http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

Ktoś wkradł się na moją pocztę, więc kończymy zabawę na tej domenie. Nie myślcie sobie, żę to oznacza koniec Crystala! Po prostu się przeporwadzamy. Tutaj = http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

Ogłoszenie

Ktoś wkradł się na moją pocztę, więc kończymy zabawę na tej domenie. Nie myślcie sobie, żę to oznacza koniec Crystala! Po prostu się przeporwadzamy.


http://www.pokemon-crystal.aaf.pl

#81 2012-06-16 12:44:55

 Mizu

Aye! :3

36935824
Zarejestrowany: 2012-01-14
Posty: 666
Starter: Treecko

Re: Przychodnia

To dlaczego zapłaciłaś Szakalowi?


Lubię kiedy wokół muzyka gra,
kiedy wszyscy śpiewają na na na.

http://i.imgur.com/hxDXJ.png
Lubię kiedy w tańcu wiruje świat
niech porywa nas rytm na na na na na.

Offline

 

#82 2012-06-28 20:55:54

Cilan

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2012-02-26
Posty: 666
Starter: Lillipup

Re: Przychodnia

Nastało popołudnie gdzieś koło 13.29 szybkim krokiem pewien nastolatek wszedł do Centrum Pokemon by pomóc rannym pokemonom. Przywitał się grzecznie i zapytał pracującą tutaj Siostrę Joy:
- Przepraszam, chciałbym pomóc siostrze wyleczyć pokemony i przy okazji trochę zarobić. Co mogę na początek zrobić? - Powiedział chłopak.
- Na początek możesz nakarmić i posprzątać po ostatnim zabiegu. - Odparła Siostra Joy po czym zaczęła leczyć kolejne pokemony. Cilan zaczął karmić pokemony a było ich sporo, Pichu, Buneary, Torterra, malutki Piplup który dopiero się wylągł, nawet malutka Oddish razem z Bellossom'em. Gdy piętnastoletni nastolatek nakarmił pokemony i posprzątał zrobił sobie odpoczynek, po chwili odpoczynku wróciłem do pracy, Audino zaprowadziła mnie do pomieszczenia gdzie były pokemony które jeszcze leżały, najwidoczniej Siostra Joy nie miała czasu ich wyleczyć. Więc Chłopak zaczął leczyć. Turtwig miał oparzenia więc Cilan dał mu Burnt Berry potem był Piplup który był sparaliżowany więc piętnastolatek dał mu Lum Berry i tak wszystkim dawał Lub Berry który leczy wszystko. To był już koniec więc Cilan wziął pieniądze, podziękował i wyszedł.

Offline

 

#83 2012-06-28 21:41:04

 Mizu

Aye! :3

36935824
Zarejestrowany: 2012-01-14
Posty: 666
Starter: Treecko

Re: Przychodnia

- Woohoo! Chodź, Piplup! - wykrzykiwałam wesoło do swego pokemona, który szedł znacznie dalej ode mnie. Był już zmęczony długim biegiem, a ja... wręcz przeciwnie! Jak mało kto cieszyłam się, że idę do pracy. Polubiłam tą posadkę. Nie była trudna, a zarabiałam dość sporo pieniędzy. Na chwilę zatrzymałam się, by Kaito mógł spokojnie do mnie dojść. Gdy już zbliżył się do mnie usiadł na ziemi i zaczął ciężko sapać.
- "Boże... Mizu. Nie znam nikogo, kto lubiłby pracować... jesteś dziwna!" - rzekł do mnie. Oczywiście wszystko zrozumiałam, gdyż jako członek mego plemienia rozumiałam język Piplup.
- Jasne, jasne! Chodź leniu, bo się spóźnimy. - wzięłam malucha na ręce i położyłam go na ramieniu. Następnie spokojnym już krokiem doszłam pod drzwi centrum. Otworzyłam je. Już po chwili ujrzałam uśmiechniętą twarz siostry Joy. Skinęłam głową. - Dzień dobry.
- Witaj, Mizuki. Widzę, że jesteś w dobrym humorze! Eh, ja niestety mam kolejne spotkanie. Dobrze, że mam taką dobrą zastępczynie! - orzekła miłym głosem lekarka.
- Ach, dziękuję. ^ ^' To dla mnie przyjemność. Ja i Kaito uwielbiamy tą pracę, a w szczególności zabawę z samotnymi maluszkami. Są bardzo przyjazne. I... udanego spotkania, o ile można to tak ująć. - odpowiedziałam, zaś ta wzięła swoją kurtkę, założyła ją na siebie.
- Dziękuję. No, żegnaj. Powodzonka. A. I Pichu... on bardzo chciał ci pomagać. Polubił cię. - i wyszła. Ja zaś odwróciwszy się zobaczyłam małego Pichu stojącego przy drzwiach.
- Więc chcesz mi pomóc? To świetnie! Razem z Piplup sprzątnijcie pokoje... Zaraz, zobaczę które trzeba doprowadzić do porządku. - podeszłam do lady, wzięłam listę rzeczy do zrobienia i orzekłam: Pokój nr. 4 i 9. Więc powodzenia. Ja wezmę się za resztę rzeczy.
Pokemony kiwnęły główkami na znak, że rozumieją, a ja tradycyjnie; najpierw poszłam do toalet i umyłam mopem podłogę. Wlałam mydło do pojemników na mydło i dodatkowo położyłam po jednej rolce papieru w każdej kabinie. Popsikałam też całe pomieszczenie jakimiś brisami, nie brisami XD, żeby ładnie pachniało.
Oke. Łazienki gotowe! Czas na odkurzenie... w sumie to wszędzie poza łazienką, widzę, że sporo okruchów i innych się tu nazbierało. :> Wyjęłam więc odkurzać i sruu... zaczęłam odkurzać.
- Noo. Teraz jak wszystko lśni możemy iść do sali medycznej i tam posprzątać... - pomyślałam i już miałam tam iść, kiedy podeszli do mnie Pichu wraz z Piplupem. - Gotowe, maluchy?
Pokiwali głowami na tak i oboje oddali mi klucze. Posadziłam oba stworki na ramionach i ruszyłam w stronę 'celu'. Otworzyłam drzwi do sali. I cóż. Posprzątałam wszystko na błysk, a następnie wzięłam się za segregację jaj pokemonów.
- Mhm... to tak: Aipom, Buizel, Buneary, Lickitung, Nidoran, Rattata. Wszystko! Dobra, teraz zajmijmy się tymi lekko pękniętymi jajkami. Można je już wsadzić do inkubatora. Pichu, zanieś jajko Shinxa, a ty Osiek jajo Treecko. - sama bym sobie poradziła, ale chciałam, by stworki ze mną współpracowały.
Sama wzięłam na raz trzy jaja: z Zoruą, z Oshawottem oraz z Pidove. Kurczę! Skąd oni to wszystko biorą? W każdym razie włożyłam jaja do inkubatora i czekaliśmy. I nagle usłyszałam:
- Halo?! Jest tu ktoś?
Złapałam się za głowę. Zupełnie zapomniałam, że do PC przychodzą trenerzy z poksami. Wstałam i pobiegłam do lady.
- Uf. Przepraszam, zajmowałam się jajami pokemonów. - wytłumaczyłam jakiemuś małemu chłopcu z Azurillem na ramieniu.
- W porządku. Bo ja właśnie przyszedłem tu po moją Zoruę. Miała wykluć się jakoś niedawno. Udało się? - zapytał dzieciak. Pokiwałam głową na tak.
- Już po nią idę. Zaczekaj, dobrze? - uśmiechnęłam się i wróciłam do sali medycznej. Wyjęłam z inkubatora wszystkie pokemony po kolei. Włożyłam je do łóżeczek; owinęłam tylko jednego w jakiś kocyk - Zoruę. Szybkim tempem zaniosłam go chłopcu.
- O to twoja Zorua - samiczka! Możesz ją złapać w balla. - orzekłam, a uradowany chłopiec przytulił swoją nową podopieczną. Był to piękny widok - trener i jego pokemon. Bądź co bądź chłopczyk stuknął malucha kulą. - Dzięki. Dobrze zaopiekuję się małą. - i wyszedł.
Ja zaś zauważyłam, że ma praca dobiega końca. Pobawiłam się jeszcze trochę z pokemonami do adopcji i przyszła siostra. Zapłaciła mi ___, a ja podziękowałam i wyszłam.


Lubię kiedy wokół muzyka gra,
kiedy wszyscy śpiewają na na na.

http://i.imgur.com/hxDXJ.png
Lubię kiedy w tańcu wiruje świat
niech porywa nas rytm na na na na na.

Offline

 

#84 2012-07-26 14:04:18

 Mizu

Aye! :3

36935824
Zarejestrowany: 2012-01-14
Posty: 666
Starter: Treecko

Re: Przychodnia

Wraz z małym towarzyszem - Mr. Treecko przybyłam do przychodni. Troszkę się stresowałam, gdyż był to mój pierwszy dzień w pracy. Miałam zastępować siostrę Joy pod jej nieobecność, gdy ta pojechała na jakieś spotkanie. Bądź co bądź nie traktowałam tego jak pracę, a raczej jakieś nowe doświadczenie. Ponadto w centrum znajdują się różne bezpańskie pokemony - stwierdziłam, że fajnie będzie je czymś zbawić.
No nic; przenieśmy się pod centrum pokemon.
- Już, już. O to klucze do PC i tu lista rzeczy, które masz zrobić. Poradzić sobie, Mizuki? - zapytała siostra. Na to odpowiedziałam radośnie:
- Jasne, uwielbiam pokemony i dobrze zaopiekuje się centrum. Możesz być spokojna, siostro Joy!
Cóż, Joy odjechała samochodem, a ja otworzyłam drzwi do centrum. Przeczytałam po cichu listę zajęć. Pokiwałam głową, po czym położyłam Mina na ladzie, każąc mu krzyczeć, czy ktoś przyjdzie do PC. Sama wzięłam mop i wiadro z wodą. Zaczęłam czyścić podłogi: w łazience i w sali do leczenia pokemonów. Następnie wytarłam wszystkie kurze; w toalecie wlałam mydło w płynie do... pojemniczków na mydło i tyle. Za to w sali "medycznej" miałam trochę więcej pracy. Otarłam cały inkubator z kurzy, co trochę zajęło. Cała maszyna była ogromna! Ponadto ułożyłam w kolejności wg. PokeDexu wszystkie balle z pokemonami należącymi do trenerów. Najwidoczniej do siostry Joy przychodzi dużo trenerów, by oddać swe pokemony pod opiekę. W sumie nic dziwnego. W Stration City mieszka dużo ludzi, a wielu je po prostu mija po drodze. Zrobiłam jeszcze kilka prostych rzeczy, w stylu podlanie kwiatków i usłyszałam pisk Midori. Poszłam do niego. Zobaczyłam dwójkę trenerów; oboje nieśli w rękach dwa pokemony. Jeden z nich Snivy'ego, a drugi Pidove'a.
- Nasze pokemony zderzyły się mocnymi atakami i równocześnie padły. Co z nimi? - spytał zmartwiony dzieciak, trzymający ptaka.
Oceniłam stan malucha i stwierdziłam, że jest tylko troszkę poobijany. Ze Snivy'm było podobnie. Wzięłam oba stworki na ręce i zaniosłam do sali. Tam popsikałam pokemony potionami i dałam im różne lekarstwa. Wróciłam do chłopców i powiedziałam, by tę noc spędzili w centrum, gdyż maluchy muszą poleżeć przez noc. Treecko wygrzebał z szafki klucze do pokoju nr. 16 i dał je dzieciom. Co teraz... co teraz... zerknęłam na listę i pokiwałam głową.
- Midori, idź posprzątaj w pokojach: 5, 9 i 12. Jesteś sprytny więc na pewno sobie poradzisz, jasne? Ja pójdę w tym czasie pobawić się z bezdomnymi pokemonami. Jak skończysz przyjdź do nas, oky?
Mino ucieszył się, że może pomóc i pobiegł w stronę pokoi. Ja zaś poszłam do ogrodu. Tam, obok, w niewielkim domku bawiły się razem różne pokemony.
- Heeeey, maluchy. Idziemy lepić bałwana? - wparowałam do nich, a ci choć mnie nie znali ucieszyli się z propozycji i wybiegli z pomieszczenia. Gdy zobaczyły, że śnieg pada zaczęły skakać z radości. Bawiłam się z nimi dobre 1,5h. Piplup oczywiście szybko do nas dołączył i wraz z nim i pokemonami do adopcji ulepiliśmy bardzo dużego bałwana! Zaprzyjaźniłam się z pokemonami, a w szczególności z pewnym Pichu, który nie odstępował mnie na krok i cały czas siedział mi na ramieniu. Lecz mój czas pracy upłynął. Przyjechała siostra Joy, spytała jak było, a ja z uśmiechem rzekłam:
- To świetna praca! Te maluchy wiedzą co to dobra zabawa... No, Pichu. Muszę lecieć. Na pewno znajdziesz dobrego trenera! Może w środę tu przyjdę to jeszcze się spotkamy? - pogłaskałam malca po głowie, a następnie odebrałam od Joy wypłatę...

Owszem, praca była już raz wklejana, ale był kolejny restart kart, więc można uznać, że nie miałam za nią wypłaty. Dziękuję~


Lubię kiedy wokół muzyka gra,
kiedy wszyscy śpiewają na na na.

http://i.imgur.com/hxDXJ.png
Lubię kiedy w tańcu wiruje świat
niech porywa nas rytm na na na na na.

Offline

 

#85 2012-07-26 22:41:41

 ~Kuro

http://i.imgur.com/0FFRy.pngp

Zarejestrowany: 2012-06-14
Posty: 666
Starter: Houndour

Re: Przychodnia

249, kochanie~
Męcz się z liczeniem *o*



Moja druga połówka: Mizu.<3
http://i.imgur.com/9C69e.jpg

Offline

 

#86 2012-08-01 13:50:52

CUKIERKOWY SZATAN

http://desmond.imageshack.us/Himg41/scaled.php?server=41&filename=trenerl.png&res=medium

Zarejestrowany: 2012-07-25
Posty: 666
Starter: Ponyta

Re: Przychodnia

Przyszłam do PokeCentrum wcześnie rano, tak, jak poprzedniego dnia umówiłam się z siostrą Joy. Za namową mojej babci zgłosiłam się jako ochotnik by pomóc siostrze Joy w jej codziennych obowiązkach i tym samym nauczyć się wielu przydatnych rzeczy na temat pokemonów! Zgadzałam się z nią, że dobra trenerka powinna umieć zająć się swoimi pokemonami, umieć pomóc im i wyleczyć je w razie potrzeby. Co prawda trochę się obawiałam, że siostra Joy nie będzie równie entuzjastyczna wobec tego pomysłu, jak ja, ale moje obawy okazały się niesłuszne. Bardzo się ucieszyła z mojej propozycji, zadowolona, że ktoś zdejmie z jej barków przynajmniej część obowiązków.
-Siostro Joy! Już jestem! - przywitałam się, wchodząc do PokeCentrum. Wewnątrz panowała przyjemna cisza, bo poza mną jeszcze nikogo tu nie było.
-Marquille? - usłyszałam głos z sąsiedniego pomieszczenia, a po chwili wyłoniła się z niego jak zwykle uśmiechnięta Joy. Na rękach niosła naprawdę malutkiego Vulpixa, który przyglądał się wszystkiemu dookoła jeszcze lekko zaspanym wzrokiem.
-Dobrze, że jesteś. Ten mały wykluł się dziś w nocy i bardzo potrzebuje czułości.- powiedziała, podając mi pokemona. Wzięłam więc Vulpixa na ręce i przytuliłam lekko do siebie, a on wtulił główkę w moje ramię.
-Och jej, jest prześliczny! - zachwyciłam się, głaszcząc pokemona.
-Prawda? To będzie twoje pierwsze zadanie Marque. Zajmij się Vulpixem, nim nie przyjdzie po niego jego trener, a ja tymczasem zadzwonię do niego.- powiedziała siostra, odchodząc do biurka.
Razem z Vulpixem przeszłam do ogródka na tyłach PokeCentrum i tam usiadłam z nim w trawie. Cały czas mówiłam do niego ciepło, a on co jakiś czas zerkał na mnie i odpowiadał mi krótkim:
-Vull-pix?
Po jakimś czasie, gdy najwyraźniej oswoił się dostatecznie, zdecydował się zejść z moich kolan i z noskiem przy ziemi zaczął wędrować po ogródku zaglądając w różne zakamarki. Przyglądałam się temu, szczęśliwa, że mogę widzieć pierwsze chwile na świecie tego ślicznego pokemona. Ach, taka praca to wspaniała rzecz! - pomyślałam sobie, nie wiedząc jeszcze, co czeka mnie później i jak długi miał to być dzień.
Trener Vulpixa przybył szybko i moja laba się skończyła, gdy tylko oddałam pokemona w jego ręce. Wróciłam do siostry Joy, bardzo z siebie zadowolona.
Tymczasem w PokeCentrum zapanował już codzienny ruch i gwar. Trenerzy wchodzili i wychodzili, inni czekali na ławeczkach w poczekalni, jeszcze inni wpadali jak burza, niosąc na rękach chore bądź ranne pokemony. Biedna siostra Joy uwijała się wokół wszystkiego w takim tempie, że musiałam odczekać dobre piętnaście minut, nim wreszcie znalazła chwilę by chociaż spojrzeć na mnie i przypomnieć sobie, że przecież jestem tu, by jej pomóc.
-Och, Marquille, świetnie. Weź tego Caterpie i zanieś go do pokoeju numer piętnaście. Jest nieprzytomny więc ułóż go na jednym z łóżek i okryj, dobrze? - powiedziała, wręczając mi chorego pokemona -A gdy to zrobisz weź mop ze schowka i wysprzątaj pokój dwunasty, Ekans rozlał truciznę po całej podłodze! - wydała mi szybkie instrukcje, po czym odwróciła się by obsłużyć kolejnego trenera, który właśnie wbiegł z płaczącym Meowth. Zabrałam Caterpie do pokoju i zrobiłam tak, jak poleciła, upewniając się jeszcze, że system monitorujący jest aktywny i że da znać, gdyby pokemon się obudził. Czułam się teraz odpowiedzialna za tego małego Caterpie i źle się czułam zostawiając go samego ale wiedziałam, że muszę posprzątać pokój jak zaleciła Joy, bo na pewno będzie potrzebny jeszcze innym chorym pokemonom. Truchtem pobiegłam do schowka po mopa i wiadro, bo zaczęło już udzielać mi się zdenerwowanie. Ze sprzętem myjącym udałam się do dwunastki a tam... Coś potwornego! Cała podłoga dosłownie pływała w fioletowej truciźnie Ekansa, a nad nią unosił się zielonkawy opar. Skrzywiłam się i zakryłam nos i buzię rękawem. Ale nie było innego wyjścia! Przystąpiłam do mycia. Co chwila musiałam odsączać mopa z brudu i zaledwie po kilku minutach trzeba było wymienić wodę w wiadrze. W ten sposób musiałam co kilka minut chodzić do łazienki i od nowa zmieniać wodę, wracać, myć, wyciskać, myć, wyciskać, zmieniać wodę, wracać, myć... I tak w kółko przez ponad półtorej godziny, nim w końcu zdyszana i porządnie zmęczona stanęłam nad lśniącą i pachnącą podłogą pokoju. Uchyliłam też okna, aby się wywietrzyło. Odniosłam rzeczy do schowka i powlokłam się z powrotem do siostry Joy.
Ta zaś, gdy tylko mnie zobaczyła, zaordynowała mi kolejne zadanie. Tym razem o wiele przyjemniejsze i, jak mi się wydawało na początku, łatwiejsze i nie wymagające takiego wysiłku. Ach, w jakim byłam błędzie! Miałam nakarmić pokemony mieszkające w PokeCentrum i zdawało mi się, że to będzie proste, jak bułka z masłem. Tymczasem Skitty wciąż wywracała swoją miseczkę, Pikachu uparł się, że nie będzie jadł nigdzie indziej, jak tylko na szafie, Machop pokłócił się o swoją porcję z Persianem, a Ditto co chwila zmieniał się w kogoś i podjadał wszystkim  z talerzy. Musiałam biegać wokół nich, prosić, krzyczeć, złościć się i płakać prawie, sprzątać raz po raz i podawać kolejne porcje, nim wreszcie wszyscy zjedli i łaskawie zgodzili się pójść spać. Och, byłam wykończona! A przecież nie było jeszcze nawet szesnastej!
Do osiemnastej czyściłam pojemniki, w których siostra Joy przechowywała lekarstwa, a potem do dziewiętnastej skrzynki na pokeballe. Do dwudziestej zmywałam podłogę w poczekalni, zabrudzoną chyba tysiącem trenerskich butów i dziwiłam się z każdym pociągnięciem mopa, jak tak można błocić w miejscu, gdzie leczy się pokemony? Czyżby wszyscy ci trenerzy nie wiedzieli co to wycieraczka?  O dwudziestej pierwszej dosłownie zamykały mi się oczy, gdy zamiatałam po kolei wszystkie sale. Już nie bardzo mogłam się wyprostować po całym dniu pracy z mopem i miotłą, dlatego gdy przyszła pora na ścielenie łóżeczek pokemonów i zmienianie pościeli, wszystko robiłam przygarbiona jak moja babcia.
Pracę razem z siostrą Joy skończyłyśmy późno w nocy. Wyszłyśmy z PokeCentrum i zamknęłyśmy je na klucz, a ja w końcu, z jej niemałą pomocą, wyprostowałam się do pozycji pionowej. Ależ mnie wszystko bolało! Zapomniałam już nawet, że miałam się dziś czegoś nauczyć i myślałam tylko i wyłącznie o łóżku. Nie miałam ochoty nawet jeść, a przecież zwykle jestem takim głodomorem! Pożegnałam siostrę Joy i powlokłam się wolno jak Magikarp na lądzie do domu. I dopiero w swoim pokoju, zdejmując ubrudzone i przepocone ubrania zauważyłam, że siostra Joy wsunęła mi do kieszeni zapłatę, za ten dzień ciężkiej pracy. Uśmiechnęłam się lekko, bo naprawdę nie mogłam sobie przypomnieć kiedy do się stało. Położyłam jednak pieniądze na szafce nocnej, marząc o tym, by jutro kupić za nie caaaałą tonę lodów.


Karta Postaci

http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/black-white/77.png Iskierka   http://www.pokestadium.com/pokemon/sprites/handheld/black-white/345.png Macek   http://cdn.bulbagarden.net/upload/d/dd/Spr_5b_566.png Piórko

Offline

 

#87 2012-08-01 13:58:12

 ~Kuro

http://i.imgur.com/0FFRy.pngp

Zarejestrowany: 2012-06-14
Posty: 666
Starter: Houndour

Re: Przychodnia

Uh. 250$ dla Ciebie i uciekaj dopisać sobie do KP, nie zapominając o banku. :3



Moja druga połówka: Mizu.<3
http://i.imgur.com/9C69e.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pokemon-crystal.pun.pl