http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

Ktoś wkradł się na moją pocztę, więc kończymy zabawę na tej domenie. Nie myślcie sobie, żę to oznacza koniec Crystala! Po prostu się przeporwadzamy. Tutaj = http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

Ogłoszenie

Ktoś wkradł się na moją pocztę, więc kończymy zabawę na tej domenie. Nie myślcie sobie, żę to oznacza koniec Crystala! Po prostu się przeporwadzamy.


http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

#41 2012-03-17 09:24:55

Cappi

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2012-03-09
Posty: 362

Re: Komisariat

Za pracę otrzymujesz 150 zł .


http://www.renders-graphiques.fr/image/upload/mini/Carabaffe.png
~|KP|BOX|GIFY|~
http://p.gpxpl.us/zUIL.png

Offline

 

#42 2012-04-28 23:14:11

Szamrecik

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2012-04-16
Posty: 666
Starter: Horsea

Re: Komisariat

Wieczorem poszedłem do swojej pracy w komisariacie policji, ponieważ chciałem trochę zarobić, a przy okazji powalczyć trochę ze złem . Gdy przyszedłem na dobry początek musiałem posegregować różne kartki z tym z czym musieli się mierzyć policjanci, ale tak jak zawsze papierów była masa . Jedna wielka masa, a ja musiałem to posegregować i przyjąć kolejne zadanie . Zajęło mi to dużo czasu tak dużo, że mógłbym równie dobrze przejść na nogach przez duże miejsce od jednego końca to drugiego . Po tym musiałem zrobić kolejną, nudną pracę którą nie chciał by się zając nawet najbardziej nudny człowiek za świecie który niema zajęcia, czyli po prostu sprawdzenie jeszcze większej masy listów i odpisać nie zgodzić się, lub się zgodzić . To zajęło tak wiele czasu że o mało co nie zasnąłem  podczas sprawdzania tych listów . Było tak nudno przy robieniu tych listów że wolałbym patrzeć jak trawa rośnie . Po wykonaniu nudnego zadania była pora na zrobienie czegoś ciekawszego . Przesłuchiwanie świadków napaści na sklep z bardzo drogą biżuterią . Było mało świadków, ale mówili ciekawe rzeczy np. jeden z nich powiedział : ja nic nie wiem,ale widziałem jak jakiś facet z wielkim worem i skarpetą na głowie niezauważony zabrał biżuterie, prawdopodobnie wtedy gdy pracownicy byli na zapleczu . To potrwało o wiele krócej niż z tymi papierami, lub listami . Był to w połowie nudny i w połowie ciekawy wieczór, ale tak czy siak w pracy byłem, na pieniądze zapracowałem . Oczywiście tak jak zawsze to robię w każdej pracy, biorę zasłużoną kasę i wracam do domu .

Offline

 

#43 2012-05-05 20:03:27

Achilles

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2011-08-10
Posty: 423

Re: Komisariat

Był pochmurny piątkowy wieczór. Stałem pod komisariatem sierżant Jenny by się zatrudnić. Nagle zerwał się silny wiatr, a śnieg leżący na ulicach i chodnikach połączył się z wiatrem tworząc zamieć. Westchnąłem cicho i przekroczyłem próg komisariatu. Od razu zrobiło mi się cieplej. Było to w miarę spokojne miejsce. Zdjąłem kurtkę i powiesiłem na wieszaku. Zobaczyłem sierżant Jenny która właśnie pisała raport w swoim gabinecie. Pichu zaciekawiony wyszedł ze swojego PokeBalla i zaczął chodzic po całym komisariacie. Skierowałem się do gabinetu, a chwilę potem Jenny powiedziała:
- Witaj, Achillesie. Z tego co wiem przyszedłeś popracować tutaj trochę. Tak się składa,  że muszę pilnie wyjechać na kilka godzin do pobliskiego miasteczka, ponieważ zaatakował tam Zespół Plazma. Więc ty zostaniesz tutaj. Muszę ci jednak kogoś przedstawić czyli Obrońców Komisariatu.
Jenny wyszła z gabinetu, a ja za nią. Skierowaliśmy się do mniejszego pomieszczenia w którym zobaczyłem trzy pokemony:
http://wiki.pokemonpl.net/images/e/e7/525.png, http://wiki.pokemonpl.net/images/e/ea/499.png i http://wiki.pokemonpl.net/images/e/ec/521.png
Chwilę jeszcze porozmawiałem z panią sierżant, aż ta odjechała. Na początek miałem dokończyć pisanie raportów więc zająłem się tym od razu. Raportów było kilka więc szybko się uwinąłem. Po chwili do drzwi komisariatu ktoś zapukał. Otworzyłem i moim oczom ukazał się wysoki człowiek o zielonych włosach. Wyjął zza siebie coś w rodzaju pistoletu jednak zamiast ładunku z broni wystrzeliła metalowa sieć która mnie złapała.
- HEJ!? Co się tu dzieje!
- Nie odzywaj się, lepiej! Jesteśmy Zespołem Plazma i chcemy podzielić świat na Czarno-Biały.  - powiedział znudzony człowiek i kiwnął głową w stronę drzwi.
Do komisariatu wdarła się grupa składająca się zarówno z kobiet jak i mężczyzn. Nie mogłem się wyswobodzić z sieci jednak wpadłem na pewien pomysł. Nie zauważyli, ze Pichu siedzi za kwiatem na paroci. Zawołałem ją, ponieważ Team Plazma rozszedł się po całym komisariacie.
- Pichu użyj Elektrycznego szoku by zniszczyć sieć! - szepnąłem.
Mój stater od razu użył tego ataku, a po kilku takich próbach byłem już po za siecią. Otworzyłem drzwi i powiedziałem:
- Pichu musisz bardzo szybko biec i odnaleźć sierżant Jenny. Musisz doprowadzić do tego by wróciła na komisariat.
Starter od razu pobiegł i szukał Oficer Jeeny. Miałem teraz do dyspozycji trzy pokemony: Obrońców Komisariatu czyli Pignite, Bolodore i Unfezant. Po kilku minutach poszukiwań odnalazłem pokemony i wszystko im wytłumaczyłem. Wyglądały na zadowolone, że będą mogły zrobić coś po za strzeżeniem komisariatu. Przeszukując komisariat odnaleźliśmy Zespół Plazma w największym pomieszczeniu czyli tam gdzie trzymano niebezpieczne pokemony. Bez ostrzeżenia krzyknąłem:
- Pignite użyj Ognistej przysięgi, Bolodore musisz użyć Kamiennego Ostrza, a ty Unfezant stalowe skrzydło
Rozpoczęła się wielka walka jednak nie była wyrównana, ani trochę. Przegrywałem, a to mnie niepokoiło. Jeśli mnie pokonają, uwolnią i złapią te pokemony zanim sierżant Jenny tutaj dotrze. Po chwili jednak przez kraty w ścianie wskoczył Pichu i użył Elektro szoku by pomóc innym pokemonom. Po kolnej turze udało mi się obezwładnić prawie dwunastu ludzi z Zespołu Plazma jednak z tego co się dowiedziałem od Pichu nie odnalazł sierżant Jenny. Z tego co mówiła pani sierżant zamierzała przybyć za kilka godzin, a minęła co najmniej jedna. Nie wiedząc co zrobić z Zespołem Plazma znalazłem pustą celę i zaciagnąłęm do niej nieprzytomnych ludzi z Zespołu. Na straży pozostawiłem Pignite, Bolodore i Unfezanta którzy po kilku minutach wrócili do mnie podczas gdy ja sprzątałem recepcję. Te pokemony były naprawdę miłe i z tego co zobaczyłem wynikało, że nigdy nie zostali użyci podczas aresztowania kogokolwiek. Zawsze tylko pilnowali komisariatu i nic po za tym. Po jakichś dwóch godzinach na komisariat wróciła sierżant Jenny i gdy opowiedziałem jej całą historię nie wiedziałem co myślała, aż do czasu gdy wypowiedziała kilka słów:
- To świetnie, że udało ci się ich złapać. Wprawdzie to nie jest pewnie nawet połowa Zespołu Plazma, ale jestem naprawdę zadowolona. Możesz tu przychodzić by popracować kiedy tylko będziesz chciał, a tutaj masz swoją zapłatę.
Ucieszony zabrałem zapłatę i wraz ze swoim pokemonem wyszedłem z komisariatu w stronę najbliższego Centrum Pokemon.

Offline

 

#44 2012-05-06 12:57:39

KRÓLIK SZATANA

http://i.imgur.com/7PjEk.png

Skąd: we mnie ochota na kota?
Zarejestrowany: 2011-08-09
Posty: 666
Starter: akt. Jolteon

Re: Komisariat

Trochę nie w terminie, ale zaliczę -,-. W piątki i soboty od 22 do 6. Czyli w piątek od 0:00 do 6:00, a następnie od 22:00, do 0:00 oraz w sobotę w te same godziny. Ty to napisałeś w sobotę o 20 (a od 22 jest czynne), ale niech Ci będzie. Co prawda oczywiście super postać z 4 pokemonami rozwaliła ponad 12 ludzi, ale się nie będę aż tak czepiał bo nie o to chodzi xD.

Twoja zapłata to 310zł.



http://desmond.imageshack.us/Himg809/scaled.php?server=809&filename=agor1.png&res=landing
                                             ~ KP | Box | Bank | Stragan ~       ~ Sygnaturka by Molin; Avatar by Mizu

" And there's nothing wrong with me.
This is how I'm supposed to be.
In a land of make belive,
that don't belive in me. "
                                                         ~ Green Day - Jesus of Suburbia

Offline

 

#45 2012-06-01 23:10:45

 Cross

http://fc09.deviantart.net/fs71/f/2012/104/d/f/fluttershy_sprite_by_nasukeuchimaki-d4w4g4

Zarejestrowany: 2012-05-26
Posty: 666
Starter: Sableye

Re: Komisariat

Spytałem co mam zrobić a policjant powiedział:
1.Posegreguj papiery.
2.Posprzątaj komisariat.
Wziąłem się za sprzątanie komisariatu.
Sprzątałem może jakieś 3 godziny po czym poszedłem posegregować papiery.
Trochę mi to zajęło. Ale się uporałem.
Gdy skończyłem odebrałem nagrodę i wróciłem do domu.

Offline

 

#46 2012-06-03 21:31:10

Emily

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2011-10-12
Posty: 301

Re: Komisariat

Ja ci za to nawet 50 nie dam, ale masz (ledwo) 30 zł.



http://24.media.tumblr.com/tumblr_m1a319JNWc1qaven0o1_500.gif
Kliknij na obrazek, a ujrzysz moją Kartę Postaci...

Offline

 

#47 2012-06-09 20:53:28

Kenichi

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2011-04-06
Posty: 66666

Re: Komisariat

Przyszedłem na komisariat. Nie jestem pewny czego mogę się spodziewać pracując tutaj, ale zawsze warto spróbować. Podszedłem do Oficer Jenny.

http://images.wikia.com/pokemon/images/4/4d/Officer_Jenny.png


Kobieta siedziała na swoim motorze. Chyba nie była zajęta, ponieważ popijała kawę oraz zajadała się brązowymi ciasteczkami. Zapytałem, czy mógłbym w czymś pomóc. Chyba sama się domyśli, że chcę zdobyć trochę pieniędzy. Przynajmniej mam taką nadzieję. Oficerka zerknęła na mnie, wskazała ręką na posterunek i dodała: "Pójdź do pokoju numer 2. Znajdziesz tam stos papierów oraz mojego przyjaciela Josha. Powie ci co masz zrobić. No już, biegnij". Czy ciemnowłosa kobieta jest, aż tak surowa? Może ma zły dzień... Wybrałem się do budynku. Znalazłem szybko pomieszczenie w którym siedział niski mężczyzna. To chyba Josh. Facet kazał mi wydrukować kilka gotowych raportów. Zgodziłem się. Usiadłem przy jednym z komputerów, odpaliłem go oraz drukarkę. Po chwili poszukiwań znalazłem folder "Raporty - 06-09.06". Było ich ponad trzydzieści. Kliknąłem opcję drukowania. By nie marnować czasu od razu zapytałem się przyjaciela pani Jenny co zrobić z papierami później. Okazało się, że muszę zawieźć je do urzędu. Spodobało mi się to zadanie. Dawno już nie prowadziłem motoru, a to wspaniałe uczucie. Szybko schowałem raporty do czarnej teczki, wziąłem granatowy pojazd i odpaliłem go. Jazda taką maszynką to coś co lubię najbardziej. Niestety zbyt szybko jechać nie mogłem, więc maksymalnie rozpędzałem się do 45-48km/h. W niecałe 10min dotarłem pod ratusz. Oddałem ładnej pani teczuszkę przy okazji wymieniając się numerami telefonów. Hah! Uradowany wróciłem pod posterunek policji. Zgłosiłem się do dyrektora, by odebrać należną wypłatę. W sumie to najbardziej zadowolony jestem ze spotkania olśniewającej panny. Oby nie miała chłopaka! Aj... wszystko wyjaśni się potem. Teraz chcę pieniądze :-P

Ostatnio edytowany przez Kenichi (2012-06-09 20:55:06)


http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/icons/overworld/right/frame2/262.png http://i.imgur.com/HfZ0M.png http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/icons/overworld/left/262.png



15 ULUBIONYCH POKEMONÓW:
Czyli takie, które chcę złapać ;-)

http://oi51.tinypic.com/e1b8lf.jpg

Offline

 

#48 2012-06-11 17:27:11

KRÓLIK SZATANA

http://i.imgur.com/7PjEk.png

Skąd: we mnie ochota na kota?
Zarejestrowany: 2011-08-09
Posty: 666
Starter: akt. Jolteon

Re: Komisariat

czy wy na prawdę nie ogarniacie terminów? @.@ godzinę za wcześnie, ale zaliczę. 240



http://desmond.imageshack.us/Himg809/scaled.php?server=809&filename=agor1.png&res=landing
                                             ~ KP | Box | Bank | Stragan ~       ~ Sygnaturka by Molin; Avatar by Mizu

" And there's nothing wrong with me.
This is how I'm supposed to be.
In a land of make belive,
that don't belive in me. "
                                                         ~ Green Day - Jesus of Suburbia

Offline

 

#49 2012-06-15 20:52:18

 Mizu

Aye! :3

36935824
Zarejestrowany: 2012-01-14
Posty: 666
Starter: Treecko

Re: Komisariat

Przybyła do komisariatu późnym wieczorem, zbliżyła się do drzwi ogromnego budynku, największego w mieście Stration. Nacisnęła na klamkę, przez co drzwi otworzyła się, a Mizu mogła wejść do środka. Na rękach niosła swojego małego Ośka, który przez późną godzinę już spał. Pogłaskała malucha po głowie.
- Hmm. Więc śpij, ale później może mi pomożesz... - wyszeptała, po czym zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Cóż, bardzo duży ten komisariat, więc łatwo się w nim nawet gubić. Stwierdziła, że nie będzie meczyć sie z szukaniem gabinetu szefa i po prostu podeszła do pierwszego lepszego napotkanego człowieka - pracownika i zapytała go, gdzie jest szef. Mężczyzna wskazał na drzwi znajdujące się na samym końcu korytarzu. Dziewczyna uprzejmie podziękowała i żwawym krokiem ruszyła przed siebie. W tym samym czasie mały Kaito otworzył oczka i uniósł główkę do góry. Zeskoczył z rąk i zaczął czujnie obserwować ściany budynku. Uśmiechnęła się doń, a sama otworzyła drzwi do biura szefa, przy którym już się znalazła.
- Panie Smith? - spytała lekko uchylając drzwi. - Można?
Ten odpowiedział: Jasne, wchodź. Dziewczyna posłuchała się i weszła do pomieszczenia. Zauważyła uśmiechniętego mężczyznę w średnim wieku. Podeszła do jego biurka i usiadła naprzeciw niego na krześle.
- Ja miałam dziś zastąpić jakiegoś funkcjonariusza... - rzekła nieco speszona sytuacją.
- Ach, tak, Shiny Collins, mam rację? Proszę, o to twój mundur i ball z Arcanine'em. Może ci się przydać podczas któreś z misji... Dobrze, idź do pokoju nr. 12, o to klucze. Możesz przy okazji trochę ogarnąć, bo może się trochę zejść, zanim dostaniesz zlecenie. Powodzenia więc.
Shiny skinęła głową, podziękowała i wyszła, a Osiek za nią. Powoli ruszyli na drugi piętro, Mizu otworzyła drzwi i weszli do środka. Na początku dziewczyna przebrała się w swój strój służbowy, a później schowała do szafki swoje balle - z Arcaninem i Sandilem. Następnie zaczęła porządki - tak jak to prosił ją pan Smirh. Uporządkowała w papierach, później podlała kwiaty (dużo, dużo kwiatów, najwidoczniej była zastępczynią jakiejś kobiety), odkurzyła i posprzątała w toalecie. Dodatkowo starła kurze itepe... Cóż, po wykonanej robocie westchnęłam i usiadłam na fotelu. Wyłożyłam nogi na stole i gwizdałam pod nosem. Czekałam już tylko na telefon, a przy okazji odpoczywałam. Wkrótce jednak usłyszałam głośne DZYŃ. To był telefon. Odebrałam więc i przedstawiłam się: Shiny Collins, komisariat policji w Stration City.
I tak, może to streszczę: Jakiś facet zadzwonił, że ktoś ukradł jego cenne pokemony z jego domu, obudził się a ich nie było. Powiedziałam, że pomogę mu je znaleźć. Przez jakąś godzinę szukaliśmy wraz z innymi tropów złodzieja, aż w końcu odnaleźliśmy go w jakieś starej szopie. Miał tam całą stertę skradzionych pokeballi. Udało nam się uratować stworki mieszczanów! Ucieszyłam się z udanej 'misji'.
Ponadto w ciągu dnia nic ciekawego się nie wydarzyło. Poza małym atakiem teamu Rocket, który bardzo szybko pokonaliśmy. Po wyczerpującym dniu przyszłam do szefa odebrać pensję. Podziękowałam i wyszłam.


Lubię kiedy wokół muzyka gra,
kiedy wszyscy śpiewają na na na.

http://i.imgur.com/hxDXJ.png
Lubię kiedy w tańcu wiruje świat
niech porywa nas rytm na na na na na.

Offline

 

#50 2012-06-15 22:34:19

 Ririsu

http://img715.imageshack.us/img715/2978/riric.png

Zarejestrowany: 2011-08-14
Posty: 66666

Re: Komisariat

„Kurde, po cholerę pracuję? No po cholerę? Jestem trenerem, do cholery jasnej! Powinienem zdobywać odznaki i tak zarabiać, ot co! Już nawet nie wspominając gdzie. Przecież ja jestem z Teamu Rocket, przecież to nie godne dla zawodowego złodzieja, w największej na świecie organizacji, gnoić się w jakimś cholernym posterunku, za psie pieniądze. No przecież, jakby szef się dowiedział, to chyba własnoręcznie zdarł by ze mnie skórę. Nie wspominając już o matce, która przyszłaby do więzienia z dwururką przewieszoną przez ramię. I nie, nie po to by mi pomóc w ucieczce. Chociaż teraz schodzę z tematu, no bo w końcu co ma więzienie wspólnego ze mną? A tak, już sobie przypomniałem: to, że wchodzę niemalże dosłownie w paszczę lwa, nie wiedząc czy tam, aby na mnie czyhają. Dzięki bogu nie stałem się na tyle sławny w mej organizacji, aby wieszać za mną listy gończe czy w ogóle mnie kojarzyć, przecież ja nie brałem udziału w żadnej akcji i nawet nie wiem czy oficjalnie do nich należę. Ale kto wie, może mają tam wtykę i ktoś mnie w psiarni skojarzy? No, ale potrzebuję kasy, tym bardziej, że całkiem nie źle płacą. Cholera, popadam w obłęd.” - myślę, klnąc jak najęty, co jak co, ale zdarzają mi się dni, w których po prostu wstaję lewą nogą. No wybaczcie proszę, ale jak można zachować spokój, jeśli któryś dzień pod rząd kisi się w jakimś tureckim mieście idiotów, wykonując zawody kompletnie niepotrzebne dla mej osoby, dzięki jakiejś organizacji charetatywnej, której nazwy nawet nie pamiętam i pamiętać nie chcę.

Po raz ponowny, młody chłopak, mający niemalże mleko matki pod nosem, z włosami jarzącymi się w łunie porannego światła na ciemny blond, kierował się po raz kolejny w ostatnich dniach, ku miejscu, którego jakże nienawidził, tym razem nie wiedział czy przed wykryciem, czy aby przed tym, że tego miejsca kompletnie nie zła. Zazwyczaj nie zdążył trafić na posterunek, gdy już jego wpływowy ojciec, który miał wszędzie wtyki, dzwonił na komisariat załatwiając mi zwolnienie, po czym dając – nie manto, bo przemocy w rodzinie nienawidził – a ciężki, nieustający trening sprawności kondycyjnej polegający na wstawaniu rano, dwie godziny przed śniadaniem i wykonywaniem najtrudniejszych ćwiczeń, często dość bolesnych, na przykład walki na bokkeny z instruktorem KenJutsu. Początek podróży nie należy do najtańszych, trzeba było pokupować to i owo, przez co jego zasoby pieniężne lekko mówiąc – uleciały. Co prawda jeszcze wczorajszego dnia zajął swój czas pracą, jednak nie zmienia to faktu, iż kasy zbyt dużo mu nie przybyło, zaś czymś przecież musiał sfinansować swą podróż,nie? Żadnego sponsora niestety nie miał i mieć nie chciał. Ririsu nigdy nie lubił się w pracach, był typem leniwca, który najchętniej leżałby całymi dniami na słońcu, oglądając twory na chmurach i czytając jakieś dobre książki fantasy. Chociaż niby był przyzwyczajony do ciężkiej pracy, to nigdy by nie pomyślał, że skończy na jakimś zadupiu, zajmując się konserwacją  i pracą w miejscu, którego wprost nienawidził i którego lekko bał się z powodu swej profesji egzorcysty, która była w tym kraju zakazana i uznawana przez kościół za szarlataństwo i satanizm, no, ale mniejsza. Do tego przynależył, do organizacji złodziei, których policja co najmniej nie darzy miłością  Nawet jego główny zawód egzorcysty mało dawał, ludzie tak bali się duchów, zjaw i demonów wszelkiej maści, że po prostu starali się o nich zapomnieć i dać temu spokój, przez co trudno było znaleźć jakieś ogłoszenie zwiastujące ciepły posiłek kolejnego wieczora. Bez rozmyśleń dalszych, a raczej ich ograniczenia lekkiego, chłopak ruszył przed siebie na spotkanie z nową rzeczywistością, nie łatwej pracy. Miał nadzieję, że przysłowie, iż żadna praca nie hańbi jest prawdziwe. W pamięci ułożył sobie, a raczej przypomniał jakie to zadania miał w dniu dzisiejszym wykonać. Mimowolnie wyjął z kieszeni, pogięty list o poszarpanych rogach, po czym spojrzał na jego treść, rozczytując staranne pismo, napisane najprawdopodobniej piórem. Niestety bogate w błędy ortograficzne i językowe, które Ririsu poprawił czerwonym markerem jako, że wprost nienawidził takowych rzeczy. Sam tekst brzmiał tak:

Szanowny Panie Ririsu


Z chęcią wielką, zadowoleni Pana opinią nadaną przez inne miejsca pracy dla młodzieży, jesteśmy gotów do przyjęcia Pana  do jednodniowego terminu, trwającego dokładniej 7 godzin. Zarobki będą zależne od Pana wkładu w pracę i Pana umiejętności. Zadania, które ma Pan wykonać są następujące: umycie podłogi na korytarzu głównym, umycie okien w sali protokolarnej, przesłuchanie świadków – oczywiście w obecności wykwalifikowanego funkcjonariusza i patrol trwający dwie godziny. Z góry dziękujemy i prosimy o pozytywne rozpatrzenie naszej prośby o przyjęcie.

Mark Twinsterlant

Wzdycham kilkakrotnie czytając ów tekst, niezadowolony spoglądając ku niebu, a raczej - ku szaremu, zaśmierdłemu dachowi, pokrytego pleśnią. Po chwili niedługiej ponownie kieruję swe kroki do biura ciecia, łapiąc za mop, jakieś gąbki i inne przyrządy tortur, których nie rozróżniam, po czym ruszam ku głównemu korytarzowi. Pierwsze co robię, to tak jak na kazały siły wyższe - myję i płukam narzędzia dokładnie, aby były po prostu nieskazitelnie czyste. Oczywiście przy pomocy lidlowskich chemikaliów. Dopiero wtedy idę umyć lustro kafelek na korytarzu, myjąc je skrzętnie, a raczej przesuwając bród pod ścianę, gdzie wszelkie nieczystości usuwam przy pomocy dziwnego odkurzacza. Następnie przy pomocy mopa, wody i kolejnych detergentów doczyszczam podłogę Po jakichś dwóch godzinach cały korytarz niemalże lśniła, zaś plecy od garbienia się bolą jak cholera. Nie czekając więc, aż mięśnie zesztywnieją kieruję swe kroki ku gabinetom lekarskich, gdzie wpierw opróżniam kosze, wrzucając odpadki do jednego, wielkiego pojemnika. Kolejnym krokiem, który wprowadzam w życie jest umycie okien, co zajęło mi kolejna dwie godziny i również nie było najsympatyczniejszym przeżyciem. Tymczasem ruszam na zaplecze, zachodząc o głowę po jaką cholerę tutaj przyszedłem. Zdecydowanie nie jestem typem osoby, która ciężko pracuje, a tym bardziej w miejscu, którego się boi. O, nie. Kilka chwil później wychodzę z przychodni, z ciężkim ekwipunkiem w postaci kamizelki ochronnej, bodaj drugiego stopnia, czyli chroniącej przed ciosami pięściami i ranami kłutymi, niestety bez już ochrony przed ranami postrzałowymi. Do tego z pałką teleskopową zawieszoną u pasa i trzema pokeballami przypiętymi do pasa. W dwóch z nich znajdują się moje pupilki – Tutuś i Arcano, zaś w trzecim pokemon otrzymany na ów patrol, a mianowicie – Arcanine, który ma zostać wypuszczony tuż po wyjściu z budynku. Patrol przeszedł bez większych problemów. Chociaż słychać było pogróżki zsyłane na mą postać, a także nawet próbę ataku na mą osobę, czyli funkcjonariusza, która została skutecznie udaremniona przez Arcanina, który kilkoma warknięciami i jednym strzałem z miotacza ognia, przegnał z pola widzenia agresorów i ich pokemony, głównie Koffingi i Beedrille. Rozmowa 'kwalifikacyjna' czy jak kto woli – przesłuchanie zostało przeniesione na inny termin, a mianowicie do czasu, aż świadek wytrzeźwieje, gdyż został wypuszczony do domu, po czym tak się narąbał, że nie wiadomo było czy aby na pewno żyje. Ogólnie, to nie było źle, nawet nie odkryli mojej przestępczej działalności i nie dali szczególnego wpisa do mojej kartoteki, więc ów pracę mogę uznać za zakończoną.


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m5q1zuL91l1qbaj4uo1_400.gif

Offline

 

#51 2012-06-16 14:42:46

 PokeKing

Pr0 Hardkorowy no-life

Zarejestrowany: 2012-06-02
Posty: 36

Re: Komisariat

Weszedlem do komisariatu. Nie szukalem pracy. Ale do mnie podszedl facet i powiedzial: "Szukasz Pracy? Potrzebujemy cie. Idz do gabinetu nr 7". Zaskoczony skierowalem kroki do tego gabinetu. A tam nikogo nie bylo. Nagle przez okno wleciala do pomieszczenia kartka. A na niej pisze: Zostales wybrany do AntyBukowi Eliminatorzy. Jak sama nazwa wzkazuje. Bedziesz walczyl z Buka. Czytajac to moj wyraz twarzy stal sie TAKI. Myslac, ze to dowcip, wyjrzal za okno, smiejac sie z tego wymyslu. A za oknem Buka. Przestraszony pobieglem znalezc pomoc. Gdy wyszlem, zobaczylem chmare ludu Uzbrojonych w koktajle molotowa. Przede mna zas byl plecak pelen tej broni. Wraz z innymi wyszlem niszczyc potwora. Niestety, ogien na niego nie podzialal. Zabraklo anumicji. Wpadlem na glupi, ale byc moze skuteczny sposob. Krzyknalem:
- Buka!
- Co?
- Pojdziesz stad?
- Okej - po tych slowach Buka odeszla. Obejrzalem sie za me plecy. Teraz wszyscy maja TAKI wyraz twarzy. Odebralem nagrode i wrocilem do domu.


http://www.freesmileys.org/emoticons/emoticon-pokemon-001.gif
Kliknij w Cyndaquila, by byc w mej KP
NIE CZEPIAC SIE ZA BRAK POLSKICH ZNAKOW!

Offline

 

#52 2012-06-16 16:26:26

KRÓLIK SZATANA

http://i.imgur.com/7PjEk.png

Skąd: we mnie ochota na kota?
Zarejestrowany: 2011-08-09
Posty: 666
Starter: akt. Jolteon

Re: Komisariat

@Up: Ja mam TAKI wyraz twarzy jak to czytam o.O.

A więc Yukiś mi pozwoliła, ale da mi kasę dopiero o 22, więc piszem poza terminem c:.

  Powolnym krokiem wszedłem do budynku policji. Stanąłem w drzwiach i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Wszechogarniający bajzel aż prosił się o posprzątanie, jednak miałem nadzieję, że moja "misja specjalna" będzie polegała na czymś więcej niż pozamiataniu. Szybko znalazłem wzrokiem napis "Szefostwo" i unikając plam z kawy na podłodze podszedłem do drzwi po czym otworzyłem je. Było tam o wiele czyściej niż w głównym holu, jednak powietrze nie grzeszyło świeżością. Przy biurku stał wysoki mężczyzna wyraźnie czymś zdenerwowany. Jego ręce lekko drżały, a wzrok przerzucał się na obiekty za oknem z zawrotną prędkością.
- Dzień dobry. - powiedziałem, gdyż facet zapewne nie zorientował się, że ktoś wszedł do jego gabinetu.
- Dzień dobry. - odpowiedział nagle się uspakajając. Od razu zorientowałem się, że chodzi o jakąś poważną sprawę gdyż mężczyzna próbował ukrywać swoje zdenerwowanie.
- Przyszedłem tu w sprawie...
- Pracy! - przerwał mi. - Tak, wiem jesteś Agordius tak?
- Wolałbym Agor, ale jak pan chce.
- Tak, tak. - przystanął na chwilę po czym odwrócił się w stronę korytarza na prawo.
- Margaret! - zawołał, a z korytarza wyszła dziewczyna. Mężczyzna odwrócił się znów w moją stronę.
- Margaret, Agor. Agor, Margaret. - zapoznał nas szybko po czym kontynuował. - Agor, to będzie twoja wspólniczka, razem macie teraz specjalne zadanie. - wypowiedź przerwał mu trzask drzwi, zza których wyszedł jakiś inne mężczyzna. Szef przez szparę między drzwiami a futryną dojrzał bałagan na holu, więc powiedział to czego najbardziej się obawiałem. - Na początek posprzątajcie hol.
  Po tych słowach mężczyzna dosłownie wypędził nas z gabinetu. Spojrzałem na swoją wspólniczkę. Była nawet ładna. Rude włosy nachodziły na piegowatą twarz, a zielone oczy ładnie komponowały się z nimi. Miała na sobie sweterek i dresowe spodnie 3/4.
- Cześć. - powiedziała podając mi rękę po czym spojrzała na hol, a jej oczy rozszerzyły się prawdopodobnie do maksymalnych rozmiarów. Odetchnęła głęboko. - No to musimy to posprzątać. - powiedziała, a ja przytaknąłem. Zabraliśmy się do sprzątania. Ja porządkowałem papiery, a ona poszła po miotłę i zaczęła zamiatać. Ułożyłem osobno raporty, listy gończe, dowody oraz rzeczy których nie dało się przydzielić do żadnej kategorii, następnie położyłem je na jedno, widocznie od kilku lat nieużywane biurko. Stanąłem jak wryty gdy zobaczyłem co w tym czasie zdążyła zrobić Margaret. Podłoga błyszczała, a ona już myła ostatni skrawek. Pomieszczenie było już czystsze, a ja, z dwoma odświeżaczami powietrza w rękach postanowiłem posprzątać także powietrze. Wkrótce było już na prawdę czysto, więc razem z wspólniczką skierowaliśmy się do drzwi gabinetu. Nie zastaliśmy tam szefa, więc sprawdziliśmy w pokoiku, gdzie swój gabinet miała Margaret. Tam też go nie było. Znalazłem jednak małą karteczkę. Wziąłem ją do ręki i przeczytałem na głos.
- Jedźcie do Eterna City. - wyrecytowałem.
- Tyle? - spytała się zdziwiona dziewczyna.
- Tak. - dodałem upewniając się, że na tylnej części kartki nie ma nic więcej. Nikogo oprócz nas nie było na posterunku, więc zamknęliśmy go na klucz i wsiedliśmy do radiowozu. Długo nam zajęło przejechanie do sąsiedniego miasta, gdyż śnieżyca blokowała niektóre drogi i musieliśmy kierować się objazdami. Wkrótce jednak dotarliśmy do miasta. Wysiadłem, a to co ujrzałem przerosło moje obawy. Mieszkania paliły się, a po ulicach biegali ludzie z pistoletami. Wśród nich zauważyłem kilku policjantów, aż wkrótce dojrzałem oczekiwany obraz. Szef stał pod ścianą i celował właśnie w biegnącego mężczyznę, gdy nagle nasze uszy zostały brutalnie potraktowane głośnym odgłosem wystrzału, a mężczyzna który co dopiero biegł, leżał na ziemi martwy.
- Co się dzieje? - spytałem się szefa przekrzykując odgłosy wszechogarniającego mnie chaosu.
- Mini-rewolucja. - odpowiedział. - Ludzie zbuntowali się przeciw władzom. Musicie ich uspokoić, a nie ważcie się strzelać do uzbrojonych. Jeśli nie wy zabijecie ich to oni zabiją was. - dodał podając nam pistolety. Z Margaret spojrzeliśmy po sobie z przerażeniem, jednak zebraliśmy pistolety i pobiegliśmy przed siebie. Znalazłem dwóch cywilów, w których jakiś facet celował karabinem maszynowym. Wystrzeliłem pierwszy pocisk, który ugodził go w brzuch, a chłopak padł na kolana. Podbiegł i strzeliłem mu w kark bez większych trudności, ot jakbym robił to codziennie. Para spojrzała na mnie przerażona, więc krzyknąłem do nich aby za mną szli, choć raczej zrozumieli to z gestykulacji niż ze słów. Hałas był już nie do przekrzyczenia. Schowałem ich w piwnicy jednego z bloków i wybiegłem, jednak krwawa parada przeniosła się już dalej. Zacząłem biegać po miejscu wypadku szukając ofiar, jednak znalazłem tylko kilka martwych ciał. Wkrótce jednak znalazłem także Margaret z postrzeloną nogą. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do reszty ocalałych. Opatrzyli ją, a następnie czekaliśmy. Sytuacja podobno opanowywała się, a nie chcieliśmy się narażać.
   Następnego dnia obydwaj przybyliśmy na posterunek aby odebrać wynagrodzenie. Hol znów był cały brudny jakbyśmy go nie wysprzątali. Weszliśmy do gabinetu, gdzie szef z zabandażowaną ręką uśmiechnął się do nas.
- Świetnie się spisaliście. - powiedział podając nam koperty. Pożegnałem się z Margaret i wyszedłem z posterunku. Może tu kiedyś wrócę. Tymczasem jednak otworzyłem kopertę, a w środku znalazłem...



http://desmond.imageshack.us/Himg809/scaled.php?server=809&filename=agor1.png&res=landing
                                             ~ KP | Box | Bank | Stragan ~       ~ Sygnaturka by Molin; Avatar by Mizu

" And there's nothing wrong with me.
This is how I'm supposed to be.
In a land of make belive,
that don't belive in me. "
                                                         ~ Green Day - Jesus of Suburbia

Offline

 

#53 2012-06-16 22:03:17

 Arcadius

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

4662785
Skąd: Prace Duże
Zarejestrowany: 2012-06-13
Posty: 35

Re: Komisariat

Do komisariatu wchodziłem niepewnie. Potrzebowałem pieniędzy, a to jest najbardziej płatna robota, ale jednocześnie jestem poszukiwanym mężczyzną, podejrzanym o zabicie dziecka (KP. Otwierając drzwi, musiałem je trochę mocniej popchnąć, ciężko się otwierają. Starałem się nie patrzeć pracownikom w twarz, ktoś mógłby mnie rozpoznać. Podszedłem do pewnej osoby siedzącej za biurkiem. Rozmawiałem z nią patrząc sobie na buty i kiwając się na boki, jakbym był zawstydzony.
- Jest jakieś wolne stanowisko?- zapytałem.
- Owszem, jest.- odpowiedział podnosząc się ze swojego krzesła.- Zaprowadzę cię.
Poszedłem za nim. Przeszedłem długi korytarz. A na jego końcu była spora sala, z komputerami.
- Uzupełnisz tutaj wszystkie papiery, które leżą na tamtym biurku.- Wskazał palcem ogromny stos dokumentów.
- Trochę tego dużo.- powiedziałem.
- W takim razie zacznij już teraz, wcześniej skończysz.
Niechętnie, ale usiadłem przy tym biurku. Wolałem dostać jakąś lżejszą pracę. Pierwszy dokument dotyczył wydatków policji. Wszystkie dane miałem w komputerze, więc wpisywałem to tylko na papier. Sporo wydają na całkiem niepotrzebne rzeczy, nie rozumiem po co im aż 30 nowych krzeseł.
Dokument uzupełniony.
Teraz następny, dotyczący jednego z pracowników policji, czyli ile czasu spędza w terenie, ile w komisariacie, itp. Wszystko wypełniłem uważnie, spisując dane z komputera. Tych papierów było od groma, jednak nie będę wszystkich opisywał.
Brałem do ręki ostatni dokument. Wydał mi się on lekko dziwny. Był stary (z 2008 roku), do tego zalany kawą. Ale skoro miałem uzupełnić wszystkie dokumenty, ten też uzupełniłem. Dotyczył wydatków z czerwca 2008. Zadowolony z wykonanej pracy, odłożyłem wszystko na biurko mężczyzny, który mi to zlecił.
-Tak szybko?- zapytał, nawet nie unosząc głowy. Uzupełniał jakieś papiery na swoim biurku.
-Szybko? Robiłem to cale 4 godziny.
-Poprzedni, taką samą kupkę uzupełniał 8.
-Co z moją zapłatą?- zapytałem.
-To jeszcze nie koniec, mój drogi. Jeszcze sporo godzin do 6. Teraz posprzątasz.
„Sprzątanie. Ha! To będzie łatwe.”- pomyślałem. Ale kiedy zobaczyłem co mam posprzątać od razu odechciało mi się stąd wyjść, nie odbierając zapłaty.
-Kible mają błyszczeć. Do zobaczenia później.
Czyszczenie kibli?! CO?! No ale już trudno, mam nadzieję że dostanę jakąś dobrą zapłatę. Wziąłem szczotkę i zabrałem się do czyszczenia. To było obrzydliwe. Nie będę tego opisywał, bo to byłoby obleśne. Po wyczyszczeniu umyłem porządnie ręce. Znowu poszedłem do mężczyzny który zlecał mi zadania.
-Coś jeszcze mam dla pana zrobić?- zapytałem.
-Ależ owszem. Do 6 zostało jeszcze półtorej godziny. Przez ten czas zastąpisz mnie.
„Co?!” - pomyślałem. Przecież w ten sposób mogą mnie teraz nakryć. Jestem poszukiwanym przestępcą i mam siedzieć na miejscu policjanta przyjmującego zgłoszenia?!
-Ale ja się chyba nie nadaję.- powiedziałem.
-Nadajesz się. Skoro umyłeś klozety, to tutaj też dasz radę. Ja idę coś zjeść.
Niepewnie, ale usiadłem na fotelu tego pana. Siedziałem tak, na szczęście nic się nie działo.
Przez najbliższe 20 minut. Potem wpadła do komisariatu kobieta.
„Cholera!” - krzyknąłem sobie w myślach.
-W czym mogę pomóc?
-Proszę mnie ukryć! Goni mnie jakiś mężczyzna!
-Zaraz wezwę jakiegoś policjanta, pomoże pani.
Nacisnąłem przycisk, który pozawala połączyć się ze stołówką.
-Policjant, potrzebny natychmiast. Kobieta jest ścigana przez jakiegoś mężczyznę.
Poczekałem chwilę, jednak nikt nie przyszedł. Dobra, sam się tym zajmę.
-Czy napastnik miał broń?
-Nie jestem pewna, ale chyba nie.- powiedziała.
-W takim razie, zrobimy prowokację. Pani wyjdzie powoli z komisariatu, ja będę ciągle w ukryciu. Kiedy zjawi się napastnik, obezwładnię go.
Kobieta niechętnie zgodziła się być przynętą. Wyszła z komisariatu. Za nią ja, tylko że tak aby nikt mnie nie widział. W końcu! Mężczyzna w kapturze rzucił się na kobietę. Szybko podbiegłem do nich. Złapałem mężczyznę z tyłu, jednak ten wyrywał się. Złapałem go za bluzę jedną ręką, drugą wypuściłem Sneasla z pokeballa.
-Ruzaki, pomóż mi!
Pokemon złapał napastnika razem ze mną. W końcu udało mi się uderzyć go w głowę tak mocno, że przestał się wyrywać.
-Kobieta była roztrzęsiona, jednak mogła zeznawać. Weszliśmy do komisariatu.
Przy wejściu od razu dostałem ochrzan.
-Gdzieś ty był?! Kazałem ci tutaj siedzieć!
Pokazałem mu mężczyznę, który obudził się i znów zaczął się wyrywać.
-Jesteś idiotą, skoro próbowałeś napadu przed komisariatem.- powiedziałem do niego.
Mój „szef” podszedł do mnie, zabrał przestępcę kazał kobiecie iść za sobą.
-Masz, tutaj jest zapłata. Dobrze się spisałeś.- powiedział, wręczając mi pieniądze.
-Dziękuję.- Odpowiedziałem i opuściłem komisariat.


Karta Postaci
Box
Arcadius Battle Theme
Mój profil na animeon.pl

http://i2.photobucket.com/albums/y13/Nariko_Chan/GJShuffle.gifhttp://fc01.deviantart.net/fs70/f/2010/313/6/f/happy_loved_charle_xd_by_salamanderkaze-d32h98u.gifhttp://www.narutocommunity.net/pictures/image?format=raw&id=302&type=img

Anime obejrzane:
-Fairy Tail
-Bleach
-Death Note

Anime oglądane:
-Devil May Cry
-Kuroshitsuji

Planuję obejrzeć:
-Naruto
-One Piece

Offline

 

#54 2012-06-16 22:46:33

 Ririsu

http://img715.imageshack.us/img715/2978/riric.png

Zarejestrowany: 2011-08-14
Posty: 66666

Re: Komisariat

„O matko, znowu, ja pierdzielę.” - myślę spoglądając ku niebu i wyliczając w mym umyśle wszelkie rzeczy, które mogą mi się przytrafić w miejscu, do którego zmierzam - „Kurde, po cholerę pracuję? No po cholerę? Jestem trenerem, do cholery jasnej! Powinienem zdobywać odznaki i tak zarabiać, ot co! Już nawet nie wspominając gdzie i w jaki sposób. A jednak może wspominając – jako egzekutor i niesławny przestępca z kryminalnej organizacji Yakuza... chociaż nie, ja chyba dołączyłem do rakietowców. Jeden kit. No właśnie! Przecież ja jestem z Teamu Rocket, przecież nie godną dla zawodowego złodzieja rzeczą jest parać się takimi bezwartościowymi pracami – no prawie bezwartościowymi, ale mniejsza - w największej na świecie organizacji, gnoić się w jakimś cholernym posterunku, za psie pieniądze. No przecież, jakby szef się dowiedział, to chyba własnoręcznie zdarł by ze mnie skórę, plus do tego ugotowałby mnie na wolnym ogniu, a później poszatkował i dał Houndoomom na pożarcie. Nie wspominając już o matce, która przyszłaby do więzienia z dwururką przewieszoną przez ramię. I nie, nie po to by mi pomóc w ucieczce. Chociaż teraz schodzę z tematu, no bo w końcu co ma więzienie wspólnego ze mną? A tak, już sobie przypomniałem: to, że wchodzę niemalże dosłownie w paszczę lwa, nie wiedząc czy tam, aby na mnie czyhają. Dzięki bogu nie stałem się na tyle sławny w mej organizacji, aby wieszać za mną listy gończe czy w ogóle mnie kojarzyć, przecież ja nie brałem udziału w żadnej akcji i nawet nie wiem czy oficjalnie do nich należę. Ale kto wie, może mają tam wtykę i ktoś mnie w psiarni skojarzy? No, ale potrzebuję kasy, tym bardziej, że całkiem nie źle płacą. Jak na psy, rzecz jasne, bo ostatnio dostałem pięć stów, a przecież z moim wykształceniem to powinienem zarabić... cholera, ja przecież nie mam oficjalnego wykształcenia, ba, ja w ogóle nie mam wykształcenia, chyba, że wliczyć do niego można moje zdanie z klasy na klasę w podstawówce, o do gimnazjum nie miałem pecha chodzić. Nie zmienia to jednak faktu, że powinienem użerać z duchami, widmami, zjawami i demonami wszelkiej maści, chroniąc niewinnych, po czym grzecznie prosić z mieczem w ręku o ich kosztowności i wyposażenie portfela. Cholera, popadam w obłęd.” - myślę, klnąc jak najęty, co jak co, ale zdarzają mi się dni, w których po prostu wstaję lewą nogą. No wybaczcie proszę, ale jak można zachować spokój, jeśli któryś dzień pod rząd kisi się w jakimś tureckim mieście idiotów, wykonując zawody kompletnie niepotrzebne dla mej osoby, dzięki jakiejś organizacji charytatywnej, której nazwy nawet nie pamiętam i pamiętać nie chcę. Czemu? Bo jest organizacją charytatywną, a spośród nich, to trawię jedynie pajacyka. No i może pustą miskę, ale mniejsza...

Kolejny dzień, kolejne wydatki i kolejne potrzeby zdobywania pieniędzy. No bo przecież lenistwo nie jest kopalnią złota. Niestety. Więc po raz ponowny, młody chłopak, mający niemalże mleko matki pod nosem, z włosami jarzącymi się w łunie porannego światła na ciemny blond, kierował się po raz ponowny w ostatnich dniach, ku miejscu, którego jakże nienawidził, tym razem nie wiedział czy przed wykryciem, czy aby przed tym, że tego miejsca kompletnie nie znał, a raczej znał, chociaż niezbyt dobrze. No i do miejsca, za którym lekko mówiąc – nie przepadał. Zazwyczaj nie zdążył trafić na posterunek, gdy już jego wpływowy ojciec, który miał wszędzie wtyki, dzwonił na komisariat załatwiając mi zwolnienie, po czym dając – nie manto, bo przemocy w rodzinie nienawidził – a ciężki, nieustający trening sprawności kondycyjnej polegający na wstawaniu rano, dwie godziny przed śniadaniem i wykonywaniem najtrudniejszych ćwiczeń, często dość bolesnych, na przykład walki na bokkeny z instruktorem KenJutsu. Początek podróży nie należy do najtańszych, trzeba było pokupować to i owo, przez co jego zasoby pieniężne lekko mówiąc – uleciały. Co prawda jeszcze wczorajszego dnia zajął swój czas pracą, jednak nie zmienia to faktu, iż kasy zbyt dużo mu nie przybyło, zaś czymś przecież musiał sfinansować swą podróż,nie? Żadnego sponsora niestety nie miał i mieć nie chciał. Ririsu nigdy nie lubił się w pracach, był typem leniwca, który najchętniej leżałby całymi dniami na słońcu, oglądając twory na chmurach i czytając jakieś dobre książki fantasy. Chociaż niby był przyzwyczajony do ciężkiej pracy, to nigdy by nie pomyślał, że skończy na jakimś zadupiu, zajmując się konserwacją  i pracą w miejscu, którego wprost nienawidził i którego lekko bał się z powodu swej profesji egzorcysty, która była w tym kraju zakazana i uznawana przez kościół za szarlataństwo i satanizm, no, ale mniejsza. Do tego przynależył, do organizacji złodziei, których policja co najmniej nie darzy miłością  Nawet jego główny zawód egzorcysty mało dawał, ludzie tak bali się duchów, zjaw i demonów wszelkiej maści, że po prostu starali się o nich zapomnieć i dać temu spokój, przez co trudno było znaleźć jakieś ogłoszenie zwiastujące ciepły posiłek kolejnego wieczora. Bez rozmyśleń dalszych, a raczej ich ograniczenia lekkiego, chłopak ruszył przed siebie na spotkanie z nową rzeczywistością, nie łatwej pracy. Miał nadzieję, że przysłowie, iż żadna praca nie hańbi jest prawdziwe. W pamięci ułożył sobie, a raczej przypomniał jakie to zadania miał w dniu dzisiejszym wykonać. Mimowolnie wyjął z kieszeni, pogięty list o poszarpanych rogach, po czym spojrzał na jego treść, rozczytując staranne pismo, napisane najprawdopodobniej piórem. Niestety bogate w błędy ortograficzne i językowe, które Ririsu poprawił czerwonym markerem jako, że wprost nienawidził takowych rzeczy. Sam tekst brzmiał tak:

Szanowny Panie Ririsu


Z chęcią wielką, zadowoleni Pana opinią nadaną przez inne miejsca pracy dla młodzieży, a także jednodniowym stażem w naszym biurze, jesteśmy gotów do przyjęcia Pana  do jednodniowego terminu, trwającego dokładniej 7 godzin. Zarobki będą zależne od Pana wkładu w pracę i Pana umiejętności. Mamy nadzieję, że nie zawiedziemy się na Panu, gdyż ostatnio Pan Panie Ririsu, wykazał się niesamowitymi zdolnościami. Zadania, które ma Pan wykonać są następujące: umycie podłogi na korytarzu głównym, umycie okien w sali protokolarnej, przesłuchanie świadków – oczywiście w obecności wykwalifikowanego funkcjonariusza i patrol trwający dwie godziny. Z góry dziękujemy i prosimy o pozytywne rozpatrzenie naszej prośby o ponowne przyjęcie.

Mark Twinsterlant

Tak, ależ mam te umiejętności – machanie mopem na prawo i lewo, i pucowanie okien, na których nawet pleśń zaczęła rosnąć. Nie wiem jak to możliwe, ale takie są fakty. A może to ja przegiąłem z apapem? Mniejsza. Wzdycham kilkakrotnie czytając ów tekst, niezadowolony spoglądając ku niebu, a raczej - ku szaremu, zaśmierdłemu dachowi, pokrytego pleśnią. Po chwili niedługiej ponownie kieruję swe kroki do biura ciecia, łapiąc za mop, jakieś gąbki i inne przyrządy tortur, których nie rozróżniam, po czym ruszam ku głównemu korytarzowi. Pierwsze co robię, to tak jak na kazały siły wyższe - myję i płukam narzędzia dokładnie, aby były po prostu nieskazitelnie czyste. Oczywiście przy pomocy lidlowskich chemikaliów. Dopiero wtedy idę umyć lustro kafelek na korytarzu, myjąc je skrzętnie, a raczej przesuwając bród pod ścianę, gdzie wszelkie nieczystości usuwam przy pomocy dziwnego odkurzacza. Następnie przy pomocy mopa, wody i kolejnych detergentów doczyszczam podłogę Po jakichś dwóch godzinach cały korytarz niemalże lśniła, zaś plecy od garbienia się bolą jak cholera. Nie czekając więc, aż mięśnie zesztywnieją kieruję swe kroki ku gabinetom lekarskich, gdzie wpierw opróżniam kosze, wrzucając odpadki do jednego, wielkiego pojemnika. Kolejnym krokiem, który wprowadzam w życie jest umycie okien, co zajęło mi kolejna dwie godziny i również nie było najsympatyczniejszym przeżyciem. Tymczasem ruszam na zaplecze, zachodząc o głowę po jaką cholerę tutaj przyszedłem. Zdecydowanie nie jestem typem osoby, która ciężko pracuje, a tym bardziej w miejscu, którego się boi. O, nie. Kilka chwil później wychodzę z przychodni, z ciężkim ekwipunkiem w postaci kamizelki ochronnej, bodaj drugiego stopnia, czyli chroniącej przed ciosami pięściami i ranami kłutymi, niestety bez już ochrony przed ranami postrzałowymi. Do tego z pałką teleskopową zawieszoną u pasa i trzema pokeballami przypiętymi do pasa. W dwóch z nich znajdują się moje pupilki – Tutuś i Arcano, zaś w trzecim pokemon otrzymany na ów patrol, a mianowicie – Arcanine, który ma zostać wypuszczony tuż po wyjściu z budynku i z którym zdążyłem się już trochę zapoznać jako, że ostatnio otrzymałem ów poka na przechadzkę. Patrol przeszedł bez większych problemów. Chociaż słychać było pogróżki zsyłane na mą postać, a także nawet próbę ataku na mą osobę, czyli funkcjonariusza, która została skutecznie udaremniona przez Arcanina, który kilkoma warknięciami i jednym strzałem z miotacza ognia, przegnał z pola widzenia agresorów, tym samych co ostatnio napadły mą postać, jednakże dzisiejszego dnia jakoś nie kwapili się do użycia swych poków, a jedynie do zesłanych kilku pogróżek i kamieni, które jednak nie trafiły i nie zraniły. Rozmowa 'kwalifikacyjna' czy jak kto woli – przesłuchanie zostało przeprowadzone tuż po moim przybyciu, tym razem jednak koleś był całkowicie trzeźwy i gotów do odpowiadania na wszelkie pytania. No prawie. Miał znaczne opory do rozplątania języka i pogardę dla mojej skromnej osoby, która jednak dość szybko zniknęła, po kilku ostrych ripostach i postawieniem kolesia pod ścianę. Ogólnie, to nie było źle, nawet nie odkryli mojej przestępczej działalności i nie dali szczególnego wpisa do mojej kartoteki, więc ów pracę mogę uznać za zakończoną. Z miłą ciężkością w kieszeni wróciłem do domu, obiecując sobie po raz enty, że już nigdy nie pójdzie do tak wyglądającej pracy. Nigdy.

Ostatnio edytowany przez Ririsu (2012-06-17 11:52:06)


http://24.media.tumblr.com/tumblr_m5q1zuL91l1qbaj4uo1_400.gif

Offline

 

#55 2012-06-16 23:01:28

 Mizu

Aye! :3

36935824
Zarejestrowany: 2012-01-14
Posty: 666
Starter: Treecko

Re: Komisariat

Ach, kolejny dzień w pracy! Wczorajszy dzień nie był zbyt interesujący, ba, kilka zleceń to w sumie nic takiego, a misje i tak były bardzo proste! Dziś ja i Piplup byliśmy pełni werwy do pracy. Miałam nadzieję, że będzie działo się coś ciekawego, woah, np. atak zespołu R... czy coś takiego! Nie żebym chciała zaszkodzić miastu. @_@ Bądź co bądź po kilku minutach drogi w stronę komisariatu znalazłam się przed drzwiami, nacisnęłam więc na klamkę i weszłam do środka. Tym razem nie musiałam nikogo pytać o drogę i spokojnym krokiem ruszyłam w stronę biura szefa. Przywitałam się kiwnięciem głowy i słowami: Dzień dobry. Poprosiłam o mój strój służbowy oraz ball z Arcaninem - i pan Smith wręczył mi to wszystko. Podziękowałam i wyszłam, cały czas niosąc Ośka w rękach. Pogłaskałam go.
- No, Kaito. To drugi dzień pracy, musimy dać z siebie wszystko. Coś czuję, że dzisiaj będzie znacznie ciekawiej niż wczoraj. Mmm... czekaj, pokój 10, 11... tu, jest 12. Cho. - gdy znalazłam się przy drzwiach wygrzebałam z kieszeni klucze do pokoju, po czym włożyłam je do zamka i otworzyłam. - Cholera, ale tu zimno. Ktoś zostawił otwarte okno... Podeszła do okna i od razu zamknęłam je. Brr... cholernie zimno, no ale nic. Jakoś przeżyję! Zauważyłam, że Piplup siedzi przy biurku i trzęsie się z zimna.
- Shiny, to ty zostawiłaś otwarte okno. - mruknął, na co ja złapałam się za głowę. Faktycznie, zupełnie zapomniałam je zamknąć. Ach, trudno, najwyżej będę przeziębiona. - Dasz mi kocyk?
Skinęłam głową i wyjęłam z plecaka koc Kaito, podałam mu go, a ten okrył się nim. Ja sama poszłam się przebrać w swój strój policjantki. Zostawiłam założoną bluzę w kratkę, by było mi cieplej. Schowałam ręce w kieszeni bluzy i zaczęłam chodzić wokół pokoju... Było całkiem czysto, więc nie miałam co robić. W końcu z nudów sięgnęłam po odkurzacz i trochę ogarnęłam bród z podłogi, chociaż od wczoraj nie wiele się zmieniło. A może... Pozamiatam kurze? Tak, z szafek, wszystkiego... wczoraj o tym zapomniałam.
Po wykonaniu owej czynności stwierdziłam, że wyniosę śmieci. Wzięłam więc worek i jak mikołaj z prezentami wyszłam z biura.
- Hej, mały, pilnuj pokoju. - mruknęłam do przyjaciela, który był już bliski snu. Skinął głową i ziewnął.
Wyniosłam na dwór śmieci, włożyłam do śmietnika i wróciłam do budynku. Ku memu zdziwieniu w holu stało mnóstwo policjantów. Z trudem przebrnęłam przez korytarz, aż usłyszałam:
- Hej, Shiny! Bierz Arcanine i swoje pokemony i chodź. Jakaś akcja w centrum miasta! - po usłyszeniu tych słów zabiło mi serce. Fajnie! Wreszcie coś się dzieje w tym Stration! Pobiegłam do pokoju, wzięłam w ręce śpiącego Ośka.
- Hej, co się dzieje? - spytał ocierając łapki o oczka. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Akcja jakaś... idziemy. - szybko chwyciłam balla z Arcaninem i Sandilem i wybiegłam z pokoju zapominając go zamknąć.
Z ciekawością, co to się dzieje w naszym mieście zeszłam do holu. Za mną biegł jakiś chłopiec w moim wieku, długowłosy blondyn. Gdy Smith nas zauważył okrzyknął:
- Dobra, wszyscy są. Ruszamy!
Na te słowa każdy wyszedł, ja z tym chłopakiem na końcu. Szliśmy równym krokiem przed siebie. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg... Yey : o Całe miasto paliło się, wokół latały latające pokemony bardzo przerażone, Team Magma zaatakował... Ludzie ubrani w czarno-czerwone stroje atakowali bezbronnych przechodniów. To był straszny widok. Serce mi zabiło, ale zachowałam zimną krew. Wypuściłam wszystkie pokemony z balli.
- Piplup, my idziemy gasić pożar i ratować ludzi z domów, bo straży pożarnej nigdzie nie widzę. Arcanine, Sandile wy atakujcie ludzi. Arcanine, pilnuj Sandile'a, jest mniejszy i może mu się coś stać. - po tych słowach poprawiłam leżącą na głowie czapkę policjantki. - Idziemy!
Wraz z Kaitem pobiegłam do pierwszego napotkanego domu.
- Oshawott, gaś ogień, ja idę spróbować uratować ludzi. - weszłam spokojnie do domu. Przemierzałam przez powoli gasnące płomienie ognia, słysząc krzyki ludzi. Boże, to było straszne. Musiałam się śpieszyć, bo wystarczył jeden fałszywy ruch a ludzie mogliby być spaleni.
- Mizu, czekaj. - podbiegł do mnie Kaito. - Idę z tobą.
Zaczął gasić wodę wokół mnie, po czym pobiegł za mną. Zobaczyłam kilka osób stojących wokół ognia.
Piplup zgasił cały ogień jakimś strumykiem wody. Machnęłam ręką ludziom, by poszli za mną. To uczynili i już po chwili wydostali się z domu.
- Wszystko w porządku? - zapytałam ludzi całych w popiele. Ci skinęli głową na tak i rzucili mi się na szyje z podziękowaniami. Miło było komuś pomóc, ale musiałam obczaić jeszcze kilka domów... To samo zrobiłam z sąsiednim domem. Później przyjechała już straż, więc wróciłam do Arcanine'a i Sandile'a.
- I jak, chłopaki? Co się działo? - zapytałam poksy, nie oczekując odpowiedzi. Uśmiechnęłam się z błyskiem w oku, po czym zaczęłam dyktować.
- Atakujcie Magmowców! Arcanine - miotacz płomieni, Sandile - Furia! - zawołałam.
Pokemony zaczęły atakować członków zespołu. Po jakimś czasie cały ogień został zgaszony, a Magmowcy pokonani. Wszystkich aresztowaliśmy, z małymi wyjątkami - 2 młodzieńcy z zespołu zdołali uciec. Darowaliśmy sobie gonienie ich, gdyż atak i tak przeprowadzony był przez małą grupę, biorąc pod uwagę liczebność zespołu. Zadowoleni wróciliśmy do bazy zespołu.
- Shiny, tak? Nowa jesteś? - podszedł do mnie długowłosy blondyn. Spojrzałam na niego i kiwnęłam głową na tak.
- To znaczy zastępuje jakąś policjantkę. Ale co jakiś czas będę tu pracować. A co, ty tu na stałe tak?
- Mhm. Tak w ogóle jestem Michael. Dobrze się dzisiaj spisywałaś, myślę, że szef to doceni. No nic, ja lecę do pokoju. Gdybyś coś chciała jestem pod pokojem nr. 23. Cześć! - chłopak pobiegł po schodach, a ja zostałam przed drzwiami swego pokoju. Otworzyłam drzwi, po czym padłam na fotel. Piplup, Arcanine i Sandile weszli za mną.
- No maluchy, dobrze się dziś spisaliście. Odpocznijcie. - powróciłam Arcanine'a i Sandile'a do balli, a Kaita wzięłam do siebie na kolana. Siedziałam tak, jednocześnie wypoczywając. Po kilku minutach usłyszałam dźwięk telefonu... Cholera, zachciało mi się pracy...
Sięgnęłam pod słuchawkę i spytałam o co chodzi. To był mój szef.
- Shiny, dobrze się spisałaś. Chodź do biura, twoja praca już skończona! - usłyszałam.
- Jasne, już idę. - prawdę mówiąc zdziwiłam się; dzień zleciał baaardzo szybko! Połozyłam na ramieniu mego podopiecznego i spakowałam swoje rzeczy. Przebrałam się w swój strój codzienny i wyszłam z pokoju zamykając go oczywiście na klucz. Zeszłam, a raczej zbiegłam po schodach i ruszyłam w stronę biura. Tam odebrałam wypłatę.


Lubię kiedy wokół muzyka gra,
kiedy wszyscy śpiewają na na na.

http://i.imgur.com/hxDXJ.png
Lubię kiedy w tańcu wiruje świat
niech porywa nas rytm na na na na na.

Offline

 

#56 2012-06-29 22:05:00

Cilan

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2012-02-26
Posty: 666
Starter: Lillipup

Re: Komisariat

Drugi dzień pracy.
Nastał poranek a ja już byłem na komisariacie razem z Lillipup'em. Na początek zacząłem podpisywać papiery i poprosiłem:
- Lillipup, mogła byś pospacerować i sprawdzić czy jest jakaś ina praca na komisariacie? - Zapytałem podpisując papiery.
Pokemon piesek pokiwał na tak po czym pobiegła szukać. Gdy byłem w połowie podpisywania trochę odpocząłem i zacząłem dalej podpisując. Gdy skończyłem moja towarzyszka powiedziała mi że poszukują dopiero co wyklutego Oddish'a. Drugie zadanie się zaczęło, szukaliśmy wszędzie lecz nie znaleźliśmy, w końcu jeden z mieszkańców tego miasta powiedział że to jakiś zespół z literą "A". Jednak po godzinie znalazła się koło drogi, pewnie jak jechali to ona musiała wypaść im z samochodu. Podniosłem małą która płakała po upadku, pogłaskałem ją i dałem jej karmę. Przestała płakać i uśmiechnęła się, Lillipup też się uśmiechnęła i wróciliśmy na komisariat gdzie oficer Jenny wzięła Oddish i oddała właścicielowi, podziękowała nam i zrobiliśmy sobie kolejny odpoczynek po czym zaczęliśmy rozdzielać karty złapanych przestępców. Były lidery "A" "B" "C" "D" "E" "F" "G" "H" "I" "j" "K" "L" "Ł" "M" "N".  Podziękowałem Lillipup'owi i zamknąłem ją do kuli by sobie odpoczęła. Zauważyłem że są James I Jessy oraz N. bardzo się tym zdziwiłem. Gdy skończyłem zacząłem jeść kanapkę i Poszedłem odebrać pieniądze za pracę.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
zaproszenia ślubne