~tu kiedyś będzie tytuł. ^o^
Rozdział I.
Gdy drzwi autokaru otworzyły się, spora grupa dzieciaków wbiegła szybko do niego, wykrzykując do siebie: Szybko, zajmujcie ostatnie siedzenia! W niecałą minutę każdy znalazł miejsce dla siebie. Oczywiście nie obyło się bez marudzenia pierwszaków. Nikt nie chciał zajmować miejsca w pierwszej połowie autokaru, a niestety młodsi zawsze musieli mieć pod górkę. Wkrótce jednak wszyscy doszli do porozumienia, gdyż nauczyciele zadecydowali, że w drodze powrotnej klasa trzecia i pierwsza zamienią się stronami. Kim tak właściwie były te wszystkie dzieciaki? W "wielką podróż" w góry wybierała się klasa 1d i 3a. - Zawsze to samo... - mruknęła jedna z dziewczyn, Katie. Spojrzała na swą najlepszą przyjaciółkę, Olivię, przy okazji oczekując odpowiedzi. - Taaaak... w końcu co tu "koty" mają do gadania? Zawsze tak jest. Trudno, wygłupy zostawimy na pokoik. - zaśmiała się dziewczyna, zawsze optymistycznie nastawiona do życia. - W sumie to może masz rację... Hej, wzięłaś "to" ze sobą? - Mhm. - Olivia sięgnęła ręką do plecaka, po czym wyjęła dziwną, biało-czerwoną kulę, z widocznym na niej przyciskiem. Po naciśnięciu go kula otwierała się. Można było w niej zobaczyć system dziwnych diod i przycisków. - Nie wiem co to jest. Na pewno nie zabawka, nie? Katie zaczęła z każdej strony przyglądać się urządzeniu. Po chwili rzekła: - Tak, to nie jest zabawka. Tylko co? Mów, gdzie to znalazłaś! - Mówiłam ci wczoraj. Leżało w lesie oświetlone dziwnym czerwonym promieniem. - po tych słowach Oli ponownie nacisnęła przycisk, przez co kula zamknęła się z powrotem. - W pokoju się tym pobawimy. Chcesz cuksa? - Chętnie. Dziewczyny sięgnęły do kolorowej torby z bogatą zawartością, składającej się z różnego rodzaju słodyczy. W tym samym czasie nauczycielka wstała z przedniego siedzenia i przez mikrofon orzekła: - Witajcie! Cieszymy się, że wszyscy chętnie chcieli pojechać na wycieczkę. Na ten tydzień oderwiecie się od nauki. Będziemy jechać aż 8 godzin, lecz bez obaw! Na ten czas mamy przygotowanych kilka konkursów, więc będzie wesoło! Dodam też, że co ok. 3 godziny będą postoje. Tak więc miłej drogi. - słowa te wypowiedziała pani Monica, nauczycielka chemii. W końcu autokar ruszył. Dzieciaki machały rodzicom, po czym, gdy pojazd odjechał od szkoły, każdy zaczął rozmawiać ze znajomymi i śmiać się. Nikt nie był smutny; w końcu zapowiadała się najlepsza wycieczka w ich życiu. - Katie, śpisz? - Oli szturchnęła gwałtownie dziewczynę za ramię, przez to ta natychmiast otworzyła oczy. Katie zamrugała i ziewnęła głęboko. - Już prawie jesteśmy! Spójrz przez okno. Brunetka, którą była właśnie Katie uniosła głowę. Zobaczyła piękny, górzysty krajobraz, który wprost zwalał z nóg. - No cóż... ładnie tu. Długo jechaliśmy? - spytała. - No... Z 5-6 godzin. Ale to już nie ważne. Przed chwilą mówili, że zostało tylko 10 kilometrów do ośrodka. Ciekawe, jaki trafi nam się pokój. Oby ładny! - mówiła radosnym głosem Olivia, bardzo podekscytowana wyjazdem. Co chwilę spoglądała a to na przyjaciółkę, a to na góry. Nie było się co dziwić; w programie było mnóstwo atrakcji! - Mhm. Myślę, że będzie w porządku. Ale pokój nie jest tak bardzo istotny. W sumie najbardziej ciekawi mnie ta kula... - na te słowa Katie, Oli wyjęła z plecaka dziwne urządzenie. - Hmm... - dziewczyny przyjrzały się z uwagą kuli... i nagle usłyszały, że autokar się zatrzymuje. Szybko wyjrzały przez okno. Przed sobą ujrzały dość schludnie wyglądający budynek, nie zbyt duży, ale też nie mały. Wielka radość pojawiła się w oczach nastolatków. Wszyscy zerwali się z miejsc. - No! Trochę było tej drogi, ale już jesteśmy. Weźcie spokojnie swoje rzeczy i pojedynczo wychodźcie z autokaru. - powiedziała nauczycielka, a wszyscy grzecznie zabrali swój 'ekwipunek'. Dopiero później zaczęli się przepychać; trwała "bitwa" o klucze do 5 osobowych pokoi. Na szczęście Olivia i Katie nie miały z tym problemu. Trzyosobowych pokoi było mnóstwo. Dodatkowo do dziewczyn dołączyła ich przyjaciółka - Lucy. Dzieciaki ciężko sapiąc wchodziły po schodach, ciągnąc za sobą walizki. - Pomóc wam może, dziewczęta? - do Olivi, Katie i Lucy zbliżył się Riri, uśmiechnął się, po czym złapał obie walizki. Niebieską, należącą do Katie prawą ręką, a brązowo-kremową, własność Olivi w lewą. Torbę Lucy zawiesił na ramieniu. - Mhm. Dzięki, Ririsu. - podziękowały dziewczyny, gdy ten postawił obie torby przed pokojem numer 22. Na to wesoły Japończyk ukłonił się, mówiąc przy tym: - Mondai wa nai, utsukushii! - zaśmiał się i odbiegł w stronę swego pokoju. Młodzieniec urodził się w Japonii i żył tam do 6 roku życia, dlatego też dobrze znał swój ojczysty język. Lubił wtrącać japońskie słowa do polskiego języka. Oli otworzyła drzwi kluczykiem z przyczepionym drewnianym breloczkiem, z wyrytą '22'. - Zajmuję te! - oczywiście chodziło o łóżko. Już po chwili Katie leżała na łożu, przy którym znajdowała się szafka, a na niej lampka. Oli usiadła więc na łóżku, przy którym także była półka. Lucy od razu zauważyła balkon i wcale nie przejmując się łóżkami wyszła na świeże powietrze. Przez chwilę Katie i Olivia zamilkły. Leżały tak i w skupieniu patrzyły na sufit. - Męcząca ta podróż... jak na złość nie mogłam usnąć. - mruknęła Oli. - Noo... dla mnie okey... - zaśmiała się Katie, a następnie usiadła na łóżku. Zaczęła wyjmować rzeczy z walizki, po czym zanosiła je do szafy, gdzie kładła na górnej półce. Wtem do ich pokoju, bez pukania weszli chłopcy. Byli to Nikodem, nazywany przez wszystkich Niki, a także Riri. - Wooo! Siema, kobitki! I jak tam? - zawołał Niki, wskakując na łóżko. - Hej! Całkiem wygodne. Czy tylko my musimy spać na kamieniach? Ririsu stał w progu drzwi, opierając się o nie. Nic nie mówił, tylko patrzył na wygłupy swojego przyjaciela. - O, ty patrz, stary. Co to za fajna piłka? Te, dajcie pograć. - Niki wyjął z torby Olivi kulę, leżącą na wierzchu. Złapał ją jedną ręką, po czym rzucił do kumpla. - Ej, oddajcie to! - zdenerwowała się Olivia, próbując złapać przedmiot, który dla dziewczyn był bardzo ważny. Ririsu chwycił kulę i nie zastanawiając się odrzucił ją do Katie. - Chodź, Niki... Nie ma co. - burknął chłopiec, po czym wyszedł za drzwi. - Eee... dobra. Naraa, lejdis. - i wyszli. Katie szybko schowała kulę do walizki. - Widzisz, trzeba uważać! Nikt nie może więcej tego zobaczyć. Dobrze, że nie zajrzał do środka. Ale mniejsza... chodź, trzeba zejść na zbiórkę i na kolację. Padam z głodu! - odezwała się w końcu Katie, po czym zeszła z łóżka i podeszła do drzwi. - Idziesz? - Co? A... tak. Idę. - Oli, jak by trochę zamyślona wstała i poszła za przyjaciółką. Dziewczyny szybko zbiegły po schodach, wymijając przy tym innych uczniów. W pewnym momencie natknęły się na Riri'ego i Nikiego. - Co tak pędzicie? - spytał uśmiechając się zadziornie. - Tak w ogóle wiecie gdzie jest jadalnia? - Nie, idziemy za resztą i tyle. - odpowiedziała chłopcu Lucy. Nastolatkowie odpowiedzieli uśmiechem, po czym szybko zbiegli ze schodów. Wszyscy poszli w prawo, więc i ci zrobili to samo. Ujrzeli właścicieli hotelu, którzy powoli wpuszczali uczniów na dużą salę. W końcu każdy znalazł się w środku pomieszczenia. Jadalnia była wyjątkowo duża; było w niej 6 prostokątnych stołów - na każdym z nich był obrus innego koloru. Ściany również były w kolorach tęczy. Wielobarwna sala była nieco dziwna, ale chociaż wyróżniała się od innych tego typu pomieszczeń. - To co, dziewczyny? Usiądziecie z nami i Lucas'em? - zaproponował Ririsu. Dziewczyny nie miały nic przeciwko temu, więc chłopak kontynuował. - Okey, to chodźcie. Tamten stół jest wolny. Grupka przyjaciół usiadła przy stole nakrytym fioletowym obrusem. Dodatkowo dosiadł się do nich szczupły, wysoki blondyn, ubrany w kraciastą koszulę i czarne rurki. - Siema. - przywitał się z resztą, po czym uśmiechnął się obojętnie. - Co na kolację? - Gdybyśmy wiedzieli... - westchnęła Katie. - Hmm, wiecie co? Już coś podają. Na moje oko to schabowy, ziemniaki i surówka. - stwierdziła Olivia, wytężając wzrok. - Może być. – mruknął obojętnie Lucas i odgarnął opadającą mu na oczy grzywę. Po chwili „kelnerka” zbliżyła się i do grupy. Podała każdemu jeden talerz z obiadem. Dodatkowo położyła na środku stołu dużą colę. Oli miała rację; na obiad był kotlet, pieczone ziemniaki i surówka z pora. - Dziękujemy. – rzekła Katie i sięgnęła po nóż i widelec. Dzieciaki w kilka minut wsunęli cały obiad. Byli głodni po tak długiej wyprawie autokarem. - No, tak to ja mogę jeść. – zaśmiał się Riri, odstawiając talerz na bok. Później kelnerki roznosiły zupę – pomidorową. Również wszystkim smakowała. Gdy wszyscy uczniowie skończyli jeść, pani Monica wstała z krzesła i zaczęła gadać coś o ciszy nocnej i innych rzeczach. Nikogo to bardzo nie obchodziło i wszyscy z niecierpliwością czekali, aż skończy nawijać. W końcu nauczycielka pozwoliła rozejść się do swoich pokoi. Chłopcy zaproponowali dziewczynom, by te wpadły do nich w nocy. Chcieli grać w butelkę. - Chętnie wpadniemy! – ucieszyła się Olivia. Dziewczyny pożegnały się z chłopcami i zniknęły za drzwiami swego pokoju.
|