. [...] Trwało to godzinę, ponieważ w środku książki nagle wszystkie słodziaki zaczęły udawać dzielnego Tepiga. Biegały po całej sali i na wzajem uderzały się łapkami krzycząc przy tym "Precz panie Ciemności". No dobra. Jakoś wybrnąłem i o 13.00 wyszedłem z sali. Pobiegłem od razu na dół do Siostry Joy po wypłatę.

Panel - 2012-03-01 18:21:55

Po raz kolejny przyszedłem to mojej pracy w przychodni , a aby zarobić w niej trochę kasy musiałem zrobić kilka czynności . Na początku musiałem wyczyścić wszystkie okna oraz lustra w całej przechodni . By to zrobić musiałem wsiąść płyn do mycia i papierowy ręcznik . Chodziłem po całej przechodni i wycierałem wszystkie szklane rzeczy . To nie trwało długo , ale też nie trwało krótko . Następnie musiałem wskazywać innym ludziom gdzie powinni pójść i ogólnie przydzielałem ich do przedziałów . Później musiałem wyrzucić śmieci . Worów ze śmieciami była wieeeeeelka sterta więc musiałem robić wiele okrążeń od śmietnika do przychodni . Do nie trwało zbyt krótko . Moim kolejnym zadaniem było powycierać kurze . Wziąłem miotełkę i zacząłem wycierać kurze ze wszystkich miejsc , a przy okazji zerwałem kilka pajęczyn . Następne z moich zadań to mycie podłogi więc wziąłem mój mop i zacząłem myć . Myłem i myłem w ważkich korytarzach i ścieżkach przechodni . Moje ostatnie dzisiejsze zadanie to Rozdanie kilku reklam o przychodni by wszyscy wiedzieli gdzie jest przychodnia i co w niej można robić . Po długim lecz dniu pracy dostałem uczciwe wynagrodzenie i z wieeeeeeeelkim uśmiechem wróciłem do domu zdążając prosto na godzinę 20:00 więc mimo to ku mojemu zdziwieniu ten dzień nie był aż tak długi jak mi się wydawało , po prostu dzień był bardzo męczący .

JEZUS - 2012-03-10 00:27:57

Konu - 50zł
Brock - 250zł
kcwol - 150zł
panel, Achilles - 250zł

Nancy - 2012-03-21 12:29:23

Wybrałam się do pracy w przychodni gdzie Eva objaśniła mi co i jak mam zrobić a więc na początek musiałam posprzątać salę przyjęć , poukładać  leki na półce ,opatrzyć pokemony , pozmywać okna i  sprzątnąć błoto z holu , odkurzyć dywan w głównym holu Od razu ochoczą zabrałam się do roboty . Na sam początek zajęłam się posprzątaniem sali przyjęć , była tam brudna podłoga oraz bałagan w szafkach . Umyłam najpierw podłogę ,która potem błyszczała się i była czysta , poczekałam aż wyschnie a potem zaczęłam  porządkować papiery i różne rzeczy w szafkach . Każdy dokument leżał uporządkowany w jednej szafce a inne rzeczy znajdowały się w drugiej , po skończonym zadania udałam się dalej do pomieszczenia gdzie były przechowywane leki . Były w strasznym nie ładzie , postanowiłam to zmienić i posegregowałam się tak , że każde lek należał do swojej grupy,np:.leki na truciznę , leki na paraliż i tak dalej i tak dalej . W końcu uszeregowałam je w odpowiednich szafkach .Następnym moim zadaniem było opatrzyć poobijane pokemony z pomocą lekarstw i bandaży , które zmieniłam zaraz po zażyciu leków prze stworki , były mi wdzięczne i wszystkie zgodnie zawiozłam do sali gdzie miały odpoczywać a sama potem poszłam pozmywać okna na całym parterze . Było ich dość dużo , więc nie traciłam czasu , wzięłam to co mi potrzebne i zabrałam się do pracy , dokładnie umyłam wszystkie okna a potem wypolerowałam . Były czyste i miały piękny połysk w końcu poszłam do holu aby sprzątnąć błoto z podłogi , wzięłam potrzebne rzeczy i sprzątnęłam błoto a przy okazji umyłam podłogę w całym holu i potem wzięłam odkurzacz aby odkurzyć piękny , kolorowy dywan , który był dość zakurzony i brudny , nie tracąc cennych chwil , szybko chwyciłam odkurzacz i odkurzyłam , potem udałam się po zapłatę .

Cappi - 2012-03-21 16:14:39

Nancy 250 zł ;3

Daria - 2012-03-22 20:29:52

Po raz pierwszy poszłam do pracy żeby coś zarobić - Witam wszystkich - Odfożyłam drzwi  na całą szerokość i powiedziałam - Chcę się zatrudnić - I poszłam do siorty Joy żeby się zatrudnić - Więc najpierw masz posprzątać przychodnie potem ułożyć leki umyć okna opatrzyć pokemony i pozmywać błoto z podłogi - I zabrałam się do pracy - Pichu pomuż mi i pichu wyszła z pokebola pichu pomożesz mi w przychodni - Pichu ! (Pomoge ci ) - I zabrałyśmy się do pracy praca była ciężka i długa  najpierw tak wyszorowałam podłogę że błyszczała jak nigdy potem ułożyłam leki na półkach i pomogłam siostrz Joy w opatrywaniu pokemonów i pomagałam przy jajkach pokemonów nawet widziałam jak pokemony się wykluwają potem umyłam okna w całym centrum pokemon że asz błyszczały jak nowe ależ to był długi dzień ja i moja pichu nosłownie tak byłyśmy zmęczone że asz nie mogłybyśmy wstać ale trzeba iść jeszcze po  wypłatę

Cappi - 2012-03-22 20:44:50

Proszę o lepszą ortografie , bo inaczej takie wpisy będą ignorowane. Na forum jest automatyczne wyszukiwanie błędów w czasie pisania, więc radze z tego skorzystać.
__________________________________________

za swoją pracę otrzymujesz 100 zł.

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-03 10:20:27

Dostałaś kopertę, a w kopercie............ 210 $ :D
Oczywiście już dodaję ^^

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-03 11:09:55

180zł

Samuel - 2012-05-03 11:43:09

Był słoneczny letni dzień, kiedy to zjawiłem się pod budynkiem z napisem "Przychodnia ".Wziąłem tylko jeden głęboki oddech i moje nogi przekroczyły próg budynku. Po wejściu skierowałem się w odpowiednie miejsce, zapukałem, a po otrzymaniu pozwolenia do wejścia, zjawiłem się w środku z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Witam, zjawiam się tu w sprawie ogłoszenia. Szukacie pracowników prawda? -zapytałem głosem wykazującym siły i chęci pracy.
-Tak się składa, że tak. Mamy pełne ręce roboty, i przyda nam się ktoś do pomocy-usłyszałem odpowiedź.
-Właśnie znaleźliście pracownika.-powiedziałem i czekałem na robotę od nowego szefa.
-Dobrze, tu masz listę zadań, wiem że trochę jest, ale ja mam pełne ręce roboty.-powiedziała dając mi kartkę przymocowaną do drewnianej podkładki. Była ona wyposażona w długopis do oznaczania zakończonych zadań. Po otrzymaniu zadań postanowiłem wyjść z pomieszczenia.
-Zobaczymy się jak skończę. Do zobaczenia.-powiedziałem na wychodnym.
Gdy wyszedłem i stałem już na korytarzu zobaczyłem na kartkę. Miała ona 4 zadania. Luzik...-pomyślałem. Pierwsze zadanie polegało na grzecznym wyproszeniu wszystkich trenerów i zamknięciu budynku do jutra do godziny 5:00. Tak też zrobiłem. Znalazłem w budynku sześciu trenerów. Grzecznie ich wyprosiłem. Zamknąłem trzy główne wejścia i odhaczyłem punkt. Następne z 4 zadań to zamknięcie małych pokemonów w kojcu. Było to proste, a dziesięć małych pokemonów znalazło się bardzo szybko w kojcu. Od razu mogłem odhaczyć punkt. Trzecie zadanie, to włączenie kamer i zabezpieczeń w całym budynku. Udałem się więc do dużego pokoju, było tak dość dużo przełączników od kamer, wszystkie skierowałem w dół, a na ekranach pokazał się obraz wszystkich pomieszczeń. Ostatnie z zadań, to ponowne sprawdzenie czy wszystko zrobiłem. Rozejrzałem się i sprawdziłem drzwi, następnie kojec i na końcu kamery.
- Dobra wszystko jest. -powiedziałem i zaszedłem do szefa po pieniążki za zadanie.

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-03 11:46:20

Otwierasz kopertę. Wyciągasz pieniądze i zaczynasz liczyć. Po chwili wyliczyłeś, że zarobiłeś 160zł.

Cappi - 2012-05-03 18:36:22

Otrzymujesz 180 zł.

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-03 20:11:36

Tym razem otrzymujesz 150zł.

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-03 20:41:40

Yuki napisał:

Wzieła do tego drabinę, około 10 puszek z farbą i duży pędzel, Pawniard we wszystkim jej pomagał, lecz ta praca i tak jej zajęła z 4 godziny.

Pawniard? :> Z tego co pamiętam kiedyś miałaś Pawniarda, teraz masz Absola. Czyżby ktoś kopiował swoje stare prace? :> W dodatku jeden z twoich postów tutaj został usunięty, bo nie ma twojego postu z pracą, a pod spodem Mod pisze Ci jaką dostałaś wypłatę. Zaczynam coś podejrzewać. :> Wytłumacz mi to to dostaniesz wypłatę xD

JEZUS - 2012-05-03 21:22:17

Co prawda to prawda. Agor bądź tak łaskaw dodać Yuki pieniądze za ostatni post. W sumie to nie wiem, czy to fair, ale niech będzie. Yukiś a ciebie proszę, żebyś następnym razem już nie kopiowała starych prac. Okey? ^^

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-03 21:25:33

No dobra... za to dostajesz 100zł bo oszukiwałaś co było na prawdę nie fair ;) Jeśli kolejnym razem się to powtórzy to lecisz do sądu za oszustwo. Żeby nie było i żebyś nie strzelała fochów (bo tego nie cierpię x.x) to powiem, że naprawdę Cię lubię, ale jako mod muszę być obiektywny >.<.

Kenichi - 2012-05-10 20:31:48

PRACA KEN'A W PRZYCHODNI NR. 3



Bardzo dawno nie pracowałem. Ogólnie cały czas się lenię. Mi to nie przeszkadza, ale kasa by się jakaś przydała. Postanowiłem pójść do przychodni. Czemu? Można tu dzisiaj pracować. Wolnym krokiem podreptałem w stronę czerwono-białego budynku. Otworzyłem drzwi, a następnie podszedłem do siostry Joy.

http://www.neothunder.wlb.vectranet.pl/mpokemon/images/b014.gif


- Dzień dobry pani - powiedziałem jak kultura nakazała.
- Witaj chłopcze - odpowiedziała różowo włosa kobieta.
- Chciałbym pomóc pani przy chorych Pokemonach. Mam sporo czasu i myślę, że się na coś przydam.
- To miło z twojej strony. Oczywiście, że możesz mi pomóc. Idź za moim pomocnikiem - pokazała ręką na Chansey'a. - On zaprowadzi cię na salę. Będziesz musiał sprawdzić, czy nie brakuje picia żadnemu rannemu stworkowi.

http://i10.photobucket.com/albums/a110/kingofanime/Art/Fairly%20Recent%20to%20New%20Art/chanseyf.png


Szliśmy długim fioletowym korytarzem. Kieszonkowy potwór szedł przede mną. Oglądałem się na boki i podziwiałem różne obrazy przedstawiające interesujące postacie. Na jednym z nich zauważyłem profesora Oak'a od którego dostałem Eliota. Czyżby ten staruszek był kiedyś tutaj? Nie zdążyłem dłużej nad tym pomyśleć, ponieważ nagle stuknąłem o plecy Chansey. Odskoczyłem odruchowo do tyłu i przeprosiłem. Okazało się, że właśnie weszliśmy na salę. Leżało tu wiele Pokemonów, których nigdy nie widziałem. Poznałem tylko Bulbasaura, Torchica i Weedle. Natomiast pojęcia nie miałem jak nazywa się dwójka wesołych istot. Jeden ubrany w czerwoną chustkę, a drugi na szyi zawiązany miał zielony szalik.

http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2012/097/0/d/buneary_and_pachirisu_by_emoberrystudios-d4vcxym.png


Zbliżyłem się niepewnie do śpiącego Torchica. Pomocnik siostry Joy odszedł korytarzem. Zapewne podreptał do swojej pani. Ja zostałem tu sam z pacjentami. Spojrzałem na pomarańczowe pisklę. Obok jego posłania była przyczepiona kartka, a na niej podane informacje: imię - Riko, opiekun - Gary Drabber, obrażenia - zatrucie jadem Beedrilla. Biedak musiał stoczyć straszną walkę. Nie chciałem go budzić, więc obszedłem łóżko. Na stoliku leżała pełna szklanka wody. Dołożyłem jeszcze dwie kromki sucharków. Może po przebudzeniu będzie miał na nie ochotę. Teraz wybrałem się z wizytą do siedzących na wspólnym posłaniu Bulbasaura i Weedle. Wyglądały na zdrowe, miały uśmiechy na twarzy, ale jeden z nich prawą łapkę "uwięzioną" miał w gipsie. Natomiast robak siedział tu z powodu złamanego kolca. Wydaje mi się, że szybko z tego wyjdą.
- Nie chcecie niczego do jedzenia, ani picia? - zapytałem stworki.
Odpowiedzią było pomachanie łebkami na "nie". Zrozumiałem ten gest i oddaliłem się spokojnie. Jeszcze tylko dwójka nieznanych Pokemonów. Trochę się zawahałem, ale w końcu podszedłem do dwóch stojących obok siebie łóżek. Na jednym była tabliczka: imię - Króliś, opiekun - Amy Watersoon, obrażenia - skutki uboczne paraliżu Pachirisu. Natomiast na drugiej widniał napis: imię - Strzałka, opiekun - Susan Watersoon, obrażenia - poobijanie przez Buneary'ego. Pierwsze na co wpadłem to wyobrażenie sobie dwóch młodych trenerek, które są siostrami. Chyba chciały sprawdzić umiejętności swoich starterów. Skończyło się to średnio dobrze. Położyłem na jednym ze stolików dwa kartoniki napoju oraz talerz z ciasteczkami.

http://przyprawiony.pl/img/icons/ciasteczka.pnghttp://fc49.deviantart.com/fs38/f/2008/340/d/a/FREE_chocolate_cookie_avatar_by_cremecake.gifhttp://www.margonem.pl/obrazki/itemy/eve/gora_paczkow.gif


Będzie im smakowało. Wygląda na to, że robota skończona. Wyszedłem z sali i poszedłem do recepcji.
- Już wszystko siostro Joy.
- Och, dziękuję Ci młodzieńcze.

Szamrecik - 2012-05-10 21:09:27

Przychodzę do przychodni bo to by zdobyć/zarobić troszeczkę pieniędzy które mi się przydadzą do kupowania różnych rzeczy potrzebnych do podróży pokemon . Moje pierwsze zadanie do wyrzucenie śmieci z przychodni . To było dość proste więc uporałem się z tym szybko i zręcznie . Następnie zadanie do zapisanie wszystkich  chorych pokemonów przebywających w przychodni były tam : zatruty Marril, uśpiony Meowth, oparzony Mightyena, osłabiony Rampardos i nieprzytomny Lilipup . Wszystkie zapisałem i schowałem do akt . Moje trzecie zadanie było średnie w wykonaniu . Musiałem umyć podłogę, ale w całej przychodni ! Potrwało to długo i się nieźle zmęczyłem, ale tak ogólnie nie było trudno je wykonać . Moje przedostatnie zadanko do odstawienie wszystkiego na miejsce na przykład : statuetkę z podłogi na półkę ze statuetkami . To krótko trwało i łatwo poszło . Ostatnie zadanie to obsłużenie ostatnich klientów i zamknięcie przychodni . Było jeszcze dość sporo osób to obsłużenia więc zanim wszyscy wyszli minęło trochę czasu . Jak już skończyłem pracować i zamknąłem przychodnie, byłem dumny z siebie że wykonałem dobrą pracę w ... pracy !

Mario - 2012-05-17 17:41:58

Daroi szedł przez miasto, lekko wymachując swoimi długimi, czarnymi włosami na boki. Gdy tak przechadzał się po ulicy, ujrzał na wystawie w sklepie nowy odtwarzacz muzyki. Jego cena była równa 2000$, więc szybko sięgnął po portfel. Sprawdził, ile mu zostanie, po zakupie lub ile mu brakuje. Okazało się, iż ma 1180$, czyli brakuje 820. Zaczął biec poprzez miasto, rozglądając się za ofertą pracy. Zatrzymał się przed budynkiem z wielkim pokeballem na "logu". Przeczytał ogłoszenie przyklejone na oknie:

Poszukiwany pracownik! Musi on być uczciwy i mieć zapał do pracy!

Od razu wbiegł do środka i się przedstawił.
- Dzień dobry! Nazywam się Daroi Moretsuna i pochodzę z Japonii. Umiem robić niemal wszystko. Na pewno będę umiał wykonywać wasze polecenia. - rzekł
- Dobrze, masz tu listę rzeczy do zrobienia - odpowiedziała mu Siostra Joy, wręczając do jego rąk listę rzeczy, które musi wykonać.
"A więc co jest pierwsze na liście? Ah... Odebranie pokemonów z II piętra i dostarczenie ich do właścicieli. No dobra, zabieramy się do roboty!" Pomyślał i ruszył wte pędy na II piętro. Pierwszym pokemonem był Totodile numer 215, należący do Hanate Tokirido. Kolejnym pokemonem była Ponyta numer 23, a jej właścicielem był John Adams. Ostatni, którego Daroi miał dzisiaj zabrać był Pikachu numer 453. Właścicielem był niejaki Richard Vission. Czarnowłosy chłopak zamknął wszystkie pokemony w pokeballe i wsiadł na skuter należący do przychodni. Wyjechał w miasto i podjechał pod pierwszy adres.
Ucieszona dziewczyna wzięła swojego Totodile'a i dała Daroiemu 25$, które miał zawieźć do przychodni. Tak samo zrobili John Adams i Richard Vission. Daroi szybko wrócił do przychodni i liczył na to, że doliczą mu kilka dolarów za to, iż tak szybko się uporał.
"Dobra, to co teraz? Cholera! Mam wymyć podłogę na całym I piętrze... Dobrze, że nie na parterze, bo tam jest tego najwięcej!" Myślał młodzieniec, po czym pognał z mopem w ręku na I piętro. Była to pracownia chemiczna, co oznacza, iż tam jest najwięcej sprzątania - to się rozumie samo przez się. Chemikalia porozlewane na podłodze itd. Doszło do tego, że Daroi musi jeszcze powycierać brudne blaty. Po godzinie ścierania różnych zielonych, niebieskich, żółtych i Bóg wie jakich jeszcze płynów, udało mu się wysprzątać całą pracownię.
"To chyba wszystko... o nie! Muszę teraz pomóc wywieszać nowy billboard!" Przypomniało się dla Daroiego i czym prędzej wszedł po drabinie na dach. Tam musiał pomagać dla robotników zawieszać nowy, ogromny, ozdobny pokeball z napisem "Przychodnia". Gdy już to zrobili, Daroi pobiegł po wypłatę do siostry Joy.

Cross - 2012-05-28 18:38:54

Wchodzę do budynku i szukam wzrokiem recepcji.Od razu gdy znalazłem podbiegłem do niej i spytałem:
-Dzień dobry- przywitałem się- jest dla mnie robota?
-Tak-odpowiedziała siostra Joy- proszę oto lista: -powiedziała i dała mi kartkę.   

Kod:

1.Umyj podłogi i okna.
2.Posprzątaj klatki po pokemonach.
3.Przenieś jajka Pokemonów.

-Dziękuje.-powiedziałem i pobiegłem po mop.
Umycie podłogi trochę mi zajęło. Po umyciu zaniosłem mop i inne rzeczy które użyłem do schowka.Od razu zabrałem ścierki i inne potrzebne rzeczy do mycia okien.
Znów trochę mi to zajęło. Ale dałem rade.
Poszedłem posprzątać klatki pokemonów. Gdy wszedłem do pokoju trochę tam śmierdziało.
Szybko posprzątałem bo nie mogłem dużej wytrzymać tego smrodu.
Pobiegłem do recepcji po jaja.
-O, już jesteś.
-Tak.
-Proszę oto jajka pokemonów.Zanieś je na trzecie piętro.
Wszystko poszło jak spłatka.
Byłem zadowolony z pracy.

Kyoraku - 2012-05-28 20:38:08

!-szy dzień Kyoraka w robocie :)

Przeszedłem spokojnie przez drzwi prowadzące do poczekalni.
-Halo! Jest tu ktoś!? Miałem przyjść w sprawie pracy! - powiedziałem głośno.
Zza rogu wyszła drobna dziewczyna z różowymi włosami spiętymi w dwa "kucyki". Miała na sobie fartuch pielęgniarski.
-Witaj! - powiedziała wesoło - Ja jestem siostra Joy, a ty pewnie jesteś Kyoraku?
-Ojciec miał rację, wszystkie są do siebie podobne - pomyślałem zerkając na zdjęcie ze zjazdu sióstr Joy.
-Tak - odrzekłem - Ja i moja Corsola jesteśmy gotowi do działania.
-To świetnie - powiedziała pielęgniarka - Przed chwilą mieliśmy pacjenta. Czy mógłbyś ułożyć narzędzia chirurgiczne do szuflad?
- Pewnie - powiedziałem bez namysłu.
Zadanie to okazało się trudniejsze niż myślałem. Każdy skalpel i każde nożyce miały swój własny numer i musiały być ułożone do właściwej szuflady. Dzięki Bogu Corsola pomogła mi to wszystko jakoś ogarnąć. Później przyszło kolejne zadanie: przygotowanie pokoi dla gości, którzy zatrzymają się w PokeCentrum na noc. Przyłożyłem się do tego nie tylko ze względu na to, że za moją pracę otrzymam zapłatę, lecz również dlatego, że sam będę spał w jednym z nich. Nareszcie otrzymałem naprawdę odpowiedzialne zadanie: kilkugodzinną opiekę nad porzuconym niedaleko lecznicy Pansearem. Dałem mu jeść, pić i położyłem go spać.
-Dobrze się dzisiaj spisałeś - powiedziała siostra Joy - Dzięki tobie uratowaliśmy kolejnego Pokemona w potrzebie.
-Bardzo się cieszę - powiedziałem spoglądając na małpkę - A jeśli chodzi o zapłatę...
-O nic się nie martw - powiedziała pielęgniarka - Gdy przyjdzie przełożona, zgłoś się do poczekalni. Tam będzie czekała na ciebie twoja dzisiejsza nagroda.
Skinąłem głową, po czym poszedłem do swojego pokoju.

KRÓLIK SZATANA - 2012-05-28 21:44:00

cross - 100zł
ky - 130zł

Kyoraku - 2012-05-31 16:43:01

Dziennik Kyoraka
Dzień 2

Siedziałem w wynajętym pokoju w PokeCentrum rozpoczynając pisanie dziennika. Sądzę, że to dobry pomysł, gdyż zachowane będą wspomnienia z całego czasu, gdy pracowałem w przychodni.
..................................................................................................................................................

http://static.flickr.com/134/317786576_ee0ef93855_o.jpg

Wstałem jak zwykle o 8:00. Ubrałem się i wyszedłem razem z Corrie na obchód. Siostra Joy powiedziała, że ostatnim razem dobrze się spisałem i będę dostawał od teraz poważniejsze zadania. Najpierw odwiedziliśmy Panseara, tak tak, tego samego, którego znaleziono niedaleko PokeCentrum i opieka nad którym była moją pierwszą poważniejszą pracą. Małpka w niczym nie przypominała już tamtego obolałego i zagubionego Pokemona. Już w momencie, gdy wszedłem do sali, Pansear zaczął skakać po łóżku i wskoczył mi na szyję. Położyłem go z powrotem na łóżko uważając, żeby nic mu nie zrobić. Co prawda Chansey zdjęła mu wczoraj z rąk szwy, ale jeszcze nie mógł zostać wypuszczony na wolność. Zresztą, czy on tego chciał? Tutaj ma wszystko, czego potrzebuje: jedzenie, picie, dach nad głową, przyjaciół...

http://fc06.deviantart.net/fs71/f/2011/260/d/e/pansear_by_evadredirts-d4a2wk7.png

Następnym pacjentem był Treecko. Odrobinę mnie to zdziwiło, gdy startera z trenerem wiąże większa więź niż z pozostałymi Pokemonami, a na wolności można je spotkać niezwykle rzadko. Miał zabandażowaną nogę, a na całym brzuchu był poparzony. Oznaczało to niewątpliwie walkę z ognistymi Pokemonami. Treecko był w zupełnie innym charakterze niż Pansear. Gdy zobaczył mnie w drzwiach, jedynie podniósł lekko głowę i smętnym głosem powiedział: "Tree...cko".
-Nie przeciążaj się - powiedziałem łagodnie po czym poprawiłem mu poduszkę i dałem jeść.
Wydawało mi się, że jego humor nieznacznie się polepszył, jednak kto wie.

http://fc04.deviantart.net/fs71/i/2011/071/d/7/treecko_by_kaitlynclinkscales-d3bipma.jpg

Ostatnim pacjentem z mojego oddziału był Abra. Jego rozległe poparzenia świadczą o tym, że miał jeszcze bardziej wymagającego przeciwnika niż Treecko. Bóg jedyny wie co by się stało, gdyby nie Teleportacja... . Był nieprzytomny, więc jedynie obłożyłem jego ciało lodem i zostawiłem w spokoju.

http://fc01.deviantart.net/fs70/i/2010/156/8/9/chibi_Abra_magnet_by_theartslave.jpg

-Kyoraku! - usłyszałem po wyjściu z sali psychicznego liska.
Spojrzałem w stronę drzwi. Stała w nich siostra Joy.
-Szybko Kyoraku, pomóż! - krzyknęła po czym wybiegła z powrotem na zewnątrz.
Razem z Corrie ruszyliśmy za nią. Okazało się, że w pobliżu kręcił się Darmanitan, który nie wiadomo dlaczego podpalał wszystko na swojej drodze.

http://fc09.deviantart.net/fs70/f/2010/163/0/a/Hihidaruma_by_Xous54.png

-Szybko Corrie! Użyj Akcji, aby odepchnąć Darmanitana od Centrum! - powiedziałem.
Corsola posłusznie wykonała polecenie. Ognisty stworek został odsunięty na odległość ok. 5m.
-Teraz! Wypędź go stąd za pomocą Bąbelków!
Corrie zbierała się już do użycia ruchu wodnych Pokemonów, gdy nagle została zaatakowana przez Darmanitana Ognistą Pięścią. Różowy stworek zatoczył się, ale nie padł.
-Użyj Utwardzenia! - krzyknąłem - A następnie biegnij z siostrą Joy do Centrum, żeby ewakuować pacjentów!
Corsola wykonała polecenie, ale nie było to konieczne, gdyż już po chwili z Darmanitana zaczęły wylatywać czerwone promienie. Spojrzałem na siebie i zauważyłem rannego Treecko, którym się dzisiaj zajmowałem. Używał Pochłaniania. Spojrzał na mnie porozumiewawczo.
-Teraz Corrie! Użyj Bąbelków! - powiedziałem.

http://fc01.deviantart.net/fs71/f/2011/185/2/9/corsola_by_alicechainb_rabbit-d3kyocl.png

Już po chwili Darmanitan padł jak długi zasypany dziesiątkami błękitnych kuleczek.


..............................................................................................................................................

Tak zakończył się mój drugi dzień w pracy

Cross - 2012-05-31 21:06:27

Przychodzę do przychodni i pytam się siostry Joy:
-Dzień dobry, co mam zrobić?
-Hej, odbierz pokemony z 2 piętra i zawieś do właścicieli.
-Ok-pobiegłem na 2 piętro i wszedłem do sali w której było 4 pokemony:
1.Turtwig
http://media.tumblr.com/tumblr_lqzbrey6BI1ql3cxz.gif
Pokemon był bardzo wesoły.
2.
http://cdn.bulbagarden.net/media/upload/thumb/6/68/443Gible.png/200px-443Gible.png
Dziwiłem się czego nie przegryzł klatki.
3.
http://pldh.net/media/dreamworld/391.png
4.
http://scratch.mit.edu/static/icons/buddy/534402_med.png?t=2010-05-29+10%3A47%3A36
Był strasznie poważny.

Zabrałem poki i pojechałem do pierwszego domu.
Był to dom Gible'a. Oddałem go jego trenerowi i pojechałem dalej.
Drugi dom to dom Riolu.
Przyjechałem i zapukałem do drzwi.
Otworzył je chłopak koło 12-nastki, Riolu stał się innym pokemonem.
Chłopak powiedział "Dzięki" i zamknął drzwi.
Następne mieszkanie to mieszkanie Turtwiga'a. Pokemon zaczął skakać z radości.
Od razu podbiegł po niego jego trener. Nic nie powiedział tylko poszedł do domu.
Ostanie na liście mieszkanie było domem Monferno.
Zabrał pokemona i nic nie powiedział.
Wróciłem odebrałem zapłatę i pojechałem do domu.

Emily - 2012-06-03 21:25:17

To, że dajecie dużo obrazków nie znaczy, że dużo napisaliście.
Kyoraku- 100 zł
crossmoto1- 60 zł

Koorin - 2012-06-06 11:47:58

Cóż. Był to mój pierwszy dzień w prawdziwej, poważnej pracy. Postanowiłem nie dać się zjeść w kaszy.
Do roboty przyszedłem punktualnie o 11:38. Miałem dwie minuty na przebranie się, co też uczyniłem. Moje zmysły były wyczulone na każdy ruch. podszedłem do siostry Joy i przedstawiłem się.
- Witaj, Koorin. Twoją pierwszą misją będzie obłaskawienie pewnego małego Piplupa, który trafił tu wprost ze schroniska. Wpadł przez przypadek do klatki Mightyhyeny... No, ale przynajmniej żyje. Musisz go pilnować podczas całego leczenia, gdyż maluch jest wystraszony i nikogo do siebie nie dopuszcza - Zrobiłem zdziwion minę. Piplupa ze schroniska? Małego Piplupa? Czyżby to był ten maluch, którego pilnowałem wraz z jego rodzeństwem? Nie, to niemożliwe. A może? W każdym razie poszedłem tam, dokąd mi kazała Siostra Joy.
Prawie natychmiast rozpoznałem maluszka. Wyglądał okropnie! Miał dużo ran po zebach, na szczęście niegroźnych. Podszedłem do niego powoli. Chyba mnie rozpoznał, bo od razu się przytulił. Cały drżał! Pogładziłem go po niezranionej głowie.
- Będzie dobrze, obiecuję. Zaopiekuję się tobą- powiedziałem cicho, sadzając go na kolanach. Siostra uśmiechnęła się
- O, znacie się? To bardzo ułatwi nam pracę - powiedziała, przygotowując bandaże i specjalne środki leczące.
Dziesięć minut później było już po wszystkim. Byłem szczęśliwy, że nie było poważniejszych obrażeń. Chyba zacząłem go lubić...
- Nie było tak źle - potwierdziła moje rozmyślanie Siostra Joy.
- Czy mogę jeszcze w czymś pomóc? - spytałem, patrząc na szczęśliwego malucha pętającego się koło mnie.
- Nie, to by było wszystko - uśmiechnęła się. Podziękowałem więc za wypłatę i wyszedłem.

KRÓLIK SZATANA - 2012-06-11 17:30:39

190

Ririsu - 2012-06-11 17:34:02

Młody chłopak, z włosami jarzącymi się w łunie porannego światła na ciemny blond, kierował się ku miejscu, którego jakże nienawidził, zawsze kojarzył mu się z narzędziami tortur pokroju igieł czy też pseudo medykamentami będącymi dziełem szatana – do przychodni. Początek podróży nie należy do najtańszych, trzeba było pokupować to i owo, przez co jego zasoby pieniężne lekko mówiąc – uleciały. Co prawda jeszcze wczorajszego dnia zajął swój czas pracą, jednak nie zmienia to faktu, iż kasy zbyt dużo mu nie przybyło, zaś czymś przecież musiał sfinansować swą podróż,nie? Żadnego sponsora niestety nie miał. Ririsu nigdy nie lubił się w pracach, był typem leniwca, który najchętniej leżałby całymi dniami na słońcu, oglądając twory na chmurach i czytając jakieś dobre książki fantasy. Chociaż niby był przyzwyczajony do ciężkiej pracy, to nigdy by nie pomyślał, że skończy na jakimś zadupiu, zajmując się konserwacją jakiegoś cholernego zabytku, który śmierdział tanim odkażaczem z lidla i chorobami. Nawet jego główny zawód egzorcysty mało dawał, ludzie tak bali się duchów, zjaw i demonów wszelkiej maści, że po prostu starali się o nich zapomnieć i dać temu spokój, przez co trudno było znaleźć jakieś ogłoszenie zwiastujące ciepły posiłek kolejnego wieczora. Bez rozmyśleń dalszych, a raczej ich ograniczenia lekkiego, chłopak ruszył przed siebie na spotkanie z nową rzeczywistością, nie łatwej pracy. Miał nadzieję, że przysłowie, iż żadna praca nie hańbi jest prawdziwe. W pamięci ułożył sobie, a raczej przypomniał jakie to zadania miał w dniu dzisiejszym wykonać. Mimowolnie zaczął szeptać sam do siebie:
- Więc tak, wpierw mam wyczyścić podłogę przy pomocy dziwnego urządzenia, który chyba nazywa się mopem, następnie umyć okna – na szczęście od wewnątrz, opróżnić kosze na śmieci i zająć się porzuconym, poturbowanym i chorym na ostre przeziębienie pokemonem, zwącym się Pichu. Tak, Pichu. Do tego szef tego gmachu nakazał mi po konserwacji powierzchni płaskich, zająć się wyruszeniem na drugi koniec miasta po leki, które nie zostały podobno dowieziono. No, po prostu ubaw po pachy, do tego muszę większość zrobić, nim przylecą tutaj chore na wszelkiej maści choroby tłumy. Cholera, nienawidzę być takim pseudo wolontariuszem. Zdecydowanie nienawidzę - szepczę spoglądając ku niebu, a raczej - ku szaremu, zaśmierdłemu dachowi, pokrytego pleśnią. Po chwili niedługiej ponownie kieruję swe kroki do biura ciecia, łapiąc za mop, jakieś gąbki i inne przyrządy tortur, których nie rozróżniam, po czym ruszam ku głównemu korytarzowi. Pierwsze co robię, to tak jak na kazały siły wyższe - myję i płukam narzędzia dokładnie, aby były po prostu nieskazitelnie czyste. Oczywiście przy pomocy lidlowskich chemikaliów. Dopiero wtedy idę umyć lustro kafelek na korytarzu, myjąc je skrzętnie, a raczej przesuwając bród pod ścianę, gdzie wszelkie nieczystości usuwam przy pomocy dziwnego odkurzacza. Następnie przy pomocy mopa, wody i kolejnych detergentów doczyszczam podłogę Po jakichś dwóch godzinach cały korytarz niemalże lśniła, zaś plecy od garbienia się bolą jak cholera. Nie czekając więc, aż mięśnie zesztywnieją kieruję swe kroki ku gabinetom lekarskich, gdzie wpierw opróżniam kosze, wrzucając odpadki do jednego, wielkiego pojemnika. Kolejnym krokiem, który wprowadzam w życie jest umycie okien, co zajęło mi kolejna dwie godziny i również nie było najsympatyczniejszym przeżyciem. Tymczasem ruszam na zaplecze, zachodząc o głowę po jaką cholerę tutaj przyszedłem. Zdecydowanie nie jestem typem osoby, która ciężko pracuje. O, nie. Kilka chwil później wychodzę z przychodni, z wielkim plecakiem narzuconym na ramię, kieruję szybkie, niemalże pospieszne kroki ku odległemu magazynowi leków, po kilka surowic na ukąszenie Ekansów, jakieś medykamenty o dźwięcznej nazwie hydroglicyzerycytydoza i inne trucizny, za które ludzie tak skrzętnie płacą. Chociaż chyba ów miejsce fundowane jest przez Poke NFZ, ale mniejsza i tak zawsze znajdą sposób na ograbienie biednych. Godzinę później dotarłem do ów miejsca prosząc o leki, a gdy torba stała się nieprzyjemnie ciężka, to ponownie pokierowałem swe kroki naprzód – tym razem jednak w przeciwną stronę, do przychodni. Opieka nad Pichu nie była trudna, ograniczała się jedynie do podania kilku leków na zbicie gorączki, podłączenie ów stworka do kroplówki, nakarmienie go i zapisania wyników prostych badań takich jak zmierzenie ciśnienia, na tabliczce wiszącej na łóżku. Już godzinę później znalazłem się na świeżym powietrzu, wdychając zapach nowo zarobionych pieniędzy...

KRÓLIK SZATANA - 2012-06-11 17:36:54

230

Koorin - 2012-06-15 10:36:34

Cóż, to już drugi raz, kiedy przychodzę do Centrum. Mam nadzieję, e spiszę się równie dobrze. Hm. Oby.
Tym razem siostra na mój widok uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż wcześniej. Chyba mnie polubiła. Tym razem skinięciem głowy wskazała mi drzwi. Wszedłem przez nie ostrożnie i zobaczyłem śpiącego Eevee. Był taki słodki! Nie wiedziałem jednak, co mam zrobić. Obok Eeveego leżała obróżka z adresem i imieniem. A więc pozostało mi czekać...
Gdy Eevee się obudził wziąłem go na ręce i uspokoiłem. Był bardzo przestraszony i miał niewielkie ślady ugryzień, jakby zaatakował go Growlithe. Natychmiast się tym zająłem. Wciąż uspokajając pokemona przemyłem ranki i obandażowałem łapkę. Potem wziąłem go na ręce i wyruszyliśmy w długą podróż.
Godzinę później byliśmy już koło domu trenera Eevee. Był taki szczęśliwy, że go odnalazł. A raczej że go przyniosłem. Cóż... byłem tak zmęczony, że tylko kiwnąłem głową i wziąłem od niego nagrodę. Byłem tak zmęczony, że od razu poszedłem do domu, ignorując kasę z centrum*
----
* - Czytaj: Ta kasa co mi ją dał trener Eevee to właśnie wynagrodzenie z Centrum ;)

KRÓLIK SZATANA - 2012-06-15 10:41:27

Trochem krótko i napisałeś "byłem tak zmęczony" w dwóch zdaniach obok siebie xD.

wypłata: 120.

Szakal - 2012-06-15 15:13:17

Młody człowiek, którego jak resztę dopada kryzys przyszedł dziś do swojej pracy jako nowa postać. Wczoraj dostałem pismo, udało mi się więc zakładając ubranie ruszyłem na pierwsze piętro z Eevee która chodzi ciągle przy moich nogach.
-Dzień dobry siostro, to ja Ging, wczoraj dostałem pismo że...-Nie skończyłem mówić gdy siostra powitała mnie pokazując plan. W moim planie pierwszą rzeczą była taka mała czcionka i napisane tam było Od teraz jako nowy członek tej owej grupki to zacznij dawać jedzonko pokemonom.-Rozczytałem kiwając głową do mojego psiaczunia. Dziś moja robota, więc ruszyłem do pokemonów i wraz z karmą od stołówki i tabletkami zaczynałem dawać moim pokemonom będącymi podopiecznymi mymi. Po kolei, czasem natknąłem się na trenera który miał pokemona już prawie wyleczonego albo na skraju energii bo pilnował swego towarzysza i partnera w życiu. Oczywiście nie jest to koniec, trzeba było jeszcze przelecieć ścierką szafki i potem moim nowym partnerem w pracy, czyli mopem zacząłem pracować i robić to wszystko. Do przodu, do tyłu i tak dalej, dalej i dalej... Chyba to było najnudniejsze ciągle robiłem to wolno i spokojnie a w oczach miałem wypłatę. Kasa, kasa, na turniej przyda się zakupić coś by dobrze walczyć a mój Eevee jest dość spokojnym pokemonem ale słabo doświadczonym w walce. Hmn... pomyślmy, nad typem normalnym ludzie z pokemonami walki i duchami mają przewagę, więc czas obmyślić sposób by udało się jej dobrze walczyć. Myśli moje o strategii spowodowały że zrobiłem to szybciej niż myślałem. Teraz ostania rzecz jaką zrobię, czyli zajęcie się poturbowanymi pokemonami. Chodzi o zakładanie opatrunków czy zdezynfekowanie tego a na koniec jagódka by było im lepiej. Napotkałem Plusle, który miał zranioną łapeczkę i ogon przez co gdy puściłem na niego kilka kropel wody utlenionej dostałem Elektrycznym Szokiem. Ych... Na szczęście z innymi rankami poszło lepiej i zdecydowałem dać im najlepszą jagodę- Oran Berry. Mały i niebieski przysmak dawał sobie przyjemny zapach i dał mu więcej siły. Potem minus, on był poparzony więc plaster i Lum berry, która niszczy każdy status i dało mu to dużo energii. Na koniec zostawiłem tam z nimi Eevee, lekko by ich pilnował a ja zdejmuję fartuch i oddaję siostrze Joe.
-Proszę, to wypłata.-Powiedziała podając mi kopertę. Wychodzę z drzwi, ale przypomniałem sobie o psiaczku. Zapukałem do okna w pokoju gdzie byli i otworzyła je używając Akcji na klamce i wyszła spokojnie do mnie. Teraz do domu, tam będzie dobrze i w końcu sklepy- strzeżcie się, nadchodzę.

Mizu - 2012-06-15 16:44:15

Wraz z małym towarzyszem - Mr. Piplupem przybyłam do przychodni. Troszkę się stresowałam, gdyż był to mój pierwszy dzień w pracy. Miałam zastępować siostrę Joy pod jej nieobecność, gdy ta pojechała na jakieś spotkanie. Bądź co bądź nie traktowałam tego jak pracę, a raczej jakieś nowe doświadczenie. Ponadto w centrum znajdują się różne bezpańskie pokemony - stwierdziłam, że fajnie będzie je czymś zbawić.
No nic; przenieśmy się pod centrum pokemon.
- Już, już. O to klucze do PC i tu lista rzeczy, które masz zrobić. Poradzić sobie, Mizuki? - zapytała siostra. Na to odpowiedziałam radośnie:
- Jasne, uwielbiam pokemony i dobrze zaopiekuje się centrum. Możesz być spokojna, siostro Joy!
Cóż, Joy odjechała samochodem, a ja otworzyłam drzwi do centrum. Przeczytałam po cichu listę zajęć. Pokiwałam głową, po czym położyłam Mina na ladzie, każąc mu krzyczeć, czy ktoś przyjdzie do PC. Sama wzięłam mop i wiadro z wodą. Zaczęłam czyścić podłogi: w łazience i w sali do leczenia pokemonów. Następnie wytarłam wszystkie kurze; w toalecie wlałam mydło w płynie do... pojemniczków na mydło i tyle. Za to w sali "medycznej" miałam trochę więcej pracy. Otarłam cały inkubator z kurzy, co trochę zajęło. Cała maszyna była ogromna! Ponadto ułożyłam w kolejności wg. PokeDexu wszystkie balle z pokemonami należącymi do trenerów. Najwidoczniej do siostry Joy przychodzi dużo trenerów, by oddać swe pokemony pod opiekę. W sumie nic dziwnego. W Stration City mieszka dużo ludzi, a wielu je po prostu mija po drodze. Zrobiłam jeszcze kilka prostych rzeczy, w stylu podlanie kwiatków i usłyszałam pisk Kaito (Piplup). Poszłam do niego. Zobaczyłam dwójkę trenerów; oboje nieśli w rękach dwa pokemony. Jeden z nich Snivy'ego, a drugi Pidove'a.
- Nasze pokemony zderzyły się mocnymi atakami i równocześnie padły. Co z nimi? - spytał zmartwiony dzieciak, trzymający ptaka.
Oceniłam stan malucha i stwierdziłam, że jest tylko troszkę poobijany. Ze Snivy'm było podobnie. Wzięłam oba stworki na ręce i zaniosłam do sali. Tam popsikałam pokemony potionami i dałam im różne lekarstwa. Wróciłam do chłopców i powiedziałam, by tę noc spędzili w centrum, gdyż maluchy muszą poleżeć przez noc. Piplup wygrzebał z szafki klucze do pokoju nr. 16 i dał je dzieciom. Co teraz... co teraz... zerknęłam na listę i pokiwałam głową.
- Kaito, idź posprzątaj w pokojach: 5, 9 i 12. Jesteś sprytny więc na pewno sobie poradzisz, jasne? Ja pójdę w tym czasie pobawić się z bezdomnymi pokemonami. Jak skończysz przyjdź do nas, oky?
Mino ucieszył się, że może pomóc i pobiegł w stronę pokoi. Ja zaś poszłam do ogrodu. Tam, obok, w niewielkim domku bawiły się razem różne pokemony.
- Heeeey, maluchy. Idziemy lepić bałwana? - wparowałam do nich, a ci choć mnie nie znali ucieszyli się z propozycji i wybiegli z pomieszczenia. Gdy zobaczyły, że śnieg pada zaczęły skakać z radości. Bawiłam się z nimi dobre 1,5h. Piplup oczywiście szybko do nas dołączył i wraz z nim i pokemonami do adopcji ulepiliśmy bardzo dużego bałwana! Zaprzyjaźniłam się z pokemonami, a w szczególności z pewnym Pichu, który nie odstępował mnie na krok i cały czas siedział mi na ramieniu. Lecz mój czas pracy upłynął. Przyjechała siostra Joy, spytała jak było, a ja z uśmiechem rzekłam:
- To świetna praca! Te maluchy wiedzą co to dobra zabawa... No, Pichu. Muszę lecieć. Na pewno znajdziesz dobrego trenera! Może w środę tu przyjdę to jeszcze się spotkamy? - pogłaskałam malca po głowie, a następnie odebrałam od Joy wypłatę...

~kiedyś tam wklejałam tą pracę, ale był reset kart i nie mam kasy za ten post.

Ririsu - 2012-06-15 22:01:29

„Kurde, po cholerę pracuję? No po cholerę? Jestem trenerem, do cholery jasnej! Powinienem zdobywać odznaki i tak zarabiać, ot co! A tutaj gnoję się w jakimś gmachu, którego nawet trudno nazwać szpitalem, robiąc swą pracę za psie pieniądze, ba, niegodne nawet kundla. No i chyba znowu przedawkowałem apap, bo robię się agresywny, no kuźwa...” - myślę, klnąc jak najęty, co jak co, ale zdarzają mi się dni, w których po prostu wstaję lewą nogą. No wybaczcie proszę, ale jak można zachować spokój, jeśli któryś dzień pod rząd kisi się w jakimś tureckim mieście idiotów, wykonując zawody kompletnie niepotrzebne dla mej osoby, dzięki jakiejś organizacji, której nazwy nawet nie pamiętam i pamiętać nie chcę.

Po raz ponowny, młody chłopak, mający niemalże mleko matki pod nosem, z włosami jarzącymi się w łunie porannego światła na ciemny blond, kierował się po raz kolejny w ostatnich dniach, ku miejscu, którego jakże nienawidził, zawsze kojarzył mu się z narzędziami tortur pokroju igieł czy też pseudo medykamentami będącymi dziełem szatana – do przychodni. Początek podróży nie należy do najtańszych, trzeba było pokupować to i owo, przez co jego zasoby pieniężne lekko mówiąc – uleciały. Co prawda jeszcze wczorajszego dnia zajął swój czas pracą, jednak nie zmienia to faktu, iż kasy zbyt dużo mu nie przybyło, zaś czymś przecież musiał sfinansować swą podróż,nie? Żadnego sponsora niestety nie miał i mieć nie chciał. Ririsu nigdy nie lubił się w pracach, był typem leniwca, który najchętniej leżałby całymi dniami na słońcu, oglądając twory na chmurach i czytając jakieś dobre książki fantasy. Chociaż niby był przyzwyczajony do ciężkiej pracy, to nigdy by nie pomyślał, że skończy na jakimś zadupiu, zajmując się konserwacją jakiegoś cholernego zabytku, który śmierdział tanim odkażaczem z lidla i chorobami. Nawet jego główny zawód egzorcysty mało dawał, ludzie tak bali się duchów, zjaw i demonów wszelkiej maści, że po prostu starali się o nich zapomnieć i dać temu spokój, przez co trudno było znaleźć jakieś ogłoszenie zwiastujące ciepły posiłek kolejnego wieczora. Bez rozmyśleń dalszych, a raczej ich ograniczenia lekkiego, chłopak ruszył przed siebie na spotkanie z nową rzeczywistością, nie łatwej pracy. Miał nadzieję, że przysłowie, iż żadna praca nie hańbi jest prawdziwe. W pamięci ułożył sobie, a raczej przypomniał jakie to zadania miał w dniu dzisiejszym wykonać. Mimowolnie wyjął z kieszeni, pogięty list o poszarpanych rogach, po czym spojrzał na jego treść, ledwie rozczytując koślawe, lekarskie pismo. Przy niektórych słowach był zmuszony nawet, do przeliterowania na głos poszczególnych słów. Tekst brzmiał tak:

Szanowny Panie Ririsu


Z chęcią wielką, zadowoleni Pana staraniami jesteśmy chętni do przyjęcia Pana po raz ponowny do jednodniowego terminu, trwającego dokładniej 7 godzin. Zarobki będą zależne od Pana wkładu w pracę i Pana umiejętności. Zadania, które ma Pan wykonać są następujące: umycie podłogi na korytarzu głównym, umycie okien w gabinetach lekarskich Doktora Mariusza […]. Z góry dziękujemy i prosimy o pozytywne rozpatrzenie naszej prośby o przyjęcie.

Albert Cokhan

Czytam spoglądając ku niebu, a raczej - ku szaremu, zaśmierdłemu dachowi, pokrytego pleśnią. Po chwili niedługiej ponownie kieruję swe kroki do biura ciecia, łapiąc za mop, jakieś gąbki i inne przyrządy tortur, których nie rozróżniam, po czym ruszam ku głównemu korytarzowi. Pierwsze co robię, to tak jak na kazały siły wyższe - myję i płukam narzędzia dokładnie, aby były po prostu nieskazitelnie czyste. Oczywiście przy pomocy lidlowskich chemikaliów. Dopiero wtedy idę umyć lustro kafelek na korytarzu, myjąc je skrzętnie, a raczej przesuwając bród pod ścianę, gdzie wszelkie nieczystości usuwam przy pomocy dziwnego odkurzacza. Następnie przy pomocy mopa, wody i kolejnych detergentów doczyszczam podłogę Po jakichś dwóch godzinach cały korytarz niemalże lśniła, zaś plecy od garbienia się bolą jak cholera. Nie czekając więc, aż mięśnie zesztywnieją kieruję swe kroki ku gabinetom lekarskich, gdzie wpierw opróżniam kosze, wrzucając odpadki do jednego, wielkiego pojemnika. Kolejnym krokiem, który wprowadzam w życie jest umycie okien, co zajęło mi kolejna dwie godziny i również nie było najsympatyczniejszym przeżyciem. Tymczasem ruszam na zaplecze, zachodząc o głowę po jaką cholerę tutaj przyszedłem. Zdecydowanie nie jestem typem osoby, która ciężko pracuje. O, nie. Kilka chwil później wychodzę z przychodni, z wielkim plecakiem narzuconym na ramię, kieruję szybkie, niemalże pospieszne kroki ku odległemu magazynowi leków, po kilka surowic na ukąszenie Ekansów, jakieś medykamenty o dźwięcznej nazwie hydroglicyzerycytydoza i inne trucizny, za które ludzie tak skrzętnie płacą. Chociaż chyba ów miejsce fundowane jest przez Poke NFZ, ale mniejsza i tak zawsze znajdą sposób na ograbienie biednych. Godzinę później dotarłem do ów miejsca prosząc o leki, a gdy torba stała się nieprzyjemnie ciężka, to ponownie pokierowałem swe kroki naprzód – tym razem jednak w przeciwną stronę, do przychodni. Opieka nad Pichu nie była trudna, już się z nim trochę zapoznałem w ostatnim pobycie, a ograniczała się jedynie do podania kilku leków na zbicie gorączki, podłączenie ów stworka do kroplówki, nakarmienie go i zapisania wyników prostych badań takich jak zmierzenie ciśnienia, na tabliczce wiszącej na łóżku. Już godzinę później znalazłem się na świeżym powietrzu, wdychając zapach nowo zarobionych pieniędzy...

Mizu - 2012-06-16 12:44:55

To dlaczego zapłaciłaś Szakalowi?

Cilan - 2012-06-28 20:55:54

Nastało popołudnie gdzieś koło 13.29 szybkim krokiem pewien nastolatek wszedł do Centrum Pokemon by pomóc rannym pokemonom. Przywitał się grzecznie i zapytał pracującą tutaj Siostrę Joy:
- Przepraszam, chciałbym pomóc siostrze wyleczyć pokemony i przy okazji trochę zarobić. Co mogę na początek zrobić? - Powiedział chłopak.
- Na początek możesz nakarmić i posprzątać po ostatnim zabiegu. - Odparła Siostra Joy po czym zaczęła leczyć kolejne pokemony. Cilan zaczął karmić pokemony a było ich sporo, Pichu, Buneary, Torterra, malutki Piplup który dopiero się wylągł, nawet malutka Oddish razem z Bellossom'em. Gdy piętnastoletni nastolatek nakarmił pokemony i posprzątał zrobił sobie odpoczynek, po chwili odpoczynku wróciłem do pracy, Audino zaprowadziła mnie do pomieszczenia gdzie były pokemony które jeszcze leżały, najwidoczniej Siostra Joy nie miała czasu ich wyleczyć. Więc Chłopak zaczął leczyć. Turtwig miał oparzenia więc Cilan dał mu Burnt Berry potem był Piplup który był sparaliżowany więc piętnastolatek dał mu Lum Berry i tak wszystkim dawał Lub Berry który leczy wszystko. To był już koniec więc Cilan wziął pieniądze, podziękował i wyszedł.

Mizu - 2012-06-28 21:41:04

- Woohoo! Chodź, Piplup! - wykrzykiwałam wesoło do swego pokemona, który szedł znacznie dalej ode mnie. Był już zmęczony długim biegiem, a ja... wręcz przeciwnie! Jak mało kto cieszyłam się, że idę do pracy. Polubiłam tą posadkę. Nie była trudna, a zarabiałam dość sporo pieniędzy. Na chwilę zatrzymałam się, by Kaito mógł spokojnie do mnie dojść. Gdy już zbliżył się do mnie usiadł na ziemi i zaczął ciężko sapać.
- "Boże... Mizu. Nie znam nikogo, kto lubiłby pracować... jesteś dziwna!" - rzekł do mnie. Oczywiście wszystko zrozumiałam, gdyż jako członek mego plemienia rozumiałam język Piplup.
- Jasne, jasne! Chodź leniu, bo się spóźnimy. - wzięłam malucha na ręce i położyłam go na ramieniu. Następnie spokojnym już krokiem doszłam pod drzwi centrum. Otworzyłam je. Już po chwili ujrzałam uśmiechniętą twarz siostry Joy. Skinęłam głową. - Dzień dobry.
- Witaj, Mizuki. Widzę, że jesteś w dobrym humorze! Eh, ja niestety mam kolejne spotkanie. Dobrze, że mam taką dobrą zastępczynie! - orzekła miłym głosem lekarka.
- Ach, dziękuję. ^ ^' To dla mnie przyjemność. Ja i Kaito uwielbiamy tą pracę, a w szczególności zabawę z samotnymi maluszkami. Są bardzo przyjazne. I... udanego spotkania, o ile można to tak ująć. - odpowiedziałam, zaś ta wzięła swoją kurtkę, założyła ją na siebie.
- Dziękuję. No, żegnaj. Powodzonka. A. I Pichu... on bardzo chciał ci pomagać. Polubił cię. - i wyszła. Ja zaś odwróciwszy się zobaczyłam małego Pichu stojącego przy drzwiach.
- Więc chcesz mi pomóc? To świetnie! Razem z Piplup sprzątnijcie pokoje... Zaraz, zobaczę które trzeba doprowadzić do porządku. - podeszłam do lady, wzięłam listę rzeczy do zrobienia i orzekłam: Pokój nr. 4 i 9. Więc powodzenia. Ja wezmę się za resztę rzeczy.
Pokemony kiwnęły główkami na znak, że rozumieją, a ja tradycyjnie; najpierw poszłam do toalet i umyłam mopem podłogę. Wlałam mydło do pojemników na mydło i dodatkowo położyłam po jednej rolce papieru w każdej kabinie. Popsikałam też całe pomieszczenie jakimiś brisami, nie brisami XD, żeby ładnie pachniało.
Oke. Łazienki gotowe! Czas na odkurzenie... w sumie to wszędzie poza łazienką, widzę, że sporo okruchów i innych się tu nazbierało. :> Wyjęłam więc odkurzać i sruu... zaczęłam odkurzać.
- Noo. Teraz jak wszystko lśni możemy iść do sali medycznej i tam posprzątać... - pomyślałam i już miałam tam iść, kiedy podeszli do mnie Pichu wraz z Piplupem. - Gotowe, maluchy?
Pokiwali głowami na tak i oboje oddali mi klucze. Posadziłam oba stworki na ramionach i ruszyłam w stronę 'celu'. Otworzyłam drzwi do sali. I cóż. Posprzątałam wszystko na błysk, a następnie wzięłam się za segregację jaj pokemonów.
- Mhm... to tak: Aipom, Buizel, Buneary, Lickitung, Nidoran, Rattata. Wszystko! Dobra, teraz zajmijmy się tymi lekko pękniętymi jajkami. Można je już wsadzić do inkubatora. Pichu, zanieś jajko Shinxa, a ty Osiek jajo Treecko. - sama bym sobie poradziła, ale chciałam, by stworki ze mną współpracowały.
Sama wzięłam na raz trzy jaja: z Zoruą, z Oshawottem oraz z Pidove. Kurczę! Skąd oni to wszystko biorą? W każdym razie włożyłam jaja do inkubatora i czekaliśmy. I nagle usłyszałam:
- Halo?! Jest tu ktoś?
Złapałam się za głowę. Zupełnie zapomniałam, że do PC przychodzą trenerzy z poksami. Wstałam i pobiegłam do lady.
- Uf. Przepraszam, zajmowałam się jajami pokemonów. - wytłumaczyłam jakiemuś małemu chłopcu z Azurillem na ramieniu.
- W porządku. Bo ja właśnie przyszedłem tu po moją Zoruę. Miała wykluć się jakoś niedawno. Udało się? - zapytał dzieciak. Pokiwałam głową na tak.
- Już po nią idę. Zaczekaj, dobrze? - uśmiechnęłam się i wróciłam do sali medycznej. Wyjęłam z inkubatora wszystkie pokemony po kolei. Włożyłam je do łóżeczek; owinęłam tylko jednego w jakiś kocyk - Zoruę. Szybkim tempem zaniosłam go chłopcu.
- O to twoja Zorua - samiczka! Możesz ją złapać w balla. - orzekłam, a uradowany chłopiec przytulił swoją nową podopieczną. Był to piękny widok - trener i jego pokemon. Bądź co bądź chłopczyk stuknął malucha kulą. - Dzięki. Dobrze zaopiekuję się małą. - i wyszedł.
Ja zaś zauważyłam, że ma praca dobiega końca. Pobawiłam się jeszcze trochę z pokemonami do adopcji i przyszła siostra. Zapłaciła mi ___, a ja podziękowałam i wyszłam.

Mizu - 2012-07-26 14:04:18

Wraz z małym towarzyszem - Mr. Treecko przybyłam do przychodni. Troszkę się stresowałam, gdyż był to mój pierwszy dzień w pracy. Miałam zastępować siostrę Joy pod jej nieobecność, gdy ta pojechała na jakieś spotkanie. Bądź co bądź nie traktowałam tego jak pracę, a raczej jakieś nowe doświadczenie. Ponadto w centrum znajdują się różne bezpańskie pokemony - stwierdziłam, że fajnie będzie je czymś zbawić.
No nic; przenieśmy się pod centrum pokemon.
- Już, już. O to klucze do PC i tu lista rzeczy, które masz zrobić. Poradzić sobie, Mizuki? - zapytała siostra. Na to odpowiedziałam radośnie:
- Jasne, uwielbiam pokemony i dobrze zaopiekuje się centrum. Możesz być spokojna, siostro Joy!
Cóż, Joy odjechała samochodem, a ja otworzyłam drzwi do centrum. Przeczytałam po cichu listę zajęć. Pokiwałam głową, po czym położyłam Mina na ladzie, każąc mu krzyczeć, czy ktoś przyjdzie do PC. Sama wzięłam mop i wiadro z wodą. Zaczęłam czyścić podłogi: w łazience i w sali do leczenia pokemonów. Następnie wytarłam wszystkie kurze; w toalecie wlałam mydło w płynie do... pojemniczków na mydło i tyle. Za to w sali "medycznej" miałam trochę więcej pracy. Otarłam cały inkubator z kurzy, co trochę zajęło. Cała maszyna była ogromna! Ponadto ułożyłam w kolejności wg. PokeDexu wszystkie balle z pokemonami należącymi do trenerów. Najwidoczniej do siostry Joy przychodzi dużo trenerów, by oddać swe pokemony pod opiekę. W sumie nic dziwnego. W Stration City mieszka dużo ludzi, a wielu je po prostu mija po drodze. Zrobiłam jeszcze kilka prostych rzeczy, w stylu podlanie kwiatków i usłyszałam pisk Midori. Poszłam do niego. Zobaczyłam dwójkę trenerów; oboje nieśli w rękach dwa pokemony. Jeden z nich Snivy'ego, a drugi Pidove'a.
- Nasze pokemony zderzyły się mocnymi atakami i równocześnie padły. Co z nimi? - spytał zmartwiony dzieciak, trzymający ptaka.
Oceniłam stan malucha i stwierdziłam, że jest tylko troszkę poobijany. Ze Snivy'm było podobnie. Wzięłam oba stworki na ręce i zaniosłam do sali. Tam popsikałam pokemony potionami i dałam im różne lekarstwa. Wróciłam do chłopców i powiedziałam, by tę noc spędzili w centrum, gdyż maluchy muszą poleżeć przez noc. Treecko wygrzebał z szafki klucze do pokoju nr. 16 i dał je dzieciom. Co teraz... co teraz... zerknęłam na listę i pokiwałam głową.
- Midori, idź posprzątaj w pokojach: 5, 9 i 12. Jesteś sprytny więc na pewno sobie poradzisz, jasne? Ja pójdę w tym czasie pobawić się z bezdomnymi pokemonami. Jak skończysz przyjdź do nas, oky?
Mino ucieszył się, że może pomóc i pobiegł w stronę pokoi. Ja zaś poszłam do ogrodu. Tam, obok, w niewielkim domku bawiły się razem różne pokemony.
- Heeeey, maluchy. Idziemy lepić bałwana? - wparowałam do nich, a ci choć mnie nie znali ucieszyli się z propozycji i wybiegli z pomieszczenia. Gdy zobaczyły, że śnieg pada zaczęły skakać z radości. Bawiłam się z nimi dobre 1,5h. Piplup oczywiście szybko do nas dołączył i wraz z nim i pokemonami do adopcji ulepiliśmy bardzo dużego bałwana! Zaprzyjaźniłam się z pokemonami, a w szczególności z pewnym Pichu, który nie odstępował mnie na krok i cały czas siedział mi na ramieniu. Lecz mój czas pracy upłynął. Przyjechała siostra Joy, spytała jak było, a ja z uśmiechem rzekłam:
- To świetna praca! Te maluchy wiedzą co to dobra zabawa... No, Pichu. Muszę lecieć. Na pewno znajdziesz dobrego trenera! Może w środę tu przyjdę to jeszcze się spotkamy? - pogłaskałam malca po głowie, a następnie odebrałam od Joy wypłatę...

Owszem, praca była już raz wklejana, ale był kolejny restart kart, więc można uznać, że nie miałam za nią wypłaty. Dziękuję~

~Kuro - 2012-07-26 22:41:41

249, kochanie~
Męcz się z liczeniem *o*

CUKIERKOWY SZATAN - 2012-08-01 13:50:52

Przyszłam do PokeCentrum wcześnie rano, tak, jak poprzedniego dnia umówiłam się z siostrą Joy. Za namową mojej babci zgłosiłam się jako ochotnik by pomóc siostrze Joy w jej codziennych obowiązkach i tym samym nauczyć się wielu przydatnych rzeczy na temat pokemonów! Zgadzałam się z nią, że dobra trenerka powinna umieć zająć się swoimi pokemonami, umieć pomóc im i wyleczyć je w razie potrzeby. Co prawda trochę się obawiałam, że siostra Joy nie będzie równie entuzjastyczna wobec tego pomysłu, jak ja, ale moje obawy okazały się niesłuszne. Bardzo się ucieszyła z mojej propozycji, zadowolona, że ktoś zdejmie z jej barków przynajmniej część obowiązków.
-Siostro Joy! Już jestem! - przywitałam się, wchodząc do PokeCentrum. Wewnątrz panowała przyjemna cisza, bo poza mną jeszcze nikogo tu nie było.
-Marquille? - usłyszałam głos z sąsiedniego pomieszczenia, a po chwili wyłoniła się z niego jak zwykle uśmiechnięta Joy. Na rękach niosła naprawdę malutkiego Vulpixa, który przyglądał się wszystkiemu dookoła jeszcze lekko zaspanym wzrokiem.
-Dobrze, że jesteś. Ten mały wykluł się dziś w nocy i bardzo potrzebuje czułości.- powiedziała, podając mi pokemona. Wzięłam więc Vulpixa na ręce i przytuliłam lekko do siebie, a on wtulił główkę w moje ramię.
-Och jej, jest prześliczny! - zachwyciłam się, głaszcząc pokemona.
-Prawda? To będzie twoje pierwsze zadanie Marque. Zajmij się Vulpixem, nim nie przyjdzie po niego jego trener, a ja tymczasem zadzwonię do niego.- powiedziała siostra, odchodząc do biurka.
Razem z Vulpixem przeszłam do ogródka na tyłach PokeCentrum i tam usiadłam z nim w trawie. Cały czas mówiłam do niego ciepło, a on co jakiś czas zerkał na mnie i odpowiadał mi krótkim:
-Vull-pix?
Po jakimś czasie, gdy najwyraźniej oswoił się dostatecznie, zdecydował się zejść z moich kolan i z noskiem przy ziemi zaczął wędrować po ogródku zaglądając w różne zakamarki. Przyglądałam się temu, szczęśliwa, że mogę widzieć pierwsze chwile na świecie tego ślicznego pokemona. Ach, taka praca to wspaniała rzecz! - pomyślałam sobie, nie wiedząc jeszcze, co czeka mnie później i jak długi miał to być dzień.
Trener Vulpixa przybył szybko i moja laba się skończyła, gdy tylko oddałam pokemona w jego ręce. Wróciłam do siostry Joy, bardzo z siebie zadowolona.
Tymczasem w PokeCentrum zapanował już codzienny ruch i gwar. Trenerzy wchodzili i wychodzili, inni czekali na ławeczkach w poczekalni, jeszcze inni wpadali jak burza, niosąc na rękach chore bądź ranne pokemony. Biedna siostra Joy uwijała się wokół wszystkiego w takim tempie, że musiałam odczekać dobre piętnaście minut, nim wreszcie znalazła chwilę by chociaż spojrzeć na mnie i przypomnieć sobie, że przecież jestem tu, by jej pomóc.
-Och, Marquille, świetnie. Weź tego Caterpie i zanieś go do pokoeju numer piętnaście. Jest nieprzytomny więc ułóż go na jednym z łóżek i okryj, dobrze? - powiedziała, wręczając mi chorego pokemona -A gdy to zrobisz weź mop ze schowka i wysprzątaj pokój dwunasty, Ekans rozlał truciznę po całej podłodze! - wydała mi szybkie instrukcje, po czym odwróciła się by obsłużyć kolejnego trenera, który właśnie wbiegł z płaczącym Meowth. Zabrałam Caterpie do pokoju i zrobiłam tak, jak poleciła, upewniając się jeszcze, że system monitorujący jest aktywny i że da znać, gdyby pokemon się obudził. Czułam się teraz odpowiedzialna za tego małego Caterpie i źle się czułam zostawiając go samego ale wiedziałam, że muszę posprzątać pokój jak zaleciła Joy, bo na pewno będzie potrzebny jeszcze innym chorym pokemonom. Truchtem pobiegłam do schowka po mopa i wiadro, bo zaczęło już udzielać mi się zdenerwowanie. Ze sprzętem myjącym udałam się do dwunastki a tam... Coś potwornego! Cała podłoga dosłownie pływała w fioletowej truciźnie Ekansa, a nad nią unosił się zielonkawy opar. Skrzywiłam się i zakryłam nos i buzię rękawem. Ale nie było innego wyjścia! Przystąpiłam do mycia. Co chwila musiałam odsączać mopa z brudu i zaledwie po kilku minutach trzeba było wymienić wodę w wiadrze. W ten sposób musiałam co kilka minut chodzić do łazienki i od nowa zmieniać wodę, wracać, myć, wyciskać, myć, wyciskać, zmieniać wodę, wracać, myć... I tak w kółko przez ponad półtorej godziny, nim w końcu zdyszana i porządnie zmęczona stanęłam nad lśniącą i pachnącą podłogą pokoju. Uchyliłam też okna, aby się wywietrzyło. Odniosłam rzeczy do schowka i powlokłam się z powrotem do siostry Joy.
Ta zaś, gdy tylko mnie zobaczyła, zaordynowała mi kolejne zadanie. Tym razem o wiele przyjemniejsze i, jak mi się wydawało na początku, łatwiejsze i nie wymagające takiego wysiłku. Ach, w jakim byłam błędzie! Miałam nakarmić pokemony mieszkające w PokeCentrum i zdawało mi się, że to będzie proste, jak bułka z masłem. Tymczasem Skitty wciąż wywracała swoją miseczkę, Pikachu uparł się, że nie będzie jadł nigdzie indziej, jak tylko na szafie, Machop pokłócił się o swoją porcję z Persianem, a Ditto co chwila zmieniał się w kogoś i podjadał wszystkim  z talerzy. Musiałam biegać wokół nich, prosić, krzyczeć, złościć się i płakać prawie, sprzątać raz po raz i podawać kolejne porcje, nim wreszcie wszyscy zjedli i łaskawie zgodzili się pójść spać. Och, byłam wykończona! A przecież nie było jeszcze nawet szesnastej!
Do osiemnastej czyściłam pojemniki, w których siostra Joy przechowywała lekarstwa, a potem do dziewiętnastej skrzynki na pokeballe. Do dwudziestej zmywałam podłogę w poczekalni, zabrudzoną chyba tysiącem trenerskich butów i dziwiłam się z każdym pociągnięciem mopa, jak tak można błocić w miejscu, gdzie leczy się pokemony? Czyżby wszyscy ci trenerzy nie wiedzieli co to wycieraczka?  O dwudziestej pierwszej dosłownie zamykały mi się oczy, gdy zamiatałam po kolei wszystkie sale. Już nie bardzo mogłam się wyprostować po całym dniu pracy z mopem i miotłą, dlatego gdy przyszła pora na ścielenie łóżeczek pokemonów i zmienianie pościeli, wszystko robiłam przygarbiona jak moja babcia.
Pracę razem z siostrą Joy skończyłyśmy późno w nocy. Wyszłyśmy z PokeCentrum i zamknęłyśmy je na klucz, a ja w końcu, z jej niemałą pomocą, wyprostowałam się do pozycji pionowej. Ależ mnie wszystko bolało! Zapomniałam już nawet, że miałam się dziś czegoś nauczyć i myślałam tylko i wyłącznie o łóżku. Nie miałam ochoty nawet jeść, a przecież zwykle jestem takim głodomorem! Pożegnałam siostrę Joy i powlokłam się wolno jak Magikarp na lądzie do domu. I dopiero w swoim pokoju, zdejmując ubrudzone i przepocone ubrania zauważyłam, że siostra Joy wsunęła mi do kieszeni zapłatę, za ten dzień ciężkiej pracy. Uśmiechnęłam się lekko, bo naprawdę nie mogłam sobie przypomnieć kiedy do się stało. Położyłam jednak pieniądze na szafce nocnej, marząc o tym, by jutro kupić za nie caaaałą tonę lodów.

~Kuro - 2012-08-01 13:58:12

Uh. 250$ dla Ciebie i uciekaj dopisać sobie do KP, nie zapominając o banku. :3

przegrywanie vhs https://www.leszno-dentysta.pl